Jestem w środku angielskiej przeprowadzki, a takowa z dala od ojczystej rodziny i przyjaciół i w towarzystwie uroczej 8-miesięcznej córeczki - do najłatwiejszych nie należy. Zresztą, jak ktoś szuka pragmatycznych minusów emigranckiej doli to niech spróbuje zamówić lodówkę i pralkę na dzień zajęcia nowej chatki - udało mi się przypadkiem po kilkunastu próbach namieszania w systemie wysyłkowym sklepu. Ale przecież nie będę się z takich głupot spowiadał.
Przeglądając pobieżnie internetowe wieści z kraju (telewizyjnie także jestem na ten moment odcięty, sieć darmowa i... wolna, byle do wtorku) zaskoczyło mnie niewiele - Komorowski pozostaje wzorem ogłady i szlachetnej prezydentury, dziennikarski mainstream robi dosłownie wszystko by obrzydzić wyborcom kandydata na prezydenta z ramienia PiS-u Dudę, samą tą partią na nowo strasząc i rozpętując anty-jarkową propagandę. Jednym słowem - nic nowego.
Niespodzianką jest dla mnie kolejny etap kłótni (i tego, jak łatwo dają się na te nędzne próby prowokacji nabierać rozsądni z natury ludzie) między emigrantami i "tubylcami". Powtarzanie bzdurnych stereotypów ("typowy emigrant to się lepszy czuje"), odbieranie prawa głosu, obrażania. Z drugiej strony z kolei brutalne trywializowanie spraw dla Polaków mieszkających w kraju ważnych, a co mnie ZUS obchodzi, ja z UKeja jestem! Mierzi mnie to i szczerze - nie mam już naprawdę siły do tłumaczenia, że uogólnianie jest bezsensem - wyjechało nas tylu, że wrzucanie wszystkich (zdrajcy i dezerterzy parszywi) do jednego wora jest niesprawiedliwe i głupie. Tak samo jak głupotą byłoby obrażanie ogółu narodu - wybraliście PO, to sobie radźcie.
Czy Wam się to podoba, czy nie - Polska leży na sercu wielu z nas i nikt nie ma prawa przywłaszczać sobie tej miłości czy decydować o czyichś prawach wyborczych. Zgadzam się z argumentacją, że ponieważ żyję dalej, nie powinienem decydować o lokalnych, samorządowych sprawach - dlatego nie lecę specjalnie do kraju, by mieszać w rodzinnym mieście. Ale władze państwowe i głowa tegoż państwa reprezentują także mnie - to ja muszę się wstydzić za skakanie i szogunów, to ja wysłuchuję przy okazji kolejnych wyborów jak wybrani kandydaci wycierają sobie gębę biednymi, stęsknionymi emigrantami.
Różnica w jakości między Dudą a Komorowskim jest na tyle wyraźna, że udaje mi się raczej bez problemów te różnice rozmówcom wskazywać. Nie tylko tym na emigracji, ale także - w miarę czasu i blogerskiego zapału - w ojczyźnie. Tłumaczę, uzasadniam, zachęcam - jest mi o tyle łatwiej, że nie jestem bezkrytycznym i zaślepionym fanem Prawa i Sprawiedliwości.
Mógłbym się obrazić, że Duda się w Londynie przed otwartym spotkaniem bronił, a mi nikt ze sztabu na wysłane pocztą mailową i umieszczone publicznie na twitterze pytanie o możliwość poznania planu wycieczki nie raczył odpowiedzieć, ale przecież szaraczek jestem, nie zawsze zresztą zgodny z promowaną narracją, więc tym bardziej pewnie niewarty uwagi.
Ja swojego zdania nie zmienię, poparcie dla Dudy w kontrze do urzędującego Komorowskiego nie wynika z politycznych nakazów czy sympatii, jest wynikiem trzeźwego i uczciwego osądu rzeczywistości. Szkoda tylko, że niektórzy robią (w dobrej wierze zapewne) wszystko, by swoje zacietrzewienie i światopogląd, frustracje czy lęki stawiać na pierwszym miejscu. To mam zachęcać do głosowania na Dudę, czy nie?
Zachęcam do śledzenia: http://twitter.com/MarcinTomala
Można mnie także polubić (lub znienawidzić, co kto woli), porozmawiać, zapytać, zganić: https://www.facebook.com/okiememigranta
Chłodnym, tęskniącym i marzycielskim okiem oceniający szarą, polską rzeczywistość... Czy może to tylko kwestia odległości i perspektywy? Może z bliska jest kolorowo, tylko ja, sceptycznie (cynicznie) tych barw nie dostrzegam...?
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka