„Małpa po to zeszła z drzewa, żeby pszczoła nie musiała pracować” – taki wniosek zapisałem sobie po 90-minutowych ćwiczeniach przedmiotu „Ekonomia polityczna socjalizmu”. Rok był 1986 czy coś koło tego.
Pani świeżo upieczona magister ekonomii socjalizmu o imieniu Iwona (sprawdziłem na naszej klasie, bo nazwisko z indeksu pamiętałem, bo pałę dostałem, gruba beczka się zrobiła, stara panna, dobrze, dobrze…) przekonywała nas do różnych sprawek.
W sumie to nie wiem nawet, czy przekonywała do sprawek złych czy dobrych, bo ekonomia socjalizmu była obowiązkowa na Wszystkich Wydziałach W Całej Polsce i obdarzono nią nawet nas – pożal się Boże – filologów in spe.
Dalekich w wieku 20 lat i w czasach rzucania kamieniami od rozważań jej bliskich. Dlatego dumny i tak jestem z wniosku o pszczole i małpie.
A ona coś tam do nas z wykresami startowała i tezami, że „potrzeby ludzkie są ekwiwalentne” – jeszcze mówiła.
Z tą małpą zaś chodziło o to, że to człowiek, (który pochodzi od małpy przecież, która zeszła z drzewa) wymyślił teorię, że praca jest uświadomioną koniecznością. Tak chyba było. I że dzięki temu przysłowie: „pracowity jak pszczoła” jest bez sensu, bo pszczoła nie pracuje, tylko się trudzi. A trud to nie praca!
I to jest słowo na pierwszą niedzielę po koronacji. Nie, żebym był rasistą!
Jestem pszczołą na emigracji.
Mieszkańcy Bulandy, jednakowoż, wciąż z niej uciekają. Tak się tam przyzwyczajono do bycia wiecznie dymanym, że zaczęli dymać siebie nawzajem. Opresja przeszła w self-service, jesteśmy pierwszym samouciskowym narodem świata. P. Czerwiński, Przebiegum życiae
A chłopaki jak chłopaki. Generalnie nie różnimy się. Ja, emigrant ze swoim odrzuceniem roli emigranta (odrzucam ją od pierwszego dnia tutaj), poruszam się po świecie jak piłkarz, któremu pękła gumka w spodenkach, ale jest dobre podanie, więc zapierdziela się w jej stronę trzymając gacie jedną ręką. Może gola się strzeli jakiego, a gacie się przecież wymieni. Oni w Polsce, w swoich rolach i zawodach, bez obciążenia emigranckiego, w kraju swoim, z językiem swoim i przyjaznym państwem – podobnie. Wolność, pomysły, projekty, działania... - ale też z jedną cały czas, od 20 lat, ręką trzymający galoty projektów, spłacanych kredytów, bezpiecznych i niebezpiecznych związków. Nie ma radości w tej grze, nie ma fascynacji tym sportem jakim jest życie. Nie jesteśmy chyba dziś narodem czerpiącym radość. Nie ma jej na ulicy, w rozmowie, przy grillu czy na zakupach. Żeby radość zresztą czerpać trzeba mieć źródło jakieś.
Sign by Danasoft - For Backgrounds and Layouts
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka