kemir kemir
4468
BLOG

Dobra decyzja prezydenta Dudy, czyli coś na otrzeźwienie "pisowskich lemingów"

kemir kemir Media Obserwuj temat Obserwuj notkę 276

Jeśli Jacek Kurski zostanie zdymisjonowany, prezydent podpisze ustawę przyznającą mediom publicznym niemal 2 mld zł rekompensaty - takie informacje - nieoficjalnie rzecz jasna- wypłynęły z Pałacu Prezydenckiego po spotkaniu Andrzeja Dudy z szefem Rady Mediów Narodowych. Wczoraj wieczorem plotka okazała się jak najbardziej prawdziwym faktem, co wywołuje lawinę komentarzy, hejtu i zawieruchę na rzadko notowaną skalę. Niepotrzebnie, ponieważ dla uważnego obserwatora sceny politycznej w Polsce taki scenariusz był jedynym możliwym, a dlaczego tak, postaram się wyłożyć w poniższym tekście.


Ustawa abonamentowa – która i wcześniej budziła emocje – nieoczekiwanie w połowie lutego stała się wygodnym orężem dla opozycji i sporym kłopotem dla PiS. Nawiasem pisząc, człowieka, który w gorącym i arcyważnym czasie kampanii wyborczej (celowanej w reelekcję Andrzeja Dudy) wpadł na pomysł procedowania tak kontrowersyjnej ustawy, należałoby publicznie wychłostać - za mega głupotę. No chyba, ze ten "ktoś" z pełną premedytacją wywołał zadymę, stawiając pod ścianą i prezydenta Dudę i prezesa Kaczyńskiego. Tak czy siak PiS władował się na minę, co nie pierwszy raz świadczy o - prawdopodobnie - otoczeniu prezesa, do którego z wyprzedzeniem swoje słowa skierował Marszałek: "Wam kury szczać prowadzić, a nie politykę robić”. Przypomnijmy sobie jednak jak to się zaczęło.


Wieczór 13 lutego 2020. PiS przegłosował ustawę, a triumfująca posłanka Joanna Lichocka na sali sejmowej pokazała opozycji środkowy palec. W ciągu 48 godzin jej gest zobaczył prawdopodobnie każdy, kto korzysta w Polsce z internetu. Już wcześniej marszałek Tomasz Grodzki zaproponował, by pieniądze przekazać na onkologię zamiast na państwowe media. Pomysł podchwyciły wszystkie siły opozycyjne i w Polskę poszedł przekaz: "PiS nie chce dać pieniędzy pacjentom z rakiem”. Ten komunikat tysiąckrotnie wzmocnił słynny palec Lichockiej.


To nic, że ten przekaz był/jest tak populistyczny, że zęby bolą i niczego bardziej populistycznego chyba nie da się już "sprzedać". To nic, że palec Lichockiej - w porównaniu  z incydentami będącymi kreatywnymi owocami "antypisowskiej myśli chamskiej", prezentowanej w Sejmie i poza nim - to pikuś i szczegół wart tyle, ile zużyty bilet na tramwaj, to nic, że wiarygodność Grodzkiego równa się wiarygodności oszusta wyłudzającego kasę "na wnuczka": palec i chorzy na raka  zrobiły mniej więcej to samo, co słynne, biblijne trąby jerychońskie. Jedne zburzyły mury Jerycha, drugie zrobiły wyłom w murze "nowogrodzkim", pokazując po raz enty, że kierownictwo PiS o zarządzaniu kryzysem nie ma zielonego pojęcia. Ów przekaz - w zestawieniu z ustawą - postawił też wyjątkowe wyzwanie dla prezydenta Dudy, który nieoczekiwanie znalazł się w zupełnie specyficznej sytuacji.


Przed feralnym gestem posłanki prezydent Andrzej Duda zapewne ustawę by podpisał, tak jak to robił w poprzednich latach. Bez specjalnego rozgłosu, nagłaśnianych nacisków i otoczki szantażu "podpiszę, jak odejdzie Kurski". Teraz jednak podpis prezydenta okazał się sprawą najwyższej wagi. I wymagał szczególnego namysłu. Duda ma do ugrania dużo, ( do stracenia też), a sytuacja wykrystalizowała się tak, że mógł on upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu: w przypadku weta uśmiechnąć się szeroko do centrum i - stawiając się otwarcie prezesowi Kaczyńskiemu, który w tej sprawie nalegał - pokazać, że (jak powiada): "Czasem trzeba zatrzymać własny obóz".


Pamiętać trzeba, że prezydent ma jeden fundamentalny cel: wygrać wybory prezydenckie, co wymaga zdobycia większej ilości głosów niż PiS, wygrywające nie tak dawno wybory parlamentarne. MUSIAŁ zatem nastąpić moment, w którym  Andrzej Duda przestanie utwardzać twardy elektorat i zacznie uśmiechać się do centrum. I ten moment właśnie nastąpił. Weto wchodziło w grę, bo chociaż nie przyciągnęłoby do Dudy elektoratu Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, czy Biedronia, ale mogło przekonać wyborców mniej zdecydowanych, dla którego propaganda TVP jest symbolem obciachu. A przynajmniej mogło go nie zniechęcić. Jednak w ogólnym bilansie głosów, które potrzebuje Duda, weto byłoby krokiem desperackim, czymś ostatecznym, czego Duda na pewno chciał uniknąć. Równocześnie chciał uniknąć "czystego" i bezkrytycznego podpisu ustawy, narażając się ( tuż przed wyborami) na hejt pod tytułem "notariusz i długopis prezesa Kaczyńskiego". Prezydent mógł zrobić także unik i wysłać ustawę do TK, żeby Trybunał zbadał zgodność nowego prawa z konstytucją. To byłby jednak scenariusz połowicznego zatroskania: panu Bogu świeczkę i diabłu ogarek. Prezydent pokazałby, że ma wątpliwości, ale zdejmuje z siebie ciężar decyzji. Opozycja straciłaby amunicję, ale polityczny koszt byłby nie do akceptacji: prezydent okazałby chwiejność i brak zdecydowania. Duda wybrał zatem rozwiązanie będące w istocie "miękkim wetem", czymś w rodzaju sytuacji w rodzaju "zjeść ciastko i mieć ciastko", co właściwie się udało. Z tego punktu widzenie dymisja Kurskiego to sukces Pałacu, chociaż za wcześnie jest wyrokować, czy ( i jak dalece) przełoży się to na sukces wyborczy.


Dlaczego tak? Jest tajemnicą poliszynela, że prezydentowi nie podoba się ton telewizji publicznej, a przede wszystkim to,  jak telewizja Kurskiego relacjonuje rzeczywistość. W tym miejscu trudno się z Dudą nie zgodzić, bo TVP INFO stało się medialnym kuriozum z odwróconą polaryzacją wobec TVN. Problem jednak jest taki, że poziom propagandy uprawianej przez TVN - aczkolwiek bezczelny i nie do zaakceptowania - opiera się na inteligentnym przekazie podprogowym w myśl kanonu: " Świadome i inteligentne manipulowanie masowymi nawykami i opiniami mas, jest ważnym elementem demokratycznego społeczeństwa". W TVP Info natomiast mamy do czynienia z przekazem obrobionym siekierą - prymitywną propagandą bez odcieni szarości, w której, owszem, przekaz opiera się na faktach, ale podawany jest z gracją słonia w sklepie z porcelaną. Jednostajnie, z częstotliwością kilkanaście razy na dobę emituje się jeden felieton filmowy, nawiązujący jakoś do tematu dnia, ale w istocie pokazujący jak to PiS jest wspaniały, a wszystkie działania opozycji, to coś poniżej dna. Na deser widz otrzymuje komentarz dyżurnego "autorytetu" , który mdli jeszcze gorzej niż sam felieton. Lekcje wychowawcze dla idiotów - tak określam tego rodzaju przekaz. Właściwie o tego rodzaju przekaz wyłącznie chodzi, bo jest kilka pozycji, których poziom jest nie tylko akceptowalny, ale wręcz dobry. Niestety, nie dotyczy to sztandarowych "Wiadomości", których właściwie nie da się oglądać.


Andrzej Duda ma też głęboko w pamięci to, jak telewizja Kurskiego potraktowała jego (zapomnianą już nieco) inicjatywę referendum w sprawie konstytucji. Ale Kurskiego nie da się obronić przede wszystkim dlatego, że skuteczność tępej propagandy w TVP INFO jest odwrotnie proporcjonalna do włożonej w nią energii. Przykładów są tony, bo chociaż medialne nagonki na Adamowicza, Zdanowską, Trzaskowskiego, Jaśkowiaka, frontmenów z POKO czy PSL-u jako partii, oparte były na bezdyskusyjnych faktach, powodowały raptowny wzrost notowań "gonionych" i spadek notowań "goniących", czyli partii Jarosława Kaczyńskiego. Niebywałe, ale Kurski i Nowogrodzka nie są w stanie zrozumieć, ze "taka to gmina" i - co gorzej - z błędów nie wyciągnęli nawet grama wniosków. To nie kto inny, ale właśnie Kurski nadmuchał balon Konfederacji, tworząc przekaz negatywny i embargo informacyjne w tym temacie. Nowym przykładem jest "antykampania" skierowana przeciwko Kidawie - Błońskiej, przy której (antykampanii) "strach się bać", czy nie zadziała efekt Zdanowskiej. Oczywiście Kurskiemu trzeba oddać, że zdecydowanie poprawił oglądalność i poziom TVP1, TVP2, TVP Kultura czy TVP Sport, ale w sensie ostrej i bezpardonowej walki politycznej Kurski sukcesów właściwie nie ma - jeżeli nie liczyć naprawdę mało "kumatych" oglądaczy TVP INFO ( de facto pisowskich lemingów), łykających wszystko bezkrytycznie i ...łopatologicznie, bo tak rzekomo trzeba.


Andrzej Duda podjął prawidłową i jedyną racjonalną decyzję, którą podjąć musiał, jeżeli chce wybory wygrać. Wyraźne zdystansowanie się od (o)błędnej polityki propagandowej telewizji publicznej to dowód, że Duda nie zakopał się we własnym grajdole, problem dostrzega i stawia prawidłowa diagnozę. To także akt odwagi, bo nie tylko bardzo mocno i wyraźnie postawił się ośrodkowi Nowogrodzkiej (w tym samemu prezesowi Kaczyńskiemu), ale także części wyborców PiS, którzy w kółko powtarzają te same oklepane, banalne i irracjonalne argumenty typu legendy o bohaterskiej walce z TVN i UE, doskonałości całego PiS, patriotyzmie ponad wszystko i Zenku Martyniuku jako zbawcy kultury narodowej. Doprawdy, nie trzeba robić "specjalnego wydania" z powodu wygłaszania banałów przez Błaszczaka i przecięciu jakiejś wstęgi przez hierarchę Kościoła. To na 100 procent brakujących Dudzie głosów nie doda ( prędzej ujmie) - zatem niech sobie to przemyśli nowy prezes TVP, a przede wszystkim otoczenie prezesa Kaczyńskiego, które nie chce wciąż wiedzieć, dlaczego zamiast uzyskania w jesiennych wyborach większości konstytucyjnej, partia zakopała się na poziomie 40-sto procentowego poparcia. Duda już jest ponad tym.





kemir
O mnie kemir

Z mojego subiektywnego punktu widzenia jestem całkowicie obiektywny.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura