oranje oranje
66
BLOG

Polski Hipokrates w Irlandii

oranje oranje Polityka Obserwuj notkę 5

Nie ma śmiechu: Dublin na pewno, a prawdopodobnie inne miejsca na Wyspie też, opanowane są przez różne epidemie. Życiu Polaków one bezpośrednio nie zagrażają, ale z pewnością lżejszym pobytu w Irlandii nie czynią i przypominają polskie stany chorobowe.

 

Jeden z polskich lekarzy przyjmujących w Dublinie, jak się wydaje, odkrył nową epidemię. Ostatnimi czasy zgadałem się z kilkoma facetami, którzy postanowili go odwiedzić dzięki czemu stali się jego pacjentami. Objawy mieli podobne, a to:

- ból gardła,

- łamanie w kościach,

- zapchany nos i zatoki

- niechęć do optymistycznego postrzegania rzeczywistości, które to objawy właściwe są jednostce chorobowej o nazwie: przeziębienie.

 

Lekarzem nie jestem, wcisnąć mi można każdą chorobę. Z podobnego założenia wychodzili moi rozmówcy. U wszystkich pan doktor rozpoznał ni mniej ni więcej tylko: astmę oskrzelową. U mnie zresztą też.

Astma oskrzelowa to nie w kij dmuchał, więc każdy zmartwił się srodze i w duchu postanowił mniej palić, zdrowiej się odżywiać słowem: zaprzestać rabunkowej gospodarki własnym, pożal się Boże, organizmem. Niezależnie od tego każdy z nas zapłacił za wizytę oraz otrzymał od pana doktora szkic przyszłego długofalowego leczenia. W perspektywie było oczywiście skierowanie na komplet badań (na okoliczność wspomnianej astmy) oraz zupełnie „do zrealizowania jak najszybciej” wypisane na recepcie leki, które w kilku przypadkach astmatyków nie mieściły się na jednej kartce.     

Od razu napiszę, że nie podważam kwalifikacji lekarza. To, że akurat przypadkiem spotkałem się z astmatykami oskrzelowymi oznaczać może, że z takimi widać przebywam i kto wie – choć to nie jest choroba zakaźna – może się i zarażamy each other. Że wszyscy wątpiliśmy w swoją astmę oskrzelową też nie dowodzi niczego, bo chory człowiek zwykł się okłamywać i liczyć na to, że cud się stanie i uniknie kopnięcia w kalendarz.

„Wszystko to być może” - jak pisał biskup Krasicki i nic profanom do tego, by oceniać zalecenia lekarzy, którzy przecież oprócz egzaminów składali przysięgę Hipokratesa.

Jedną rzecz wszakże trzeba napisać i ocenić ją wolno, bo nie jest zastrzeżona dla posiadaczy dyplomu akademii medycznej.

Oto każdy z nas – świeżo upieczonych astmatyków – otrzymał spis leków na recepcie kosztujący w aptece grubo ponad 150 euro. Dodam, że większość wykupiła, bo podając numer pps płaci się „jedynie” 85 euro.

Cena leków i ich zestaw też mogłoby zresztą być zbiegiem okoliczności, gdyby nie fakt, że każdemu z nas pan doktor polecał konkretną aptekę mieszczącą się nieopodal jego gabineciku. Że właśnie „tam i tam” najlepiej zaopatrzyć się w leki, właśnie tam warto zrealizować wypisane przez niego recepty!

Bo zniżki tam macie, a i leków nie zabraknie!

Przypomina mi się film z Chaplinem: jest w nim Chaplin szklarzem, który wstawia w domach wybite szyby. Każdego ranka wyruszając do pracy przodem wypuszcza swojego wspólnika z procą. Zysk jest pewny, podział wieczorem.

Cholera by wzięła takie praktyki!

Z Polski wyjechali, a polskę przywieźli!
oranje
O mnie oranje

Mieszkańcy Bulandy, jednakowoż, wciąż z niej uciekają. Tak się tam przyzwyczajono do bycia wiecznie dymanym, że zaczęli dymać siebie nawzajem. Opresja przeszła w self-service, jesteśmy pierwszym samouciskowym narodem świata. P. Czerwiński, Przebiegum życiae A chłopaki jak chłopaki. Generalnie nie różnimy się. Ja, emigrant ze swoim odrzuceniem roli emigranta (odrzucam ją od pierwszego dnia tutaj), poruszam się po świecie jak piłkarz, któremu pękła gumka w spodenkach, ale jest dobre podanie, więc zapierdziela się w jej stronę trzymając gacie jedną ręką. Może gola się strzeli jakiego, a gacie się przecież wymieni. Oni w Polsce, w swoich rolach i zawodach, bez obciążenia emigranckiego, w kraju swoim, z językiem swoim i przyjaznym państwem – podobnie. Wolność, pomysły, projekty, działania... - ale też z jedną cały czas, od 20 lat, ręką trzymający galoty projektów, spłacanych kredytów, bezpiecznych i niebezpiecznych związków. Nie ma radości w tej grze, nie ma fascynacji tym sportem jakim jest życie. Nie jesteśmy chyba dziś narodem czerpiącym radość. Nie ma jej na ulicy, w rozmowie, przy grillu czy na zakupach. Żeby radość zresztą czerpać trzeba mieć źródło jakieś. Sign by Danasoft - For Backgrounds and Layouts

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (5)

Inne tematy w dziale Polityka