oranje oranje
85
BLOG

Irlandia: biją świnie na alarm

oranje oranje Polityka Obserwuj notkę 4

Irlandczycy powiedzieli „nie” dla TL i w nosie mają teraz przepychanki na Hradzie czy naciski na Kaczyńskiego. Ugrają swoje (niekoniecznie nawet mówiąc „tak”) i wcale, ale to wcale się nie wstydzą. Aż wstyd, że się nie wstydzą. Zabawne, że za Irlandczyków nie wstydzi się premier ani prezydent (ka) Irlandii – ale jakże się wstydzić, skoro to Irlandczycy posadzili ich na lukratywnych stołkach?!

Wokół Irlandii trwa taniec, kombinują na wszystkie strony w Brukseli co by tu Wyspiarzom wcisnąć, jaką czapkę śliwek sprezentować, żeby w końcu przepchnąć TL przez tryby bezpośredniego irlandzkiego wyrażenia woli. A tymczasem wcale nie jest powiedziane, że lud spod znaku Shamrocka zmieni zdanie i tym razem zagłosuje na „tak”.

Oczywiście strategią Sarko Farko i reszty jest postawienie Irlandczyków w sytuacji: „wszyscy chcą, to może i Wy zechcecie, nie bądźcie jak cukier w baku, macie tu to i tamto i jeszcze tamto”. Ale to i tak nie przesądza sprawy – jak tak widzę Irlandczyków w domu i zagrodzie to wcale się nie zdziwię, jeśli przyjmą postawę Ziutka Kaziuków z Konopielki, który mimo bicia po dupie „zaciął się, srul”.

Mogą mylić się wizjonerzy twierdzący, że brukselskie benefity i recesja złagodzi negatywną determinację konserwatywnego i katolickiego – sorry, nic nie poradzę - elektoratu. „Fuck recession” – taki napis wywiesili właściciele jednego ze sklepów z elektroniką w centrum Dublina. I sprzedają aż miło. W marketach mamy „recesyjne obniżki” i wyprzedaże jeszcze przed świętami. Wprawdzie świniny nie ma, choć świnie biją na alarm. Biją na alarm w podwójnym sensie: biją (zabijają) je, bo toksyczne oraz same świnie biją na alarm, że są zabijane. Ale skomplikowane.

A Irlandczycy w tym wszystkim bawią się nieźle – w końcu toksyny w świninie są dla nich tylko jedną z wielu trucizną (i buch jamesona), w końcu kasy tu nie było przez stulecia i jak znowu nie będzie, to wszystko wróci do normy. Wielkie mi hallo – pobalowało się na karnawale w przebraniu tygrysa celtyckiego, teraz czas wrócić do domu i wyleczyć kaca.  – Bawicie się jak na Titanicu – miał powiedzieć Jeremy Clarkson, brytyjski felietonista, obrzucany tortami kierowca testowy znany z Top Gear. - Titanica zwodowano w Belfaście, u Brytoli, niech się wali na pysk – odpiera Robbie z mojej firmy i biegnie do Paddy Power obstawić Arsenal.

Oczywiście, że Irlandia posiada swoich „młodych, wykształconych z wielkich miast”, ale – na moje oko – wszyscy oni nie mają zamiaru od razu lecieć do urny z zieloną kartką w zamian za gesty dobrej woli płynące z kontynentu. Młodzi, wykształceni – wciąż na moje oko - chrzanią Europę. Irlandia należy do Stanów i trochę do Australii. Ot – takie mają położenie geopolityczne.

Nawet jadąc na rowerze, nawet w Dublinie Irlandczyk lubi się przeżegnać na widok mijanego kościoła. Nie tylko moher, nie tylko. – Puste gesty – ktoś powie. Może i puste. Poczekam na te pełne, które z pozornie pustych wypływają. Jak by ich tu ugryźć?

oranje
O mnie oranje

Mieszkańcy Bulandy, jednakowoż, wciąż z niej uciekają. Tak się tam przyzwyczajono do bycia wiecznie dymanym, że zaczęli dymać siebie nawzajem. Opresja przeszła w self-service, jesteśmy pierwszym samouciskowym narodem świata. P. Czerwiński, Przebiegum życiae A chłopaki jak chłopaki. Generalnie nie różnimy się. Ja, emigrant ze swoim odrzuceniem roli emigranta (odrzucam ją od pierwszego dnia tutaj), poruszam się po świecie jak piłkarz, któremu pękła gumka w spodenkach, ale jest dobre podanie, więc zapierdziela się w jej stronę trzymając gacie jedną ręką. Może gola się strzeli jakiego, a gacie się przecież wymieni. Oni w Polsce, w swoich rolach i zawodach, bez obciążenia emigranckiego, w kraju swoim, z językiem swoim i przyjaznym państwem – podobnie. Wolność, pomysły, projekty, działania... - ale też z jedną cały czas, od 20 lat, ręką trzymający galoty projektów, spłacanych kredytów, bezpiecznych i niebezpiecznych związków. Nie ma radości w tej grze, nie ma fascynacji tym sportem jakim jest życie. Nie jesteśmy chyba dziś narodem czerpiącym radość. Nie ma jej na ulicy, w rozmowie, przy grillu czy na zakupach. Żeby radość zresztą czerpać trzeba mieć źródło jakieś. Sign by Danasoft - For Backgrounds and Layouts

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Polityka