Premier Tusk zapowiadał, że z kryzysem nie będziemy walczyć oszczędzając na edukacji. Minął się z prawdą. Dzisiaj czytamy, że rząd chce zabrać ulgi na przejazdy kolejowe co bogatszym studentom. Nie chodzi tu nawet o to, że zapewne biurokratyczne koszty całego przedsięwzięcia (sprawdzanie dochodów, różnicowanie legitymacji) mogłyby zjeść zyski. Chodzi o filozofię myślenia o nauce. Platforma uważa, że skoro jedni mają więcej to trzeba im zabrać, żeby było „sprawiedliwie”. My uważamy, że sprawiedliwiej jest, gdy daje się tym, którzy mają mniej.
A dawać należy przede wszystkim równe możliwości rozwoju i samorealizacji. Zaczynając jak najwcześniej, czyli już od edukacji przedszkolnej. Chcemy, aby była ona finansowana przez państwo a nie samorządy, które na przedszkolach oszczędzają. Czyli, żeby przedszkola były tak samo dostępne jak podstawówki. Wówczas zmniejszy się problem dziedziczenia pozycji społecznej swoich rodziców.
Konsekwentnie wyznajemy tę filozofię również w kwestii edukacji na poziomie wyższym. Państwo powinno zwiększać, a nie ograniczać możliwość bezpłatnego studiowania. Do nas nie przemawia argument, że skoro połowa płaci, to płacić mają wszyscy. Na odwrót. Docelowo studia dla wszystkich chętnych powinny być bezpłatne. Jak w Szwecji, czy Finlandii.
Studenci zebrali już wymaganą liczbę podpisów pod obywatelskim projektem ustawy w sprawie przyznania im 49-procentowej ulgi na przejazdy kolejowe. W pełni popieram ten pomysł. Właśnie dlatego, że jest kryzys. W obecnej sytuacji państwo powinno pomóc studentom. Inwestycja w edukację i naukę to najlepsza metoda na kryzys.
Inne tematy w dziale Polityka