Zamieszanie wokół kandydatury na prezydenta pani Magdaleny Ogórek zaczyna zataczać coraz szersze kręgi i o ile wszelkie afery polityczne, gospodarcze szkodzą zazwyczaj zdrowiu przeciętnego Polaka (poza beneficjentami tych afer rzecz jasna) to akurat konkurentka Bronisława Komorowskiego wystawiona przez SLD szczerze mnie bawi.
Nie tyle ona sama właściwie, do wielu populistycznych bredni, kłamstw, cenzury i pustych obietnic zdążyłem się przez lata przyzwyczaić, a szczerze rzecz ujmując ogórkowa mizeria przy platformerskich tuzach i na metr uczciwej, dostępnej premier to przecież drobiazg. Śmieszy mnie bardziej histeria i atak, jaki przetoczył się w polskich mediach na panią Ogórek w wybranych mediach z jednej strony, oraz entuzjazm jakim wykazują się niektórzy z komentujących z drugiej.
Miller i jego towarzystwo wzajemnej adoracji musi się swoją drogą kiepsko trzymać, skoro do gry o jakąkolwiek obecność w życiu publicznym stawiają na atuty, jakie prezentuje sobą pani Magdalena. Powiedzcie sami, przecież to dowcip genialny sam w sobie - moralni spadkobiercy Jaruzelskiego, wielbiciele Kwaśniewskiego, poplecznicy Kalisza - w wyborach prezydenckich są reprezentowani przez (podobno wyjątkowo atrakcyjną) trzpiotkę. Chichot historii, pewnie Palikot paznokcie obgryza w rozpaczy, że sam na taki przedni pomysł nie wpadł.
Z tą atrakcyjnością to w ogóle jest ciekawa sprawa - widać na pierwszy rzut oka, że to atut, na który SLD będzie stawiać. Sam jestem w tej kwestii nieobiektywny, los mnie obdarzył prześliczną i cudowną żoną, więc pewnie dlatego się na tę kandydaturę tak ochoczo nie... nakręcam. Z drugiej strony jak czytam pewnych prawicowych podobno (od zawsze walczących z komunizmem w każdej postaci!) blogerów czy wybranych internautów, to od razu widać, jak im piękne oczy pani Magdy zawróciły w główkach (i nie tylko).
Ze strony promocji wizerunku kandydata to nawet, przy oczywistej (i niezrozumiałej, ale to inna kwestia) dominacji urzędującego prezydenta, droga słuszna. Już nawet amerykański magazyn dla panów wspomina (http://www.gq.com/blogs/the-feed/2015/01/meet-dr-magdalena-ogorek-potentially-the-next-super-hot-president-of-poland.html) o kandydatce Sojuszu na prezydenta, niestety zalotny tytuł artykułu "super hot" jest nieco mylący i muszę napaleńców rozczarować - rozbieranych fotek nie ma. Przynajmniej na razie. Swoją drogą podpowiem Millerowi, że może niech obieca wyborcom małe co nieco, ale tylko w przypadku gdy pani Magdalena drugą turę zdobędzie - kto wie?
Tak sobie troszkę żartuję niegrzecznie, ale uczciwie muszę podkreślić, iż histeryczna reakcja wybranych dziennikarzy i komentatorów życia publicznego na tę kandydatkę jest jeszcze bardziej zabawna. Zwłaszcza, jak krytykuje ktoś, kto nie dostrzega czaru i uroku osobistego prezydenta Komorowskiego (i jego ślicznej małżonki), uczciwości i ciepła doktor Ewy Kopacz; czy broniące godności kobiet w polityce feministki.
Jasne, dr Ewa i koleżanki czy fanka horoskopów Bieńkowska to tej godności bronią tak, że spódniczki Magdy Ogórek są zagrożeniem dla kobiecej godności i ich postrzegania w sferze publicznej. Mistrzostwo.
Tak sobie myślę, dostrzegając rzecz jasna ironię w prezentacji kandydatury SLD jako powiewu świeżości w stęchliźnie świata polskiej polityki, że jest ona kandydatką do tego świata wręcz idealną. Stosując na zakończenie kulinarne porównania - temu obiadowi, gdzie na główne danie serwuje nam się nieustannie kłamliwe i pełne arogancji platformerskie mięsko, z góry talerza patrzy na to wszystko sterowany bulem ziemniak, do popicia jest chamski kompot z mirabelek, czegoś brakowało. Więc mamy - słodką mizerię.
Szkoda tylko, że społeczeństwo dostaje od tych pyszności, za przeproszeniem, sraczki. I coraz mniej doczeka deseru...
Zachęcam do śledzenia: http://twitter.com/MarcinTomala
Chłodnym, tęskniącym i marzycielskim okiem oceniający szarą, polską rzeczywistość... Czy może to tylko kwestia odległości i perspektywy? Może z bliska jest kolorowo, tylko ja, sceptycznie (cynicznie) tych barw nie dostrzegam...?
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka