Z pozoru może się wydawać, że piękniejsza i lepsza zdecydowanie od nas płeć pojęcie o futbolu ma generalnie kiepskie. Zdaję sobie sprawę, jest wiele chlubnych wyjątków a prawdziwa futbolowa wiedza i kibicowskie serce płci nie znają, ale statystyki nie kłamią. W czasie, gdy nadchodzi piłkarska gwiazdka, mundial, pytania o to, dlaczego ten się przewrócił, co to jest spalony i spacery między linią kanapy a telewizora urastają do rangi samczych anegdot, dekalogów prawdziwego mężczyzny itd.
Z jednej strony to szalenie miłe, że nasze cudne towarzyszki, wyrozumiałe, wspierające w tym trudnym dla nich czasie nie tylko rozumieją i próbują partycypować (także kulinarnie!) w naszych pasjach. Wyrazy szacunku dla mojej mamy rozpieszczającej tatę (czy niegdyś także mnie), mojej żonki sprawiającej, że kolejne kilogramy przybywają, a jakże. Są naszym taktycznym wsparciem, żartujemy sobie z ojczulkiem, że przez tę emigracyjną dolę nie mogą spróbować połączyć sił - eh, ta kobieca rywalizacja o nasze kubki smakowe, to byłoby coś!
Z drugiej, już poważniej - zaczynam dostrzegać fascynujące wręcz pojęcie o samej grze, drużynach, poziomie i szansach. Moja lepsza połówka bez żadnego namawiania uznaje kapitalny występ Holendrów przeciwko Hiszpanii za warty oglądania, ambitną postawę Australijczyków za smutną i godną współczucia, po chwili analizy stwierdza z przekonaniem, że Brazylia tego meczu nie wygra, nie z tak grającym, meksykańskim bramkarzem. A, i oczywiście wspólne drzemkowanie na najsłabszym i najnudniejszym do tej pory spotkaniu Nigerii z Iranem.
Dołóżmy do tego prawdziwe perełki, jak poważne i lepsze niż fachowców podsumowanie męczarni Belgów z Algierią: "to, że mamy kapitalne składniki, nie znaczy, że powstanie świetna i pyszna potrawa" oraz mój ulubiony komentarz fenomenalnego rajdu Robbena w pogromie obrońców tytułu:"zapier***, jakby się szpinaku najadł" i mamy obraz pięknej, prawdziwie kibicowskiej postawy. Marudzenie o oszustwach, pieniążkach, systemie odkładamy na bok. Liczy się... piłka.
Fajnie się patrzy na mecz z kolegami, w pubie, przy piwku. Czasem miło się drzemie w samotności, zerkając jednym okiem na telewizor, a drugim na internetowe statystyki. A jeszcze częściej, co odkrywam z radością - spędza się piłkarski wieczór w towarzystwie pięknej i mądrej kobietki, w której można rozbudzić żywe zainteresowanie futbolem. Nawet jak czasem irytujące pytanie padnie, warto przymknąć oko - jak nie przekonują moje argumenty, to dodam na koniec ten o intuicji. One po prostu wiedzą, kto wygra.
Kochanie, to odpada dzisiaj Hiszpania, czy nie?
Chłodnym, tęskniącym i marzycielskim okiem oceniający szarą, polską rzeczywistość... Czy może to tylko kwestia odległości i perspektywy? Może z bliska jest kolorowo, tylko ja, sceptycznie (cynicznie) tych barw nie dostrzegam...?
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości