Parę miesięcy temu pojechałem na Phoenix Park: pani prezydent Republiki Irlandii zgodziła się ze mną porozmawiać o różnych polskich na Wyspie duperelach.
No to pojechałem.
„Na bramie” oczywiście wiedzieli, że przyjedzie taki i taki, a ja swoją takość i takość uwierzytelniłem prawem jazdy kategorii be. Bo innego ID nie miałem przy sobie.
A jakże.
Nikt, literalnie nikt – nie chciał dowiedzieć się, co mam w kieszeni czy też w plesaszku.
Żadnych straży, bramek, szykan, które dręczą podczas byle procesu w byle sądzie wojewódzkim.
Rozmawiałem z nią, ktoś tam przyniósł kawę i paluchy, a wewnątrz mojej steranej głowy komiksowo rozwijałem symilarny scenariusz: jutro w nagłówkach wszystkich gazet świata: „Wariat z Polski udusił i zastrzelił głowę Republiki Irlandii albo może i odwrotnie”.
Do czego zmierzam?
Nie wolno nie sprawdzać wariatów z Polski!
Ale bym beknął, gdyby ona na chwilę poszła do łazienki...
Bo to było po szóstej!
Mountjoy jak nic. C-nie?!
http://www.solsticeartscentre.com/images/_last_call.jpg
(fot. solsticeartscentre)
Mieszkańcy Bulandy, jednakowoż, wciąż z niej uciekają. Tak się tam przyzwyczajono do bycia wiecznie dymanym, że zaczęli dymać siebie nawzajem. Opresja przeszła w self-service, jesteśmy pierwszym samouciskowym narodem świata. P. Czerwiński, Przebiegum życiae
A chłopaki jak chłopaki. Generalnie nie różnimy się. Ja, emigrant ze swoim odrzuceniem roli emigranta (odrzucam ją od pierwszego dnia tutaj), poruszam się po świecie jak piłkarz, któremu pękła gumka w spodenkach, ale jest dobre podanie, więc zapierdziela się w jej stronę trzymając gacie jedną ręką. Może gola się strzeli jakiego, a gacie się przecież wymieni. Oni w Polsce, w swoich rolach i zawodach, bez obciążenia emigranckiego, w kraju swoim, z językiem swoim i przyjaznym państwem – podobnie. Wolność, pomysły, projekty, działania... - ale też z jedną cały czas, od 20 lat, ręką trzymający galoty projektów, spłacanych kredytów, bezpiecznych i niebezpiecznych związków. Nie ma radości w tej grze, nie ma fascynacji tym sportem jakim jest życie. Nie jesteśmy chyba dziś narodem czerpiącym radość. Nie ma jej na ulicy, w rozmowie, przy grillu czy na zakupach. Żeby radość zresztą czerpać trzeba mieć źródło jakieś.
Sign by Danasoft - For Backgrounds and Layouts
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura