Zastępca szefa irlandzkiej policji przyjął mnie bez większych ceregieli, usadził na krześle i zapytał, co mnie sprowadza. – Chciałbym, by wypowiedział się pan na temat Polaków, którzy przyjechali na Wyspę – odparłem. – W skrócie to jest tak, że chciałbym mieć z moimi takie kłopoty, jakie mam z twoimi – powiedział.
Nie bardzo mi się chciało wierzyć, więc drążyłem.
- Narkotyki?
– To nie wasza specjalność. Owszem, wpadnie czasem polski student z tabletami czy kobieta przewożąca „paczkę znajomej” z Amsterdamu. Ale to drobiazgi w porównaniu z… - tu ugryzł się w język czekając na następne pytanie.
- Rozboje?
- Nie chodzicie z bronią, nie jesteście u siebie, a kradniecie - co najwyżej - wódkę w Lidlu.
- Samochody?
- No i gdzie, za przeproszeniem, taki Polak pojedzie ukradzionym samochodem? Z Cork do Belfastu i nazad?! Poza tym nie lubicie kierownicy po prawej stronie.
- Przestępstwa podatkowe?
- Za krótko tu jesteście, to się dopiero okaże. Nasz rząd obawiał się, okazało się, że bezpodstawnie, turystyki socjalnej. Że rozprujecie nam budżet pobieraniem przeróżnych świadczeń socjalnych. Nie ma tego w waszym przypadku…
Szukałem dziury w całym i znalazłem taką, że czasem ktoś komuś po łbie da w ramach „tak szumieć, tak po polsku w mordę bić”. Najczęściej zresztą w sobotni wieczór w ramach świętowania wypłaty w którymś z polskich pubów.
(Osobiście uważam, że polscy przestępcy boją się miejsc oblanych z każdej strony wodą. Na wyspach czują się nieswojo, nie ma jak fury skręcić i bryknąć do Rajchu albo i dalej… Ciekawe zresztą byłoby porównanie przestępczości Świnoujścia (leży wszak na wyspie) z innymi miejscowościami tej samej wielkości w Polsce, ale to już nie jest wyzwanie dla mnie…).
Policjant (Gardai) powiedział ponadto, że współczuje nam trochę, bo rozumie naszą sytuację jako „zwykły Irlandczyk” czyli światowy ekspert w temacie: „emigracja”. – Stres rozstania, odrębna kultura, obcy język, nieznane procedury… - wyliczał. Zapytałem później polskiego ambasadora o to samo i jego opinia była bardzo podobna.
Dowiaduję się, że w niedalekiej przyszłości tzw. Polonia będzie mogła wybierać posłów i senatora RP. Już widzę ten najazd kandydatów na wyspę w ramach kampanii. Już widzę obecną opozycję wysyłającą kandydatów do setek tysięcy potencjalnych wyborczych szabel. Za kandydatami pojawią się lobbujący, za lobbującymi politycy, za politykami…, a zostawcie nas tu w spokoju! Będziemy chcieli, to się sami brykniemy na wybory do Polski.
Zostawcie Wyspę bez mafii!
Mieszkańcy Bulandy, jednakowoż, wciąż z niej uciekają. Tak się tam przyzwyczajono do bycia wiecznie dymanym, że zaczęli dymać siebie nawzajem. Opresja przeszła w self-service, jesteśmy pierwszym samouciskowym narodem świata. P. Czerwiński, Przebiegum życiae
A chłopaki jak chłopaki. Generalnie nie różnimy się. Ja, emigrant ze swoim odrzuceniem roli emigranta (odrzucam ją od pierwszego dnia tutaj), poruszam się po świecie jak piłkarz, któremu pękła gumka w spodenkach, ale jest dobre podanie, więc zapierdziela się w jej stronę trzymając gacie jedną ręką. Może gola się strzeli jakiego, a gacie się przecież wymieni. Oni w Polsce, w swoich rolach i zawodach, bez obciążenia emigranckiego, w kraju swoim, z językiem swoim i przyjaznym państwem – podobnie. Wolność, pomysły, projekty, działania... - ale też z jedną cały czas, od 20 lat, ręką trzymający galoty projektów, spłacanych kredytów, bezpiecznych i niebezpiecznych związków. Nie ma radości w tej grze, nie ma fascynacji tym sportem jakim jest życie. Nie jesteśmy chyba dziś narodem czerpiącym radość. Nie ma jej na ulicy, w rozmowie, przy grillu czy na zakupach. Żeby radość zresztą czerpać trzeba mieć źródło jakieś.
Sign by Danasoft - For Backgrounds and Layouts
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka