- Panowie, poprosiłem was…, hehe „panowie, poprosiłem”, echhh, te filmy, no dobra, się jednak człowiek wczuwa. Panowie. Co mamy?
- Spoko jest. Zero wahań, szczekają jak szczekali. Jedź do Skandynawii, rób swoje, pamiętaj tylko, żeby się w czapkach nie dać sfotografować, bo mamy taką specjalną na orędzie, ale o tym potem. I tyle…
- Co ty mi tu pierdaczysz?! Zrzekł się na dobre immunitetu?
- Zrzec się zrzekł, ale pisiory znowu mówią, że może zrzekł się pod przymusem. I że może nie przyjmą, że trzeba zbadać. A jaki przymus przecież?
- Mówiłem, żeby nie wszyscy na raz się odcinali!
- Ja to mówiłem, przepraszam, ty odcinałeś się jako trzeci z kolei…
- Jako drugi…
- Jako trzeci!
- Jako PIERWSZY!
- Okej okej.
- Ale szefie, jest jeszcze taka akcja, że tych nagrań z komórki dupodajek jest podobno więcej. Pracujemy z senatorem nad tym, bo on część zakitrał, sam z gołą dupą, jak powiedział, nie popłynie.
- Wilki! Kiedy będzie coś wiadomo? Nie chce ze mną gadać dalej?
- Nie chce. Ale będziesz wiedział pierwszy co idzie w enter.
- Myślę. A wy, analiza…, ale durne te nazwy, teraz dopiero widzę, no wy papudraki – co tam?!
- Milczenie do świąt, żadnych bezpośrednich akcji, deforestacja na szczycie, fota z Klintonem…, Obamą znaczy się, już zamówiona, sukces, powrót, święta, orędzie przed nim, a nie po nim. My w tym czasie dajemy do pieca.
- Co… debile… dajecie… do pieca?!
- E, no mamy taka koncepcję. Że agent Tomek się obudził na senatorze. Przebrał się, to dla niego normalka, potem przebrał senatora, kusił kusił, aż wykusił…
- Ale senator już na naszym śmietniku jest, mówiłem ja, mówił Grzesiek i mówił…
- No tak, ale senator nasz, ale trochę nie nasz. Czułeś się z nim kiedyś jak z przyjacielem?
- Z kim kurwa?
- No kumplowałeś się?
- Czy ja wiem… Taki tam senator na alibi, normalnie.
- No właśnie. On tak naprawdę nie jest nasz. On jest ich. I tak trzeba trzymać. Że Tomek nie może już naszych szczuć, to szczuje swoich. A to znaczy, że…
- że…
- …że Kaczorowi Kamiński urwał się z łańcucha i już swoich kąsa, wścieklizna jedna.
- …ufff, no i co?
- No i że my na wściekliznę nie pozwalamy, że nie w wielkim czasie świąt rodzinnych, że zaszczepimy Polskę na wściekliznę.
- Może by jednak nie o szczepionkach?
- Hm…, no tak. Że wygonimy z Polski wściekłe węże, wszystkie węże, jak święty Patryk z Irlandii wygonił…
- Spierdalajcie!

Mieszkańcy Bulandy, jednakowoż, wciąż z niej uciekają. Tak się tam przyzwyczajono do bycia wiecznie dymanym, że zaczęli dymać siebie nawzajem. Opresja przeszła w self-service, jesteśmy pierwszym samouciskowym narodem świata. P. Czerwiński, Przebiegum życiae
A chłopaki jak chłopaki. Generalnie nie różnimy się. Ja, emigrant ze swoim odrzuceniem roli emigranta (odrzucam ją od pierwszego dnia tutaj), poruszam się po świecie jak piłkarz, któremu pękła gumka w spodenkach, ale jest dobre podanie, więc zapierdziela się w jej stronę trzymając gacie jedną ręką. Może gola się strzeli jakiego, a gacie się przecież wymieni. Oni w Polsce, w swoich rolach i zawodach, bez obciążenia emigranckiego, w kraju swoim, z językiem swoim i przyjaznym państwem – podobnie. Wolność, pomysły, projekty, działania... - ale też z jedną cały czas, od 20 lat, ręką trzymający galoty projektów, spłacanych kredytów, bezpiecznych i niebezpiecznych związków. Nie ma radości w tej grze, nie ma fascynacji tym sportem jakim jest życie. Nie jesteśmy chyba dziś narodem czerpiącym radość. Nie ma jej na ulicy, w rozmowie, przy grillu czy na zakupach. Żeby radość zresztą czerpać trzeba mieć źródło jakieś.
Sign by Danasoft - For Backgrounds and Layouts
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka