kemir kemir
1833
BLOG

Nie pytaj mnie o Polskę

kemir kemir Patriotyzm Obserwuj temat Obserwuj notkę 150

To nie kochanka, ale sypiam z nią, choć śmieją ze mnie się i drwią. Taka zmęczona i pijana wciąż, dlatego nie pytaj więcej mnie. Nie pytaj mnie, dlaczego jestem z nią, nie pytaj mnie, dlaczego z inną nie....


Nie pytaj, bo odpowiedź jest oczywista. Jestem z Nią, bo Ona jest mi potrzebna. Ja też jestem Jej potrzebny, chociaż jestem tylko jej maleńką cząstką. Jestem z Nią, bo w moich żyłach płynie polska krew przodków, którzy z mlekiem swoich matek wyssali polski gen wolności i walki o Niepodległą. Jestem z Nią, bo dostąpiłem zaszczytu pamiętania o tych, którzy za Nią oddali swoje życie na bitewnych polach chwały, albo zostali zamordowani przez odwiecznych wrogów - Niemców i Sowietów. Jestem z Nią, bo mam obowiązek uronić łzę nad losem zakatowanych w ubeckich kazamatach. Jestem z Nią, bo Ją kocham i jestem z Niej dumny - bez względu na to, co Niej mówią. Brzmi patetycznie? Nie szkodzi, w końcu należę do tych nielicznych -  w skali historycznej - Polaków, którym jest dane obchodzić okrągłe sto lat niepodległości. Nikt przed nami "setki" nie obchodził, do "dwusetki" potrzeba kilku następnych pokoleń moich Polaków. Zatem mogę sobie pozwolić na duże słowa, tym bardziej, że są one pisane z serca i duszy. A co podpowiada rozum?


Rozum budzi skrajnie sprzeczne uczucia. Na jednym ich biegunie jest radość powodowana tym, że takich jak ja są miliony moich Rodaków, którzy 11 listopada chwycą wszystko, co biało - czerwone i będą świętować Jej Niepodległe Urodziny. Ich serca są zawsze w narodowych barwach i nimi się kierując, za Nią - tak jak miliony przodków - oddaliby życie i gdyby mieli je drugie -  też by je oddali. To piękne, ale też ułomne. Bo jako naród niestety mieliśmy pecha – w kluczowym momencie kształtowania się nowoczesnego społeczeństwa nie mieliśmy swojego państwa, później odzyskaliśmy je na zbyt krótko, żeby starczyło czasu na nauczenie się szacunku dla jego instytucji i praw. Po wojnie dostaliśmy państwo narzucone siłą, które szacunku nie wymagało -  wręcz przeciwnie. Od ponad dwudziestu lat mamy szansę to zmienić, wyrwać się z tego zaklętego kręgu niemocy, w którym łatwiej nam przychodziło przelewać krew niż po prostu budować silne państwo. Dziś krwi przelewać nie trzeba, ale wciąż nie nauczyliśmy się tego, że ten wspólny "dom” wymaga poszanowania prawa i reguł społecznych. Ciągle mało jest postaw obywatelskich: jestem, rozumiem, chcę współuczestniczyć w tworzeniu państwa i narodu. Chętnie postawimy kosy na sztorc, ale udział w wyborach, czy zwykłe zainteresowanie i zrozumienie dla spraw kraju, to już niekoniecznie. Z jednej strony mamy ogromne ambicje bycia mocarstwem. Z drugiej strony stać nas na szyderstwo, ironię, gdy dostrzegamy nasze wady i niedostatki. Dlaczego nie widzimy tylu fantastycznych rzeczy, które mamy wokół siebie, a gonimy za czymś, czego nie mamy, na co nas nie stać, udajemy innych niż w rzeczywistości jesteśmy? Wciąż uczymy się polskości, popełniamy błędy i w tym możemy - a nawet powinniśmy - toczyć dyskusje, spierać się i nawet brać "za czuby", bo tylko z tego może wyniknąć coś lepszego. Bo może za bardzo pogrążyliśmy się w etosie Bóg, Honor i Ojczyzna, może za bardzo pławimy się w wielbieniu i oddawaniu czci naszych klęskom i poniesionym ofiarom. Może... nie wiem, chociaż ów etos jest i pewnie jeszcze długo będzie nasz jedyny i nigdzie niepowtarzalny - bo jakże polski.


John F. Kennedy, w czasie jego słynnego, inauguracyjnego przemówienia 20 stycznia 1961 roku powiedział : Nie pytajcie, co wasz kraj może zrobić dla was, pytajcie, co wy możecie zrobić dla waszego kraju. Z kolei angielski polityk Neil Kinnock, na konferencji Labour Party w Brighton w 1983 roku, zadeklarował: Oddałbym życie za mój kraj, ale nie zgodzę się, aby kraj umarł za mnie. W krajach anglosaskich często przytacza się -  jako przykład patriotyzmu -  powiedzenie: "Right or wrong, my country”, które w nieco luźniejszym tłumaczeniu można tłumaczyć: "ma rację albo nie, ale to mój kraj”. Tych słów na pamięć powinni nauczyć się - jeśli w ogóle potrafią - ci,  którzy przedkładają prywatę nad dobro Ojczyzny, jawnie warcholą, kpią sobie z państwa prawa, sieją zamęt i skłonni są nawet doprowadzić do przelewu polskiej krwi. Róża Thun, Michał Boni, Janusz Lewandowski - zaprzańcy, którzy malują Polskę jako kraj faszystów. Durnie, obchodzący Święta Bożego Narodzenia z "nowoczesnym" pasztetem i recytowaniem idiotyzmów o puczu, zamiast polskich kolęd. Były szef dyplomacji, Radosław Sikorski, znany z „dorzynania watah”, „hołdu berlińskiego” i „robienia laski”, który podziwia w Deutsche Welle niemiecką "wstrzemięźliwość” wobec Polski, opowiada  o "oszuście” Jarosławie Kaczyńskim, któremu nie wolno wierzyć -  i pociesza Niemców, żeby się nie martwili, bo "to się zmieni za rok, gdy odsuniemy PiS od władzy”...  Gdzieś w tle pojawia się Małgorzata Gersdorf, meldująca (sic!) przywrócenie do pracy sędziów, którzy zgodnie z ustawą przeszli w stan spoczynku, pojawiają się "niezawiśli" sędziowie uprawiający politykę, politycy przejmujący rolę sędziów, wichrzyciele z mandatem poselskim,  przewożący do parlamentu w bagażnikach swoich samochodów zawodowych prowokatorów, wiece z udziałem byłych esbeków, współtwórców i obrońców stanu wojennego i równoczesne błagalne pielgrzymki do Brukseli, do Berlina - po to, żeby jęczeniem i wręcz żebraniem wymóc obcą pomoc w obaleniu "dyktatury" PiS. I "wisienka na torcie" - Donald Tusk, polski anty - premier, dla którego polskość to nienormalność, którego śmiało można nazwać niemieckim namiestnikiem w bananowej polskiej republice pod protektoratem niemieckim. Na końcu ich apologeci, dla których sensem życia stał się obłęd walki z PiS i - jeśli nie dosłowne - to przynajmniej polityczne zamordowanie Jarosława Kaczyńskiego.


Tu rodzi się drugi biegun rozterek rozumu - pogarda. Ona zabiera głos, kiedy zdrada ma uchodzić za cnotę, brak poszanowania dla demokracji za jej obronę, polityczne łajdactwo za zasady etyki. Problem w tym, ze pogarda budzi wątpliwość - wszak ci ludzie też uważają się za Polaków, za patriotów, ich dowody osobiste zdobi godło Polski i jej barwy. Mają inne poglądy, ale to ich prawo - zatem czy wolno nimi gardzić? Nie,  ale ten dylemat stawia zupełnie inne pytanie - w istocie fundamentalnie kluczowe. Czy w ogóle mam prawo  - jako spadkobierca prawdziwych polskich tradycji niepodległościowych -  traktować tych ludzi pełnoprawnie jako moich rodaków? Czy pogarda, która byłaby niewybaczalna wobec Rodaków o innych poglądach, ale szczerze kochających Polskę i chcących rozmawiać o różnych obliczach tej miłości, ma tu swoje uzasadnienie? Ano ma ..., bo przy maksimum mojej dobrej woli,  nie potrafię tych ludzi nazwać moimi Rodakami. Right or wrong, my country - oni tego nie uznają - ja nie uznaję ich. Proste.


Hanna Gronkiewicz-Waltz, która od dawna powinna być pozbawiona tego urzędu i doprowadzona siłą na przesłuchania, najpierw zapowiada, że przerwie Marsz Niepodległości, jeśli coś się zdarzy - co samo w sobie jest prowokacją - wreszcie w ogóle zakazuje przemarszu. Bo jakiś Guy, facet z podejrzaną fryzurą i taką fizjonomią, nie mający zielonego pojęcia o Polsce i Polakach, ogłosił rok temu, że w Warszawie maszerowało 60 tys. faszystów. Obłęd? Ależ nie - to starannie zaplanowana strategia zagłady narodowych patriotyzmów w imię neo - liberalizmu. w którym nie ma miejsca na narodowe tradycje, historię i flagowych Bohaterów. Od tego czasu, celowo i z premedytacją,  miesza się pojęcia patriotyzmu i nacjonalizmu. To nie ułatwia ani debaty na ten temat, ani nie sprzyja budowaniu pożądanych postaw obywatelskich. Nie są to pojęcia tożsame, ale posiadają szereg wspólnych elementów. Można zaryzykować stwierdzenie, że patriotyzm jest bazą, fundamentem dla nacjonalizmu. Ale ani nacjonalista, ani tym bardziej patriota nie jest - na litość Boską - faszystą! Kto marsz patriotów i nacjonalistów uważa za marsz faszystów jest idiotą - i tyle.


Sypiam z nią, choć śmieją ze mnie się i drwią. Niech się śmieją i drwią. Do woli. Bo oni skazani są na przeminięcie - Ona przetrwa: zawsze przetrwała, choć zniewolona, gwałcona i bita znikała na czas jakiś z rejestru żywych. I  zawsze - jak feniks z popiołów - wstawała z kolan, bardziej dumna, bardziej biało-czerwona z piastowskim orłem w koronie.... Ten pijak który mruczy coś przez sen, ze póki my żyjemy ona żyje też....


na podstawie :

Grzegorz Ciechowski : Nie pytaj o Polskę  ( w tekście wykorzystano fragmentu tekstu utworu muzycznego )

https://wpolityce.pl/polityka/420309-czy-jestesmy-narodem-zdrajcow





kemir
O mnie kemir

Z mojego subiektywnego punktu widzenia jestem całkowicie obiektywny.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo