oranje oranje
60
BLOG

na dublińskim bruku

oranje oranje Polityka Obserwuj notkę 5

Stoi sobie facet przed polskim biurem rachunkowo-podatkowo-prawnym, którym kieruje tu w Dublinie znajomy historyk z Wrocławia. Do niego (historyka) zgłaszają się wszyscy Polacy, którzy załatwiają irlandzkie zasiłki dla dzieci, którzy chcą założyć tu małą firmę…, słowem: wszyscy, którzy mają interes, a nie znają języka angielskiego na tyle nawet, by w Tax Office zapytać, czy aby nie zatrudniono tu ostatnio polskiego konsultanta…

 

No, ale nic, historyk przełyka od nich obelgi w stylu „panie mecenasie”, bo i tak go traktują sądząc, że wypełnienie irlandzkiego pit-a to zadanie dla prawnika z dyplomem Trinity College.

 

Wspomniany na początku obywatel RP stał przy płocie, bo kolejka była do biura i jakoś tak na papierosie zgadało mi się z nim. W żołnierskich słowach poinformował mnie jakaż to sprawa go tu przywiodła.

 

Jako, że jest już rezydentem (po roku pracy czy dwóch zyskuje się taki status) rzucił pracę i złożył wniosek o przyznanie mieszkania socjalnego. Tułał jakiś czas po hostelach (za które już płaciła Wyspa), ale w końcu dostał opłacaną przez Wyspę klitkę-kawalerkę i 170 czy też 180 euro na tydzień, żeby w ogóle przeżył.

 

Problem wszakże polegał na tym – i problem ten sprowadził do pod drzwi historyka – że w umowie, bo jakiś tam kwit w końcu musiał podpisać, stało, że w mieszkaniu tym nie będzie się spożywało alkoholu.

 

No, ale: jak nie spożywać, jak przykładowych sześć Tyskich w off-licence kosztuje 9 euro? No jak?! Spożywał, spożywał, aż pewnego dnia zaszedł z wizytą urzędnik zapytać, czy aby nie brakuje mu niczego…

 

Zastał go przy browarach i w efekcie pozostawił na stole kopię pisma, które rodak podpisał zresztą, że złamawszy umowę sam się zdegradował do roli bezdomnego.

- Jedno kurwa piwko, no góra dwa, a on taki nieużyty… - opowiadał.

- A na jaką cholerę tu stoisz?

- A bo prawnik może odkręci, załatwi…

 

Złamał irlandzkie prawo. Nie podporządkował się. Dostał po garach i nikt go nie żałuje, choć to było tylko jedno, góra dwa piwka.

 

Chciałem mu poradzić obywatelskie nieposłuszeństwo i zebranie oświadczeń innych lokatorów socjalnych mieszkań (nie tylko Polaków, nie tylko!), żeby może przekonał rząd Irlandii o błędzie i żeby wywarli wspólnie nacisk na bezduszne prawo. Żeby zawstydzili się jego twórcy. Ale takie numery tu przechodzą. To nie Polska i nie Belgia.

 

Poszedł na bruk.

 

 

oranje
O mnie oranje

Mieszkańcy Bulandy, jednakowoż, wciąż z niej uciekają. Tak się tam przyzwyczajono do bycia wiecznie dymanym, że zaczęli dymać siebie nawzajem. Opresja przeszła w self-service, jesteśmy pierwszym samouciskowym narodem świata. P. Czerwiński, Przebiegum życiae A chłopaki jak chłopaki. Generalnie nie różnimy się. Ja, emigrant ze swoim odrzuceniem roli emigranta (odrzucam ją od pierwszego dnia tutaj), poruszam się po świecie jak piłkarz, któremu pękła gumka w spodenkach, ale jest dobre podanie, więc zapierdziela się w jej stronę trzymając gacie jedną ręką. Może gola się strzeli jakiego, a gacie się przecież wymieni. Oni w Polsce, w swoich rolach i zawodach, bez obciążenia emigranckiego, w kraju swoim, z językiem swoim i przyjaznym państwem – podobnie. Wolność, pomysły, projekty, działania... - ale też z jedną cały czas, od 20 lat, ręką trzymający galoty projektów, spłacanych kredytów, bezpiecznych i niebezpiecznych związków. Nie ma radości w tej grze, nie ma fascynacji tym sportem jakim jest życie. Nie jesteśmy chyba dziś narodem czerpiącym radość. Nie ma jej na ulicy, w rozmowie, przy grillu czy na zakupach. Żeby radość zresztą czerpać trzeba mieć źródło jakieś. Sign by Danasoft - For Backgrounds and Layouts

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (5)

Inne tematy w dziale Polityka