Letnie niedzielne popołudnie na podmiejskim osiedlu w Peterborough, na skrawku trawnika sto metrów od parku ale za to pod samymi oknami bloku biwakuje rodzina. Z odtwarzacza wydziera się jakiś gangsta ziomal, dzieciak piszczy a jego opiekunowie rechocząc co chwila przekrzykują muzę. Mam wrażenie że robią wszystko co w ich mocy, aby ściągnąć na siebie niezadowolenie sąsiadów. Tłuste indywiduum z lekkim irokezem na głowie żłopie browara, potem niezdarnie próbuje grać z dzieciakiem w piłkę. W kraju w którym rozpalenie grilla w ogrodzie może się skończyć interwencją nasłanej przez sąsiadów straży pożarnej, można by sądzić że takie przedstawienie nie potrwa długo. Tymczasem mija jedna godzina, druga, a balanga trwa w najlepsze. Kim są ci ludzie, że tak zazwyczaj czujna społeczność nie reaguje? Co sprawia że mogą sobie pozwolić na znacznie więcej od statystycznego owej społeczności przedstawiciela? Nie, nie są raczej artystami, ani członkami famili Cosa Nostry ani rodziną jedynego pracodawcy w mieście. Są jak każdy z nas, i mają takie same prawa! O czym każdego dnia przypominają mi kampanie medialne, znani ludzie i demonstranci na ulicach. Te panie są po prostu najzwyklejszymi na świecie lesbijkami.....