W grudniu 1977 r. Tomasz Dedek był studentem pierwszego roku Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej. Wracał z suto zakrapianej studenckiej imprezy do domu pod Warszawą. Wsiadł do pociągu i zasnął. Gdy się obudził, stwierdził, że nie ma torby i dokumentów. Na drugi dzień zgłosił się na komendę MO w podwarszawskim Komorowie.
Już tydzień po tym jak w pociągu zgubił dokumenty, SB przeprowadziła z nim rozmowę. Dedek szczegółowo opowiedział o swoich studiach. Mówił o roli, jaką na uczelni odgrywa organizacja partyjna i Socjalistyczny Związek Studentów Polskich, do którego należał.
Wątpliwości rodzą się wśród słuchaczy pierwszych roczników, zwłaszcza gdy słyszy się o działalności Studenckiego Komitetu Solidarności przy Uniwersytecie Warszawskim, wspierającego działalność Komitetu Samoobrony Społecznej KOR – opowiadał Dedek.
W trakcie rozmowy z esbekiem podał przykłady ludzi, którzy nie zgadzali się ze słuszną linią partii. Mówił, że należeli do nich Ryszard Peryt i Krzysztof Zaleski z wydziału reżyserii PWST.
Z okresowych ocen współpracy sporządzonych przez SB w maju 1985 r. i w czerwcu 1986 r. wynika, że w swoich raportach Papkin donosił też na Krzysztofa Kolbergera i Piotra Grabowskiego. Formalnie współpraca Tomasza Dedka z SB zakończyła się 6 września 1989 r.
Kolejny tewulec, który czekał, aż go znajdą w archiwach IPN. Na co liczył? Miał przynajmniej trochę jaj
Tomasz Dedek nie zaprzecza swoim kontaktom z SB. - Byłem TW. Pamiętam, że miałem pseudonim Papkin. Nie zamierzam walczyć z faktami. Zrobiłem podłą i nikczemną rzecz i nie będę szukał dla siebie usprawiedliwienia – mówi aktor w rozmowie z „Wprost". Przyznaje też, że brał od bezpieki pieniądze. – To był przejaw jakiegoś mojego cwaniactwa. Dziś uważam, że była to najbardziej obrzydliwa rzecz, jaką zrobiłem – mówi.
Warto chyba zobaczyc TW Papkin:
Komentarze