Orant Orant
96
BLOG

Jeszcze o modlitwie słów kilka

Orant Orant Społeczeństwo Obserwuj notkę 1

1. Te parę refleksji, na temat modlitwy i nie tylko, które postaram się opublikować w kolejnych dniach, dedykuję blogerowi Swiato(owi??) - był on łaskaw skomentować jeden z moich wpisów. Na wszelki wypadek pana Swiato powiadomiłem o tym tekście pocztą wewnętrzną, a tutaj chciałem mu wyrazić wdzięczność za komentarz, który stał się dla mnie wezwaniem do pisania. Cel tego pisania to rozwinięcie niegdysiejszego „wprowadzenia do modlitwy”, modlitwy traktowanej naraz jako uzupełnienie własnej niewystarczalności i jako kluczowy etap drogi człowieka do Boga. Sławna i niezawodna to droga, wyprowadza człowieka nawet z najgłębszej duchowej zapaści:    

                                                    Dobra wola →     Modlitwa →        Bóg i  .


Dwa pierwsze etapy dostępne są dla wszystkich ludzi... dobrej woli. Bez wyjątku, wyjątkowo nawet dla tych, którym i dobrej woli brakuje.

2. Na początek słowo wyjaśnienia i usprawiedliwienia w kwestii moich wpisów: „Modlitwa wieczorna...”, zacznę od ich genezy. Zacząłem zapisywać swoje modlitwy wieczorne, oprócz tych, które odmawiam „normalnie”, aby jakoś walczyć z moim rozproszeniem, paskudną wadą, która przeszkadza mi w skupieniu się - zawsze, nie tylko na modlitwie. Krótkie teksty miały być w zamyśle skierowane tylko do Boga i do nikogo więcej. Pisząc tekst, chcąc nie chcąc, oddaję Bogu nieco więcej niż odmawiając znane od dzieciństwa formuły modlitw, o ile rzecz jasna, nie piszę dlatego, że jestem „takim mądrym pisarzem”. Taka była geneza, taka też codzienna praktyka - ale pierwotne założenia uległy pewnej dewaluacji, gdy zacząłem, po obróbce redakcyjnej, swoje teksty publikować. W pewnym momencie tak postanowiłem i trzymałem się tego postanowienia, aż do tej pory, a dlaczego, o tym poniżej. W nowej sytuacji, problematycznym stał się jednak mój pierwotny zamiar zwracania się do Boga (chociaż na piśmie) – tylko do Boga, bo nie godzi się Bogu, dawcy wszystkiego, oddawać tylko jakąś część czegokolwiek, niejako „ustawić Go w szeregu” inaczej niż na pierwszym miejscu. Tymczasem świadomość, że tekst będzie, być może, czytany w internecie, nieuchronnie zmienia nastawienie do tego co się pisze. Jeżeli opatruję publikację tytułem „Modlitwa..”, to powinna to być autentyczna modlitwa, nie jestem przecież powołany do tego, aby modlitwy „wymyślać”. Gdy modlitwa staje się „notką”, z racji chociażby „wygładzania tekstu”, czy autocenzury zwrotów nazbyt osobistych, należy się zastanowić, czy nadal nią pozostaje i czy tytuł nie jest nadużyciem. Do tej pory rozstrzygałem ten dylemat pozytywnie, aktualnie zamierzam jednak odejść od publikacji modlitw, może na jakiś czas, będę natomiast zamieszczać ten serial, o którym wspominam w pkt.1. A czym się kierowałem publikując swoje pisemne modlitwy?
Wydaje się, że anonimowe(!) zamieszczanie swoich osobistych „rozmów z Bogiem” pomaga nieco, w tym przypadku mi, bronić się przed pokusą zamknięcia się w sobie, życia co prawda z Bogiem, ale tylko dla siebie. Daje jakąś, choćby minimalną, szansę, wyjść nieco poza uprawiany od lat ogródek życia rodzinnego i zawodowego, zrobienia czegoś dobrego dla bliźniego, nieznajomego od zawsze i na zawsze. Takie szanse daje „niewidzialna ręka” internetowego rynku, anonimowych najczęściej, autorów. W moim przypadku, anonimowość jest ważna o tyle, że broni mnie nieco przed „gwiazdorzeniem” - niestety, nie potrafię tego gada skutecznie udusić. Mu wszyscy, szarzy ludzie, dopiero uczymy się posługiwać danymi od Boga środkami błyskawicznej komunikacji z drugim człowiekiem - jak na razie, nowoczesne media opanowali perfekcyjnie tylko najsprytniejsi, czyli złodzieje. Pozostałym błędy powinny być wybaczone, może i ja zabiorę się jakoś z tym tłumem?
Mam nadzieję, że moje publikacje komuś się przydały, a przynajmniej, że nikomu nie zaszkodziły. Kto może się zgorszyć modlitwą? Chyba nie ma takiego człowieka, któremu byłaby ona całkowicie obca? Publikowałem, może kiedyś do tego wrócę, moje „Modlitwy wieczorne...” dopóki, według mnie, było w nich więcej mojej osobistej modlitwy, niż mojej późniejszej redakcji, a zwłaszcza mojej nieuchronnej „samorealizacji”. Każdy wczorajszy tekst w internecie to skamielina, gdyby ktoś jednak wrócił do tego co już opublikowałem, przestrzegam go, że nie jestem „fachowcem” od modlitwy (od pisania też) i w tekstach mogą siedzieć złośliwe chochliki, lub nawet grube herezje – będę wdzięczny za wszelkie słowa krytyki, chociaż raczej nie będę wdawać się w polemikę.

Początkowo starałem się pisać tak, aby tekst stanowił jedną całość – niestety, „przyplątało się” zbyt wiele liter, dlatego ta całość będzie w odcinkach.

Cdn.

Orant
O mnie Orant

https://www.salon24.pl/u/orant/999339,test

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo