kemir kemir
2958
BLOG

O języku Koalicji Europejskiej. Mówi wam to coś?

kemir kemir PO Obserwuj temat Obserwuj notkę 132

Posłuchałem dzisiaj wyrywkowo przemówień liderów Koalicji Europejskiej wygłoszonych na wyborczej konwencji. Przyznam, że nie rozumiem języka jakim oni się posługują i posługuje się nim szeroko rozumiana opozycja w Polsce. Na pewno nie jest to język polski, a przynajmniej nie jest to język polski komunikatywny. Typowa wypowiedź "antypisowskiego totalniaka" to w istocie puste komunikaty w pokrętnym języku sowieckim - nie mylić z rosyjskim. Pół biedy, jeśli "antypisowiec" anonimowo rozpływa się w tłumie kodziarzy - gorzej, kiedy chodzi o liderów poważnej z pozoru siły politycznej i posłów na Sejm, którzy pewną słowną solidność i znajomość procedur komunikacji powinni mieć w małym paluszku. Mówisz – zatem wiesz, o czym mówisz i słowa dokumentujesz - ta zasada jest "totalnym" posłom tak odległa, jak odległa jest Mgławica Andromedy. Weźmy wcześniejszą "programową"  wypowiedź Schetyny, w której dokonał prezentacji deklaracji programowej Koalicji Europejskiej.

" Chodziło o to, żeby Polakom dać możliwość podjęcia wielkiego wyboru i zbudowaliśmy to. Mamy pomysł, mamy zespół, mamy ludzi, mamy cel, który stawiamy przed sobą (...) Celem tym jest doścignięcie najlepszych i najbardziej rozwiniętych krajów Europy Zachodniej. To jest realizacja marzeń pokoleń Polaków, żeby być w zachodniej części Europy, żeby decydować o przyszłości kontynentu, żeby brać udział w wielkiej, wspólnej polityce. (...) Polska musi znowu być liderem UE; dzisiaj polski rząd jest w kącie, w narożniku i oddaje sprawy polskie w UE; my idziemy do Unii, żeby to zmienić, żeby usiąść przy najważniejszym stole. "


Jeżeli słowa szefa Koalicji Europejskiej rozebrać na czynniki pierwsze, to otrzymamy typowo sowiecki komunikat o awangardzie klasowej, komunikat pełen frazesów i pustosłowia, którymi sowieci i sowieccy namiestnicy w Warszawie karmili polskie społeczeństwo przez długie lata. Jedyna zmiana polega na tym, że PZPR zmieniła nazwę na POKO, a Unia zastąpiła ZSRR. Gdyby sytuacja polityczna w Polsce była już sytuacją stabilną i wolną od jawnej agresji, w której rozbrzmiewają armaty armii "zagranica" i rodzimego pospolitego ruszenia najgorszego sortu, byłby to znakomity temat szydery i błaznowania w kabaretach, ale jest wręcz przeciwnie. Bowiem sojusz skompromitowanej PO, bezideowej resztki po Nowoczesnej, imitacji PSL-u, zielonych ekoterrorystów i pezetpeerowskich zombie jest dla Polski potężnym niebezpieczeństwem -  z wagi którego chyba nie do końca zdajemy sobie sprawę.

Niebezpieczeństwo owo polega na tym, iż sowiecki język, jakim posługują się liderzy Koalicji Europejskiej to jedno z ogniw łańcucha, na którym „ojcowie założyciele” III RP uwiązali miliony Polaków. Umocowaniem tego łańcucha jest wpajane przeświadczenia, że tylko demokracja i tylko narzędzia wytworzone podczas mistyfikacji z początku lat 90- tych. mogą wyznaczać drogę polskiej państwowości i decydować o naszym losie. Jeżeli przyjrzymy się dobrze historii transformacji w Polsce i porównamy ją z historią przekształceń w innych "demoludach", to łatwo zauważymy, że tylko w III RP i tylko w Rosji wmówiono obywatelom, że przepoczwarzone reżimy komunistyczne dobrowolnie przyjęły reguły demokracji i uznając wolę suwerena podczas tzw. wyborów powszechnych, wkroczyły na drogę ewolucyjnych przemian. Od czasu, gdy komuniści dostrzegli, że kontrolowany system demokratyczny w niczym nie zagraża ich władzy, "transformacja ustrojowa” stała się wygodną metodą zrzucenia starej formy komunistycznej i zastąpienia jej nową. To genialne w swojej prostocie fałszerstwo, nie ma sobie równych w dziejach współczesnej Europy i chyba nawet świata , a poprzez analogię z państwem Putina, nieomylnie wskazuje źródło i zakres inspiracji.


Stąd właśnie bierze się ów sowiecki język komunikowania się Koalicji Europejskiej ze społeczeństwem - zresztą starannie "uszlachetnianym" przez wiadome media. Genialne fałszerstwo wręcz wymaga posługiwania się takim językiem - nie tylko dlatego, że takie jest ogniwo łańcucha, ale także z powodu ogromnego ładunku słownej, propagandowej agresji pod adresem Prawa i Sprawiedliwości, która to agresja jest w tym języku dominująca. Dzieje się tak tylko z jednego powodu - PiS, który w najczarniejszych snach autorów fałszerstwa miał rządzić rok, najwyżej dwa i boleśnie upaść w wyniku ulicznych zamieszek i unijnej presji, nie tylko rządzi już bez mała lat cztery, ale - w obliczu zbliżających się wyborów - ma autostradę do przedłużenia swoich rządów o co najmniej następne cztery lata. A zardzewiały łańcuch III RP się rwie i pęka, mocowanie już ledwo trzyma - następne cztery lata rządów PiS oznacza przetopienie łańcucha na żyletki. I o to idzie gra, w której bez kozery komuchy i "totalniacy" dmuchają w ten sam mikrofon i po sowiecku wypluwają z siebie takie same dyrdymały i brednie - na tej samej, wspólnej konwencji wyborczej. Klasyk sowieckiego języka, Włodzimierz Czarzasty, mówi, że " Nie pytajcie się nas, czy mamy lepszy, czy gorszy program niż PiS. My mamy tolerancję i uśmiech." Oj tak, tolerancja i uśmiech to znany i ceniony znak firmowy poprzedniego ustroju. Problem w tym, że tej tolerancji i uśmiechu było aż nadto i pewnego pięknego dnia - konkretnie: 29 stycznia 1990 r. zakończył się ostatni zjazd Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Sztandar PZPR został wyprowadzony z Sali Kongresowej, która wcześniej była widownią pokazów mocy "przewodniej siły narodu” i sowieckiego języka po polsku.

Panie Czarzasty - mówi to panu coś? Musi mówić, zatem idź pan do diabła, który czeka przy rozgrzanym kotle, żeby was rozliczyć za komunistyczne zbrodnie i upadlanie ludzi - razem z ich ambicjami i marzeniami. Jeszcze o tym pamiętamy, bo robiliście to - a jakże - z komunistyczną tolerancją i uśmiechem. Nie jestem - wbrew pozorom -  ślepym wyznawcą PiS, Jarosława Kaczyńskiego: widzę liczne wady i ułomności rządów PiS, które nie zawsze jasno odgradzają się od "dobrostanu" III RP, ale burzy się we mnie krew kiedy słyszę sowiecki język w ustach Schetyny, Kosiniaka, Lubnauer i komunistycznej ferajny Czarzastego. Suma wszystkich błędów, ułomności i nieudolności Prawa i Sprawiedliwości to naprawdę pikuś z tym, co czekałoby Polskę w wypadku wygranej "łańcuchowych". Polska niedoskonała, ale rozwijająca się w miarę samodzielnie, czy Polska kolonialna, zależna i poklepywana po plecach przez niemieckich "panów" Europy z siedzibą w Brukseli? 


Mówi Wam to coś?


Kemir


kemir
O mnie kemir

Z mojego subiektywnego punktu widzenia jestem całkowicie obiektywny.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka