W plebiscycie TVP i Przeglądu Sportowego na sportowca roku 2014 zwyciężył skoczek narciarski, Kamil Stoch. Szkoda, że sama ceremonia i rozdanie nagród nie dostosowała się poziomem do fenomenalnego dla polskiego sportu roku. Zamiast podkreślenia niezwykłych sukcesów i promocji bohaterów widzom zaserwowano (kogoś to jeszcze dziwi w wykonaniu telewizji publicznej) graniczące z manipulacją głosowanie, żerowanie na sms-ach, nieudolne dziennikarstwo i festiwal pseudo-celebrytów, których w większości przeciętny Kowalski nawet nie kojarzy - i słusznie zresztą.
Dominacja Kamila Stocha w jego dyscyplinie była w roku 2014 bezsporna. Królował cały sezon, a zdobycie Pucharu Świata przyćmiłhistoryczny występ na igrzyskach olimpijskich okraszony dwoma złotymi medalami. Możemy oczywiście dyskutować, jak porównywać całkowicie niszowy i nieznany na świecie sport z dyscyplinami takimi jak kolarstwo, tenis czy piłka nożna - ale to jest sprawa niewymierna, w dużej mierze uwarunkowana tym, co akurat w danym kraju postanowi promować dziennikarski mainstream.
U nas postawiono na skoki, gdzie, nie oszukujmy się - pies z kulawą nogą by na to uwagi nie zwracał, gdyby nie Małysz i jego godny następca Stoch. I piszę to jako osoba, która akurat oglądała tę konkurencję jeszcze za czasów, gdy od Małysza lepszy był Mateja. Ale z drugiej strony nawet curling mnie od czasu do czasu (raz na cztery lata) potrafi ekscytować, więc nie jestem absolutnie w tej materii miarodajny.
W ogóle wyniki takich plebiscytów bywają często kontrowersyjne, przez wielu uznawane są wręcz za średnio sprawiedliwe. W Argentynie potrafi wygrywać gracz w polo, dystansując takiego Messiego, w Austrii z kolei, gdzie sporty zimowe są szalenie popularne - zwycięża piłkarz Bayernu, David Alaba - nie ma mądrych i już.
Osobiście bardzo szkoda mi Czerniaka i Radwańskiej, których brak w finałowej 10 był aż nadto widoczny. Ten pierwszy zdobywa dla naszego kraju wiele medali, ale najwidoczniej dopiero jak na jakieś telewizyjne tańce się zdecyduje, może zyska na popularności. Agnieszka jest z kolei jedną z najbardziej niedocenianych sportowców w historii naszego kraju - dość powiedzieć, że bez cienia wątpliwości najbardziej rozpoznawalna polska zawodniczka na świecie lubiana jest bardziej zagranicą, niż w ojczyźnie.
Ale widocznie tak już bywa, że jedni mogą pozwolić sobie na romanse z żonatymi mężczyznami, innych obsmarowuje się, jak krzywo rękę przeciwniczce podadzą - a podobno sport jest apolityczny, udany żart.
Zrozumiałbym jeszcze brak Radwańskiej w podsumowaniu roku, przecież w roku olimpijskim liczą się wyłącznie rekordy, zwycięstwa, medale - ale z drugiej strony mamy przecież Lewandowskiego i Kasprzaka, więc konsekwencji troszkę jednak brak. Jeszcze drobiazg dla przykładu - w Kanadzie sportowcem roku drugi raz z rzędu wybrano tenisistę Raonica, który sportowe sukcesy ma w 2014 mniejsze niż nasza Agnieszka.
Fajnie, że doceniono siatkarzy i ich lidera Mariusza Wlazłego (bardzo bliskiego zwycięstwa w plebiscycie, długo prowadził - swoją drogą, interesująca jest wypowiedź austriackiego skoczka Schlierenzauera, który jeszcze w trakcie głosowania sugerował wygraną Stocha), cieszy popularność kolarzy, Majki i Kwiatkowskiego. Osobiście wyżej od okraszonego bólem i cierpieniem sukcesu wielkiej Justyny Kowalczyk cenię niespodziankę Bródki, ale to już kwestia gustu - jak wspomniałem wcześniej.
Nie sposób w ocenie gali pominąć dziennikarskich wpadek (Kurzajewski show), sms-owego żerowania na widzach czy celebryckich popisów, będących używką dla plotkarskiej prasy - wyróżniał się Tajner z młodszą partnerką, brakowało tylko Przedpełskiego - szkoda, że nikt się nie pokusił na jakiś przekaz live z nim w roli głównej. W końcu siatkarski mundial to impreza roku!
Całe szczęście, wyczyny sportowców i ich osobowości są w stanie swym ciepłem i blaskiem przykryć naprawdę wiele - czego naszym gwiazdom życzę z całego serca także w tym roku - dziękując z góry za chwile pełne wzruszeń i radości. Brawo!
Zachęcam do śledzenia: http://twitter.com/MarcinTomala
Chłodnym, tęskniącym i marzycielskim okiem oceniający szarą, polską rzeczywistość... Czy może to tylko kwestia odległości i perspektywy? Może z bliska jest kolorowo, tylko ja, sceptycznie (cynicznie) tych barw nie dostrzegam...?
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości