Ponieważ na moim pierwszym blogu pod toyah.pl i na blogu Coryllusa umieściliśmy obaj dziś rano tekst naszego księdza Don Paddingtona – tekst absolutnie najważniejszy – i to tam powinna pójść cała dzisiejsza myśl wszystkich tych co wrażliwi i zatroskani, pomyślałem sobie, że tu opowiem historię kompletnie nieistotną, wręcz zbędną, jednak przez pewna swoją szczególność, i pewien końcowy zupełnie apel, wartą opowiedzenia.
Otóż jest sobie pewien portal, znany pewnie większości z nas, o nazwie wpolityce.pl. Ponieważ na tak zwanym prawicowym rynku idei doszło ostatnio do pewnych istotnych przesunięć, w wyniku czego głównym szefem tego przedsięwzięcia stał się człowiek nazwiskiem Hajdarowicz, nie mam pewności, czy wpolityce.pl, to też jego biznes, czy może on Internetu akurat już nie tyka. Jak by nie było, faktem jest że zarówno „Rzeczpospolita” – i to mimo ostatnich wstrząsów – jak i „Uważam Rze”, czy własnie wpolityce.pl przynajmniej towarzysko pozostają w kręgu wytyczonym przez pewne środowisko. Niektórzy z nas mówią na nich „nasi”.
W minioną sobotę zajrzałem do wpolityce.pl i na samej górze strony znalazłem informacje o tym, że oto w „Rzeczpospolitej” ukazał się fantastyczny wręcz tekst jakiejś Ewy Thomson, zatytułowany „Nie wracajcie do Barbarii”, w którym owa Thomson podobno w pierwszorzędny sposób diagnozuje wielkość Polski i Jej Narodu. Zachęcając do czytania tego tekstu, redakcja wpolityce.pl najpierw krótko go omówiła, następnie dała parę cytatów, i na końcu zamieściła odpowiedni link.
Żona moja kupuje każde sobotnie wydanie „Rzeczpospolitej”. Czemu ona to robi? Nie wiem. Tak jednak jest, że w każdą sobotę i niedzielę, „Rzeczpospolita” snuje się po naszym mieszkaniu zaraz obok ostatniego wydania „Uważam Rze”. Tym razem jednak, ona od rana do wieczora była na jakimś szkoleniu dla egzaminatorów dwujęzycznych matur, no a mi oczywiście kupowanie tej „Rzepy” nie wpadło do głowy. Kiedy więc zobaczyłem informację w wpolityce.pl, pomyślałem, że kliknę sobie w podany link i przeczytam, co ta Thomson o mnie pisze. No i proszę sobie wyobrazić, że tam znajdował się chyba jeden akapit owego tekstu, natomiast niżej informacja następującej treści: „Dostęp do treści serwisu jest limitowany. Aby uzyskać dostęp, skorzystaj z poniższych opcji”, no a jeszcze niżej owe opcje plus ramka w którą trzeba wpisać odpowiedni kod. Ponieważ szczęśliwie 3 złote to nie jest dla mnie jak dotąd jakiś szczególnie duży wydatek, postanowiłem skorzystać z pierwszej:
„Wyślij SMS o treści: RP.ART
(24 godzinny dostęp do treści serwisu)
na numer 73464 (Koszt: 3zł + VAT)”
i postąpiłem zgodnie z instrukcją. Jak pewnie część bardziej domyślnych czytelników już może podejrzewać, do dziś nie dostałem ani kodu, ani jakiejkolwiek innej informacji. Zupełnie jakbym te trzy złote wrzucił w studnię życzeń.
Kiedy jeszcze pracowałem w liceum, miałem uczennicę, dziewczynkę o imieniu Marta. Podobnie jak większość uczniów w tamtej szkole, Marta była uczennicą mało grzeczną i uczącą się raczej słabo, ponieważ jednak była jednocześnie dzieckiem miłym i o miłej powierzchowności, lubiliśmy się bardzo. Któregoś dnia Marta zachorowała i umarła. Wszyscy pojechaliśmy na jej pogrzeb, a ja, jadąc tym pociągiem – jej rodzina pochodziła gdzieś z gór – próbowałem znaleźć coś w mojej pamięci, co sprawi, że ta więź jaka była między nią a mną nigdy się nie urwie. Że ją będę pamiętał zawsze. I oto przypomniało mi się, że Marta na krótko przed swoją chorobą pożyczyła ode mnie dwa złote, no i mi oczywiście ich nie oddała. Bardzo się ucieszyłem, że to akurat mi się przypomniało, bo wiedziałem, że teraz już ona jest w Niebie i wciąż mi jest winna te dwa złote. A więc, jeśli zechce mi je oddać, będzie musiała mi jakoś to Niebo załatwić.
I teraz jest tak, że Hajdarowicz wraz ze swoimi prawicowymi kumplami rąbnęli mnie na trzy złote plus VAT. Oni ich ode mnie nie pożyczyli, ale mnie normalnie na te trzy złote naciągnęli. Ja nie chcę od nich tych trzech złotych. Ja w ogóle od nich nic nie chce. To że ten biznes jest jakiś lewy, ja podejrzewałem już od dawna. W tej sytuacji oczywiście jedyne co mogę zrobić to napisać ten tekst i zaapelować może do kogoś z redakcji „Rzeczpospolitej”, żeby poszedł do najbliższego kościoła, odnalazł tam taką skrzynkę z napisem „za dusze w czyśćcu cierpiące” i wrzucił te 3 złote plus VAT za tamtą drobną blondynkę, i potwierdził mi ten gest tu na tym blogu.
Wtedy będziemy kwita. Do tego jednak czasu będę uważał, że część z „naszych” to wyjątkowo bezczelni złodzieje. Jak cała reszta.
Inne tematy w dziale Polityka