Z zaskoczeniem przeanalizowałem wczorajszą debatę w polskim parlamencie dotyczącą wprowadzenia paktu fiskalnego… Pytam się o czym była ta debata? Gdzie merytoryka? Gdzie dyskusja o tym w jaki sposób pakt fiskalny może ożywić gospodarkę Polski? Bądź jak jej zaszkodzi? Jakie korzyści będzie miał przeciętny Kowalski z ratyfikacji bądź odrzucenia tej umowy? Jak założenia paktu fiskalnego wpisują się w rządową strategię rozwoju gospodarki narodowej (Oikos Nomos) w Polsce. Podkreślam – w Polsce, a nie w innych krajach. A co usłyszałem? - Same „komunały”, demagogia, a zero rzetelnych analiz, zero konkretów. Niestety z każdej strony sceny politycznej. To dyskusja nad przyszłością Polaków czy teatr? Komentarze internautów są w większości bardziej wartościowe. Jednak moim celem nie jest piętnowanie miałkości i populizmu polityków. Pakt przyjęty i koniec. Ale najdziwniejsze jest to, że nawet oficjalne media „pocieszają”, że przecież przyjęcie paktu tak naprawdę Polsce w niczym nie zaszkodzi, bo kraj jeszcze nie jest w strefie euro… Czyli jakby „przyznajemy, że pakt może jest niekorzystny dla Polski, ale i tak nie będzie nas obowiązywał”.
Nie chcę nikogo krytykować. Chcę natomiast przedstawić pogląd, dlaczego moim zdaniem daleko idąca integracja wewnątrz Unii Europejskiej jest skazana na porażkę. Dlaczego to się nie uda?
Sama Unia Europejska jak i wspólna waluta, to sztandarowe przykłady realizacji w praktyce idei globalizmu. A na czym opiera się ta koncepcja? Otóż kluczowe dla globalistów jest zjawisko konkurencji. Globalizm promuje wolną konkurencję zarówno pomiędzy krajami, jak i na rynku wewnętrznym pomiędzy przedsiębiorcami, jak i pomiędzy ludźmi. W efekcie tego wyścigu szczurów zawsze będą wygrani i przegrani. Nawet w ramach jednego narodu, jednego społeczeństwa, jednej rodziny… Czy przekształcając kraj na podstawie takich założeń można wszystkim obywatelom zagwarantować życie w pokoju i dostatku? Chociaż większości? Nie, z takich reguł korzyść odnosi 1% kosztem pozostałych 99%. Tak wygląda Realny Globalizm.
Globalizm oparty na ekonomii neoklasycznej przekonuje także, że patriotyzm, świadomość przynależności narodowej - to przeżytek. Co więcej, demonstrowane przejawy miłości do ojczyzny, określa mianem „nacjonalizmu” i porównuje z faszyzmem. A prawda jest taka, że Japończyk jest Japończykiem, Polak Polakiem, a Niemiec Niemcem, a nie abstrakcyjnym „obywatelem świata”. We współczesnym świecie toczy się walka: globalizm kontra naród, akcjonariusze kontra społeczeństwo, 1% kontra 99%, Realny Globalizm kontra gospodarka narodowa (Oikos Nomos). To bardzo istotna walka również dla Polski. Od tego, jaką strategię w tej walce przyjmą polscy politycy, od tego po czyjej stronie się opowiedzą, zależy los przyszłych pokoleń Polaków. Może już wybrali? Nie ukrywam, że dziwię się słysząc, jak dzieci i wnuki czołowych polskich polityków uczą się w szkołach anglojęzycznych, bądź w ogóle za granicą…
Globalizm, adoptując założenia teorii myśli neoliberalnej, opiera się głównie na dwóch prawach: „teorii przewagi komparatywnej Ricarda”oraz „prawie Saya”. W myśl prawa Saya „podaż tworzy popyt”. Czyli upraszając, przyjmuje się optymistycznie, że firma zawsze znajdzie kupców na swoje produkty. Innymi słowy, wystarczy rzecz wyprodukować, a zawsze pojawią się kupujący. Firmie Apple się udało, ale co, gdy gospodarka światowa znajduje się w kryzysie? Co gdy pojawia się trend deflacji? Gdy klienci ograniczają zakupy do niezbędnego minimum?
Natomiast teoria przewagi komparatywnej Ricarda przekonuje, że każdy kraj powinien specjalizować się w dziedzinach, w których jest najbardziej wydajny, a braki na rynku skompensować przez handel z innego kraju. Obiecuje, że ta strategia ma zapewnić ogólny wzrost gospodarczy. Piękne? – Owszem piękne. Ale sięgnijmy do założeń leżących u podstaw tej teorii. Otóż, aby przyniosła ona ogólny dobrobyt i wzrost gospodarczy na świecie, muszą być spełnione pewne warunki, między innymi musi być pełne zatrudnienie we wszystkich krajach dokonujących wymiany handlowej! Realne? - Nierealne!
Strategia gospodarcza zbudowana na tych dwóch nierealnych ideach, to właśnie „globalizm”. Nie przeczę, że chce dobrze, ale założenia socjalizmu też były piękne, tylko nierealne. Politycy w Polsce już budowali socjalizm, tym razem chcą stworzyć Realny Globalizm? Zresztą nie tylko w Polsce, przecież cała strefa euro bazuje właśnie na tych założeniach.
Uważam, że dobrobyt każdego kraju powinno się zasadniczo budować na rozwoju własnej gospodarki narodowej, na prawdziwej ekonomii - Oikos Nomos. Oikos – dom, Nomos – prawo, porządek, zarządzanie. I działania te leżą właśnie w gestii rządu! Jego zadaniem jest zarządzanie krajem (nie żadnym tworem ponadnarodowym) w celu realizacji postulatów bezpieczeństwa i dobrobytu własnych obywateli. Od tego jest rząd!
Oczywiście, aby rząd był w stanie wypełniać te zadania, mógł skutecznie sprawować działania zapewniające bezpieczeństwo i dobrobyt własnym obywatelom, musi mieć do tego odpowiednie narzędzia i uprawienia, a nie oddawać je trzeciej stronie. Są one określone prawem, które z kolei tworzone jest w debacie parlamentarnej. I my, naród mamy prawo wybierać tych polityków. Wybory, to czas podejmowania przez obywateli każdego kraju bardzo ważnych decyzji, bo od nich zależy przyszłość nas i naszych dzieci. A niestety niektórzy politycy nie wybiegają myślą dalej niż najbliższa kadencja. To bardzo niebezpieczna perspektywa - „po nas choćby potop”? Jak mam interpretować fakt kształcenia dzieci polskich polityków w szkołach angielskojęzycznych? W Japonii byłoby to nie do pomyślenia. Dzieci japońskich polityków przede wszystkim poznają język ojczysty. Bo to w ojczyźnie planują żyć i pracować.
Inne tematy w dziale Gospodarka