Krzysztof Osiejuk Krzysztof Osiejuk
2979
BLOG

Unitra Fonica, czyli o skutecznym oszwabianiu

Krzysztof Osiejuk Krzysztof Osiejuk Gospodarka Obserwuj notkę 17
      Prowadzenie tego bloga, poza satysfakcją, której przecenić nie sposób, ma w sobie coś, co, powiedzmy, że niekiedy dokucza. Chodzi mianowicie o to, że nazbyt często teksty, które powstają najbardziej jak tylko to możliwe z bólu serca i które w moim odczuciu są naprawdę ważne, albo przechodzą niezauważone, albo traktowane są jako takie tam sobie marudzenie. I odwrotnie. Bywa tak, że napiszę tu coś – oczywiście uczciwie i najlepiej jak mogę – ale mimo wszystko bez większego przekonania, i nagle się okazuje, że trafiłem w sam środek emocji tych do których to tak naprawdę od początku było i jest. Koś zapyta, co w tym złego? Oczywiście, jeśli przyjęcie jest lepsze niż się spodziewałem, to nic. Natomiast jeśli gorsze, no… jakoś głupio.
 
      Otóż mam wrażenie, że poprzedni tekst, o wolnym rynku i tym co on nam złego zrobił, został jednak niedoceniony. Nie chcę przez to oczywiście powiedzieć, że nie został doceniony w ogóle, ale że zwyczajnie został niedoceniony. Że on jest tak dobry, tak słuszny, tak głęboki, że powinien był zostać wyróżniony w sposób szczególny. Choćby jakąś poważną awanturą. A tu tyle wszystkiego, że na moim oryginalnym blogu toyah.pl pojawił się mój stary kolega Michał Dembiński i odstawił swoją typową propagandę sukcesu, już nawet nie na miarę Gierka, ale na czasy jak najbardziej nowe, przy których Gierek, gdyby żył, spłonąłby ze wstydu.
 
      No ale stało się coś jeszcze. Otóż, jak może większość z tych, którzy czytają ten tekst, pamiętają komentatora podpisującego się LEMMING. Otóż jest to wielki przyjaciel tego bloga, no i człowiek, który dzięki właśnie temu blogowi swego czasu przeszedł jak najbardziej pozytywną transformację i dziś może o sobie powiedzieć, że jest wśród tych, którzy kiedyś będą tryumfować. A przynajmniej, nie będą musieli się wstydzić. LEMMING dziś tu nie komentuje z tego przede wszystkim powodu, że jest człowiekiem osobistego sukcesu tak pochłoniętym pracą, że każdy wolny moment przeznacza nie na jakieś bezsensowne komentowanie, lecz na kontakt ze swoimi córkami i z żoną. Tyle wszystkiego że nie opuszcza jednego dnia, by tego co tu się dzieje, nie czytać. Dodatkowo, niestety, doszło do tego, że przez swoją długą nieobecność zapomniał swojego bloggerowego hasła i nie potrafi się tu zarejestrować normalnie jako LEMMING.
 
      No więc stało się tak, że LEMMING przysłał mi e-mail z powyższą informacją na temat trudności z hasłem i poprosił, bym w jego imieniu wstawił dwa komentarze. No i w tym momencie pomyślałem sobie, że jednak nie jest źle. Jeśli ja piszę tekst, który dla LEMMINGA ma takie znaczenie, że on nagle postanawia złamać swoje postanowienie i jednak wrócić tu z komentarzem, to znaczy że nie jest źle. Proszę więc posłuchać. Oto dwa komentarze LEMMINGA odnośnie mojej notki o rynku który zwyczajnie dał dupy. Pierwszy do Michała Dembińskiego:
 
      @Michał
      Obserwacje to jeszcze nie marudzenie. Są one dość daleko od marudzenia nawet. „Marudzenie" to chyba jakaś nowa odmiana słowa "krytykanctwo".
Jeżeli chodzi o to co większość przyzwoitych ludzi może zrobić żeby zmienić Polskę na lepszą, to się głównie sprowadza do pójścia raz na mniej więcej 2 lata na wybory i oddania głosu na PiS.
 
      No i drugi komentarz już do mnie:
 
      @toyah
 
      Ten tekst Mazurka to jest tragedia. Po pierwsze on opisuje świat którego nie ma, jak słusznie piszesz. Ja wielu tzw. lemingów znam, ale nikogo zbliżonego do tego opisu (i nie chodzi o to że opis przerysowany). Po drugie i najgorsze, to jest napisane słabiutko. To po prostu nie jest ani trochę lekkie ani śmieszne. W obrębie tej konwencji dałoby się zrobić coś ogromnie zabawnego. W dodatku wystarczyłby do tego zupełnie przeciętny bloger.
Serdeczności i podziękowania za wszystko!
 
      Cóż można powiedzieć? No, oczywiście lepiej, żeby LEMMING, swoim dawnym zwyczajem napisał coś bardziej rozbudowanego. No ale, jak wiemy – rodzina przed wszystkim. W tej sytuacji ja opowiem coś co mi dziś leży na sercu. Ale, jak zwykle zacznę od początku. Kilka lat temu, przy okazji Bożego Narodzenia postanowiłem podarować synowi mój stary, naprawdę znakomity, gramofon. Aby prezent był pełny, dokupiłem odpowiednią igłę, no i Toyah Jr dostał co miał dostać. Niestety, z różnych względów, w które tu nie mam potrzeby wchodzić, wciąż brakowało głośników i wzmacniacza. A więc stał ten smutny gramofon u niego w pokoju przez lata i czekał na lepsze czasy. No i proszę sobie wyobrazić, że kilka dni temu ktoś mi zaproponował bym za 200 zł kupił dwie stare, ale wciąż bardzo porządne kolumny, wzmacniacz i equalizer, kiedyś, jeszcze albo w dawnych PRL-owskich czasach, a może na samym początku naszej transformacji – nie wiem – zanim wszystko zostało ostatecznie przyklepane, wyprodukowany przez polską firmę Unitra. No i to wszystko kupiłem, żeby młody Toyah mógł słuchać muzyki z moich starych czarnych płyt.
I proszę sobie wyobrazić, że to jest coś co jest absolutnie nie do opisania. Sprzęt wyprodukowany kiedyś przez polską Unitrę – zgoda, najwyższej jakości i tak dalej – na moje oko przewyższa wszystko to co dotychczas funkcjonowało jako domowe Hi-Fi Sanyo, Philipsa, czy jakiegoś Pioneera. Słucham w tej chwili tej zapomnianej Unitry i myślę sobie, że oto stało się coś absolutnie porażającego. I brak mi słów by to dalej objaśniać.
Nie ma dziś Unitry. Co się stało z ludźmi, którzy wyprodukowali sprzęt, który po tych dwudziestu latach znalazł się w pokoju mojego syna i wygląda na to, że mu będzie świetnie służył przez lata kolejne? Nie mam pojęcia. Pomyślmy jednak o nich przez chwilę. A skoro już o nich, to jeszcze o paru innych kwestiach.
 

       A ja mam tylko apel do wszystkich rozdygotanych liberałów najnowszego chowu: Zanim postanowicie wkleić tu swój kolejny komentarz, w którym mi opowiecie jak to Polska rozkwita, a ja jestem zwykłym, nie mieszczącym się w głównym nurcie, odpadkiem po socjalizmie, pomyślcie dwa razy. 

      PS.
      Już po napisaniu tego tekstu podzieliłem się swoim zmartwieniem z moją żoną, która tak już jest skonstruowana, że ile razy pojawia się jakiś dylemat, uważa za konieczne najpierw sprawy kwestionować, a potem dopiero dochodzić do ostatecznych wniosków. A więc, kiedy jej przedstawiłem kłopot jaki mam z Unitrą, pierwsze co powiedziała, to to, że pewnie jednak ta Unitra nie była wystarczająco mocna. Że czegoś jej brakowało i zwyczajnie musiała się zwinąć. No bo spójrzmy na inne polskie firmy. Niektóre przetrwały i mają się bardzo dobrze. Weźmy taki Zelmer.
 
      No i sprawdziliśmy Zelmera. Przykro mi to mówić, ale wygląda na to, że jest gorzej niż myślałem. Zelmer to już wyłącznie nazwa. Zgoda – przynajmniej tyle. Przynajmniej została ta nazwa. Ale fakt pozostaje faktem. Zelmer też już poleciał. 

taki sam

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (17)

Inne tematy w dziale Gospodarka