Gorzko mi zawsze, kiedy dowiaduję się, że - dotychczas uznawany przeze mnie za porządnego - człowiek ma na koncie świństwa. Na dodatek, choć to niekonieczne przecież, świństwa udokumentowane w archiwach. Gorzko tym bardziej jest w sytuacji, gdy np. 20 czy 15 lat temu widziałem danego człowieka jako chorążego sztandaru, pod którym i ja swoje kroki stawiać chciałem, stawiałem, a teraz – proszę bardzo – on złamas, a nie żaden chorąży.
Ujawnione i nieujawnione świnie staną przed sądem ludzkim i/lub boskim i sądzę, że jedną z przewin, zarzutem ważkim im postawionym, będzie zdrada takiego jakiegoś prostego, gorycz dziś z powodu tej zdrady odczuwającego, człowieka. I jak na razie w tym wywodzie jest wszystko proste.
Rzecz się komplikuje w jednym momencie: oto złamasom wyciąga się coraz powszechniej nie ich złamanie, nie ich osobistą hańbę, nie chwiejną i oportunistyczną postawę, ale – ich konkretne, a „godzące w sojusze” zachowania w przeszłości. Splata się w jedno osobisty upadek człowieka z szerokim arsenałem upokorzeń, których nie szczędził swoim przeciwnikom PRL.
Coraz częściej zarówno w prasie jak i tutaj, w s24 epatuje się elementami ich „walki z komuną”, wspomina się z sarkazmem i niedowierzaniem lata/miesiące/doby aresztowania, pobicia, szykany i wszystkie te doznania stawia się pod znakiem zapytania. Wątpliwości się mnoży, sprowadza się niezauważalnie i bezkrytycznie sprawę do równania – jeśli byłeś pobity i/lub aresztowany, to kto wie, co z ciebie za ziółko i co tam masz na sumieniu. Pobity, aresztowany i przesłuchiwany miałeś więcej możliwości, by się zhańbić i kto wie, kto wie...
Doszło nawet paradoksalnie do tego, że fakt braku udziału w jakiejkolwiek działalności opozycyjnej stał się walutą, którą z dumą rzucić można na ladę: „oto ja nie miałem z tym niczego wspólnego, nie drukowałem, nie pisałem, nie brałem pałą, nie ganiałem się z zomowcami ergo – jestem poza tym wszystkim.”. Jakby represje pośrednio katalizowały spodziewany, a nieuchronny upadek. I to jest , na moje przynajmniej oko, bardzo niebezpieczne, nieuprawnione i nieuczciwe.
Poprzez taki zabieg odbiera się wiarygodność wielu ludziom; szczególnie tym, którym do głowy nie przyszłoby chwalić się dzisiaj jakąś odsiadką, pobiciem, szantażem czy zwykłą relegacją. Nie wszystkie złamasy były represjonowane, nie zawsze represje dotykały zdradzieckich świń. Z drugiej strony można też nie być zdradziecką świnią mimo tego, że się było represjonowanym.
Żebyśmy tylko tego nie pogubili!
Mieszkańcy Bulandy, jednakowoż, wciąż z niej uciekają. Tak się tam przyzwyczajono do bycia wiecznie dymanym, że zaczęli dymać siebie nawzajem. Opresja przeszła w self-service, jesteśmy pierwszym samouciskowym narodem świata. P. Czerwiński, Przebiegum życiae
A chłopaki jak chłopaki. Generalnie nie różnimy się. Ja, emigrant ze swoim odrzuceniem roli emigranta (odrzucam ją od pierwszego dnia tutaj), poruszam się po świecie jak piłkarz, któremu pękła gumka w spodenkach, ale jest dobre podanie, więc zapierdziela się w jej stronę trzymając gacie jedną ręką. Może gola się strzeli jakiego, a gacie się przecież wymieni. Oni w Polsce, w swoich rolach i zawodach, bez obciążenia emigranckiego, w kraju swoim, z językiem swoim i przyjaznym państwem – podobnie. Wolność, pomysły, projekty, działania... - ale też z jedną cały czas, od 20 lat, ręką trzymający galoty projektów, spłacanych kredytów, bezpiecznych i niebezpiecznych związków. Nie ma radości w tej grze, nie ma fascynacji tym sportem jakim jest życie. Nie jesteśmy chyba dziś narodem czerpiącym radość. Nie ma jej na ulicy, w rozmowie, przy grillu czy na zakupach. Żeby radość zresztą czerpać trzeba mieć źródło jakieś.
Sign by Danasoft - For Backgrounds and Layouts
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka