Mój kumpel-bloger Łukasz Warzecha, skądinąd pilot boeingów, na zaproszenie Daniela Passenta udał się do stacji TOK FM, i w towarzystwie uzupełnionym o „psycholożkę i pisarkę” Zuzannę Celmer i posła bez imienia, natomiast o nazwisku Rozenek, wziął udział w debacie na temat mowy nienawiści. W efekcie tej dyskusji, w internetowym wydaniu „Gazety Wyborczej” pokazało się ilustrowane zdjęciami omówienie audycji, a pod nim komentarze internautów, głównie, jak czytam dziś w Salonie24, poświęcone gnojeniu samego Warzechy. Za jego mowę nienawiści, oczywiście.
Zajrzałem na stronę „Wyborczej” i przede wszystkim uderzyło mnie zdjęcie, a raczej zdjęcia dwa. Na pierwszym widzimy Warzechę, jak spoglądając gdzieś przed siebie, najprawdopodobniej mówi: „W tej sytuacji będziemy strzelać”, a tuż obok niego Daniela Passenta, który spogląda ciekawie na Warzechę i pyta „Ma pan na myśli mnie?”
Rozenka i pisarki po psychologii nie ma. I słusznie. Po ciężką cholerę wprowadzać jakikolwiek dysonans w tak pięknie przedstawiony problem. Zwłaszcza gdy jeszcze tytuł jest dobry, w dodatku sprytnie redaktorom „Wyborczej” podrzucony przez samego Warzechę: „To co dla jednych jest mową nienawiści, dla innych może być logicznym wywodem”. Właśnie tak. Celnie i w punkt. Powiedziałbym, prosto między oczy. Zresztą, gdyby ktoś miał jeszcze jakieś wątpliwości, poseł Rozenek wszystko odpowiednio naświetla. Otóż z badań „pewnego blogera” – a my się możemy domyślać, że chodzi o blogera Palikota – wyraźnie wynika, że jeśli pogrzebać w Internecie, to internauci najczęściej chcą zabić właśnie Palikota, potem jest długo, długo nic, na drugim miejscu jest premier Tusk, a daleko za nim, Jarosław Kaczyński. Aha! A więc to stąd to bezczelne spojrzenie Warzechy. Stąd zrozumiała reakcja ze strony co bardziej wrażliwych komentatorów. Jasna sprawa.
Wśród wspomnianych komentarzy jest jeden, w którym któryś z czytelników informuje, że wystarczy w którąkolwiek wyszukiwarkę wpisać frazę „zabić” uzupełnioną o któreś z powyższych nazwisk, by zobaczyć że jest dokładnie na odwrót, tyle że przewaga Kaczyńskiego jest tu zwyczajnie druzgocąca. No ale, jak wiemy, komentarz – wbrew temu co się wydaje dławiącemu się z oburzenia Warzesze – to pikuś. Komentarz może zainteresować jedynie jego samego i tego, kto go tam zamieścił. To co się liczy, to fakt, że Warzecha uznał za stosowne przyjąć zaproszenie do radia TOK FM, powiedział tam że z tą mową nienawiści to jakaś bzdura, a „Gazeta Wyborcza” wszystkim odpowiednio wyjaśniła, czemu ten Warzecha tak dziwnie gada.
A więc ja osobiście mam w nosie całą tę parszywą propagandę i kłamstwo „Agory” i afiliowanych przy niej mediów. Ja ich znam jak dziewięciozłotowy banknot i dokładnie tyle samo się po nich spodziewam. Sposób w jaki oni rozstrzelali Warzechę jest tak prosty, że człowiek już nawet nie ma ochoty ziewać. Natomiast wciąż wraca to jedno jedyne pytanie: Ile czasu jeszcze musi upłynąć zanim ktoś taki jak Warzecha zrozumie, że pilotem boeinga on może być – i to w najbardziej korzystnym układzie – w relacji ze mną? Natomiast każdy kolejny szczebel wyżej siłą rzeczy musi go ustawiać w pozycji co najwyżej do tego boeinga właśnie wymienionej śrubki. Jak bardzo trzeba być spragnionym tej kropelki gównianej sławy, by przyjąć zaproszenie do programu prowadzonego przez jednego z czołowych komunistycznych propagandzistów z udziałem jakiegoś upalonego kosmity, i liczyć na to, że ja im panie powiem, aż im w pięty pójdzie.
Prawdę powiedziawszy nie mam pojęcia, co Warzecha tej zgromadzonej w stacji TOK FM czerni powiedział. Może się mylę i zamiast pukać go palcem w to jego smutne czoło, powinienem go przeprosić za wszelkie swoje dotychczasowe złośliwości i podziękować, że on wreszcie dał świadectwo i że powiedział temu Rozenkowi, żeby natychmiast zamknął mordę i wyjaśnił może, co on widzi takiego szlachetnego w zgwałceniu Baty Kempy młotem pneumatycznym, lub powieszeniu śp. Przemysława Gosiewskiego „za jelita”. I żeby jeśli nie umie tego wyjaśnić, zadzwonił do swego kupla Palikota i poprosił jego o wskazówki. Może Łukasz Warzecha polazł tam do tego TOK FM i ich wszystkich najzwyczajniej w świecie zniszczył tak, że żaden z nich mu nawet nie pisnął. Może on swoim wystąpieniem w radio TOK FM zrobił takiego newsa, że dziś cała Polska huczy od tej jednej wiadomości: „Zło runęło”, tyle że ja się zagapiłem i tego nie zauważyłem.
Obawiam się jednak że nic z tego. Tam było mniej więcej tak jak pisze „Wyborcza”. Warzecha wciąż powtarzał, że trzeba nienawidzić, a jego biedni rozmówcy byli tak zastraszeni, że nawet nie udało im się go stamtąd wyprowadzić. A trzeba było. Tak! Trzeba go było wyprowadzić. Pieprzonego pisobolszewika!
No trudno. Jest jak jest. Warzesze pozostaje już tylko, tak jak zapowiada, podać do sądu tych, co tam coś gadali o zabijaniu. Mnie akurat najbardziej cieszy to, że jemu najbliżej będzie do Józefa Monety. Ma go tu pod nosem, w Salonie24. Chętnie się dowiem, jak on wygląda.
Tradycyjnie już ostatnio, pragnę poinformować, że mój kumpel i wydawca Gabriel Maciejewski podjął ostatnio poważne kroki na rzecz poszerzenia rynku dla naszych książek, w tym mojego „Liścia” i „Elementarza”. Dziś sytuacja jest taka, że można obie zamawiać w każdej księgarni w kraju. Natomiast, jeśli ktoś woli przez Internet, to albo u Coryllusa na stronie www.coryllus.pl. lub u mnie na www.toyah.pl. Dokładnie te same, tyle że z osobistą dedykacją, i bez kosztów wysyłki.
Inne tematy w dziale Polityka