Orant Orant
54
BLOG

Modlitwa wieczorna 25-11-2018

Orant Orant Społeczeństwo Obserwuj notkę 0

Śmierć jest bardziej płodna niż jakikolwiek moment naszego życia: śmierć ostatecznie sprowadza na człowieka zmartwychwstanie, śmiertelny zanurza się w nieśmiertelności. To w zasadzie wszystko co potrafimy, dzięki Bożemu Objawieniu, powiedzieć o śmierci. Tak tego mało, bo śmierć to tajemnica, nawet się nie dzieje, nie trwa ani chwili. Żadnej zresztą chwili nie potrafimy w pełni uchwycić. Śmierć natomiast, to tylko granica między dwiema chwilami, na dodatek takimi, że tylko o jednej potrafimy powiedzieć, że na pewno i obiektywnie istnieje.

Przed samą śmiercią jest umieranie, czas gdy śmierć patrzy już w oczy człowieka. O ile śmierć ma głęboki i błogosławiony sens, to umieranie jest go jakby całkowicie pozbawione. „Jakby”, bo jednak z jednej strony nagła śmierć, prawie pozbawiona umierania, uważana jest za największe nieszczęście, a z drugiej, długa agonia, bywa, czy raczej bywała, uznawana za rodzaj tragicznej ułomności - nieumiejętności rozstania się z życiem, przerwania jakichś więzów, być może nie uporządkowanych za życia relacji. Przeczuwamy, że umieranie to najtrudniejsze co nas spotyka w tym życiu, tym samym powinniśmy się spodziewać po nim największych owoców. Szkoda nam jednak umierać, bo zewnętrznie przynajmniej, nic z tego nie mamy, ani kandydat na nieboszczyka, ani nikt inny.

Czy zawsze tak jest? Otóż nie – bywa, że samo umieranie człowieka ma głęboki sens, zewnętrzny wobec jego pojedynczego losu. Nie potrafimy nic powiedzieć o tym, co umieranie daje umierającemu, ale potrafimy dostrzec sytuacje, gdy umierający ofiarowuje swoje umieranie nam, żyjącym. Oto Człowiek stający w obliczu absolutnej samotności, nie ucieka przed nią w złudny kompromis ze złem, ale ostatnim już aktem wolnej woli, oddaje swój lęk i nieuchronne cierpienie na pożytek tym, którzy być może, nie są nawet w stanie zdobyć się na żaden gest solidarności z nim. Jest to największa możliwa transakcja na giełdzie tego świata, gwarantująca zyski aż po kres jego istnienia. Dotyczy to w szczególności męczenników, którzy zamienili swoje umieranie na moją i Twoją wiarę. Postawili ze swego umierania tamę tym, którzy chcieliby zabić nasze dusze. Dotyczy to też, chociaż w mniejszym stopniu, bohaterów oddających życie za innych, za naród w szczególności. Zrobili oni użytek ze swojego umierania do zbudowania tamy przeciw tym, którzy chcieliby zabić nasze ciała. Zatem, nie dążąc do śmierci w żaden sposób,  nie powinniśmy jednak unikać myśli o śmierci, jeżeli chcemy aby nasze życie było prawdziwe i dobre: memento mori  to pozdrowienie optymistyczne, znaczy: Bóg cię oczekuje. W najlepszych chwilach życia, przynajmniej  wtedy, powinienem dopuszczać, jako najbardziej skryte marzenie mojej duszy, chęć ukoronowania życia przez śmierć męczeńską, czy bohaterską. Inaczej co komu przyjdzie z mojego umierania? Karolina Lanckorońska w swoich wspomnieniach wojennych wyraziła to łacińską maksymą: dulce et decorum est pro patria mori. Tak, przecież nie lubimy niczego robić na próżno. Nie lubimy, ale czy potrafimy inaczej? O dobry Jezu, w godzinę śmierci wezwij mnie i każ mi przyjść do siebie!

Orant
O mnie Orant

https://www.salon24.pl/u/orant/999339,test

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo