Marcin Tomala Marcin Tomala
589
BLOG

0,003 sekundy do szczęścia strażaka!

Marcin Tomala Marcin Tomala Rozmaitości Obserwuj notkę 3

Przewrotna sobota muszę przyznać. Najpierw niezdrowe i oburzające emocje budzi w nas gorliwy jak zawsze premier Donald Tusk (okiememigranta.salon24.pl/567826,tusk-na-pogrzebie-i-w-debacie-z-kaczynskim), by po chwili emocje jak najzdrowsze, dostarczając niewiarygodnych wzruszeń i co wrażliwszych przyprawiając o stan przedzawałowy szykuje dla nas polski panczenista, Zbigniew Bródka. Po fenomenalnych zawodach łyżwiarz szybki z Głowna na swym koronnym dystansie 1500 metrów zdobył złoty medal olimpijski!

Pisałem o tym przed igrzyskami, zimowe sporty to nie tylko skoki i biegi. Dla mnie właśnie panczeny i biathlon są konkurencjami noszącymi ze sobą największe pokłady emocji, cudowne do oglądania, kibicowania. Dzisiejszy wyścig tylko to udowodnił. Bródka należał do szerokiego grona faworytów, jego stabilna forma oraz sukcesy w Pucharze Świata sprawiły, że 29-letni zawodnik, który sportową karierę zaczynał w short-tracku a jeszcze cztery lata temu plasował się w ogonie stawki olimpijskiej, stał się osobą, z którą musi liczyć się każdy rywal.

Łyżwiarstwo szybkie to sport specyficzny, o ewentualnym sukcesie (porażce) decyduje mnóstwo czynników, nie tylko hart ducha czy rewelacyjna forma, ważne są także detale - na którym torze zaczyna się i kończy bieg, z kim rywalizuje się w parze (dziś Bródka trafił na świetnego Amerykanina Davis`a) - sam nasz bohater przyznał, że adrenalina oraz motywacja są dla niego szalenie istotne, jest fighterem, który uwielbia bezpośrednią walkę.

Zagrało dosłownie wszystko - kapitalnie techniczny bieg naszego zawodnika, który wytrwałością i ostatnim, finiszowym okrążeniem wdarł się na pierwsze miejsce klasyfikacji końcowej. Emocje trwały do samego końca, gdy główny faworyt do złota, przedstawiciel dominujących w panczenach Holendrów, Koen Verweij wpadł na metę dokładnie w tym samym czasie co Bródka! Decydowały zatem tysięczne sekundy, chwila oczekiwania, której polscy kibice nie zapomną nigdy - tak, jest! O długość wyjątkowo krótko obciętego paznokcia, o 0,003 sekundy wygrywa Polak, a zrozpaczony Holender rwie w żalu swe długie blond włosy. 

Radość i niedowierzanie. Wzruszenie i duma. Tylko jedna uwaga, wara od tego sukcesu polskim politykom! Ten medal, zarówno jak sukcesy Stocha i Kowalczyk, nie został zdobyty dzięki, ale wbrew wam. W opozycji do waszych upartych starań, by polski sport sprowadzić na dno piekiełka związków i działaczy, pozorowanych działań, braku finansowania i jakiegokolwiek pomysłu. 

Warto podkreślić, że mistrzem olimpijskim został dziś zawodnik, który na co dzień jest zmuszony do trenowania w warunkach wręcz spartańskich, a w Polsce nie ma jednego obiektu, zadaszonego toru, który spełniałby choć minimalne wymagania zawodowych panczenistów (ktoś szykuje podobno olimpiadę w Krakowie, tak?). Sam Bródka treningi musi godzić z codzienną pracą... strażaka. W Łowiczu, gdzie ma swój zawodowy etat, muszą koledzy być z niego naprawdę dumni.

Jak my wszyscy zresztą. Miejmy tylko nadzieję, że ten ogromny sukces będzie inspiracją i motywacją do zmian w polskim sporcie, nie przykrywką do jego żenującego stanu. Złoto Bródka zawdzięcza przede wszystkim swej ciężkiej pracy, szczerze mu dziękując życzę, by dzisiejsze spełnienie sportowych marzeń odmieniło całe jego życie. Brawo!

Chłodnym, tęskniącym i marzycielskim okiem oceniający szarą, polską rzeczywistość... Czy może to tylko kwestia odległości i perspektywy? Może z bliska jest kolorowo, tylko ja, sceptycznie (cynicznie) tych barw nie dostrzegam...?

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Rozmaitości