Wczoraj dotarła do mnie informacja, że Rafał Ziemkiewicz, człowiek, któremu zarówno na moim jak i na Coryllusa blogu ostatnio zostało poświęcone trochę więcej niż zwykle miejsca, udzielił wywiadu portalowi onet.pl, w którym zbeształ Jarosława Kaczyńskiego za polityczną nieudolność. Dowiedziałem się o tej wypowiedzi Ziemkiewicza, i natychmiast – trochę przez to, że ostatnio bardziej mi po głowie chodzi Janusz Palikot i owa niezwykła ochrona, jaką uzyskał on ze strony mainstreamu – o niej zapomniałem. Dziś jednak Gabriel znów coś wspomniał o Ziemkiewiczu, więc i ja szybko zajrzałem na Onet, by choć w przybliżeniu zorientować się, cóż on takiego ma do powiedzenia na temat Jarosława Kaczyńskiego i jego politycznych kompetencji.
I oto proszę sobie wyobrazić, że Ziemkiewicz Onetowi udzielił nie jednego, lecz dwóch wywiadów, z czego ten drugi już nie o sobie jako o polityku, lecz jako o artyście pióra. I to tam właśnie mówi o sobie, że jest człowiekiem przepełnionym przynależną tylko prawdziwym mężczyznom pasją, i to przez tę pasję właśnie on nie jest w stanie zająć się tym, do czego się urodził, a więc pisaniem wielkiej powieściowej literatury, lecz musi się zajmować naprawianiem polskiej polityki.
A ja powiem uczciwie, że jestem pod wrażeniem. Znam bowiem Ziemkiewicza w ten czy inny sposób już od lat, ale w życiu by mi do głowy nie przyszło podejrzewać, że to jego komentowanie polskiej polityki jest wynikiem – jakiejkolwiek, a nie tylko męskiej – pasji. Dlaczego tak sądzę? Otóż ja już od dłuższego czasu, ile razy mnie ktoś pyta, co robić, żeby było dobrze, odpowiadam niezmiennie: „Trzeba mieć pasję. Wszystko co się robi, trzeba robić z pasją i pełną determinacją”. A więc, wydaje mi się, że ja się na pasji trochę znam. Na tyle przynajmniej, żeby się w miarę zręcznie orientować, czy ktoś ma w sobie to poświęcenie, czy próbuje się wyłącznie ustawiać tą swoją dziś akurat lepszą stroną twarzy do światła. Jak idzie o Ziemkiewicza, ja nie widzę takiej możliwości, żeby za tym co on robi stała jakakolwiek, choćby szczątkowa, pasja. Pasja bowiem w ten sposób nie działa. Nie ma żadnej pasji w tym co robi Ziemkiewicz, podobnie jak nie ma mowy o jakiejkolwiek pasji w twórczości publicystycznej jego starych i nowych kolegów, takich jak Łukasz Warzecha czy Tomasz Wróblewski. To co oni uprawiają, to nie polityczna publicystyka, ale w najlepszym wypadku tak zwany świński trucht. W najlepszym. Pasja. Dobre sobie!
Jak mówię, ja na Ziemkiewicza mam oko już od paru dobrych lat, a więc te jego dyrdymały na temat politycznej impotencji Jarosława Kaczyńskiego nie robią na mnie wrażenia. Co więcej, ja nie mam najmniejszej wątpliwości, że Ziemkiewicz, od czasu do czasu podszczypując Kaczyńskiego, doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że jego słowa nie mają najmniejszego znaczenia, że one są wyłącznie utrzymanym w pewnej bardzo już starej i mocno wyliniałej konwencji wypełniaczem kolejnych stron, które trzeba wysłać do którejś z kolejnych redakcji. Ziemkiewicz ma w nosie i Kaczyńskiego i Prawo i Sprawiedliwość i Platformę Obywatelską, i w efekcie też Polskę. Dlaczego tak myślę? Dlatego mianowicie, że gdyby tam w tej jego publicystyce chodziło o coś więcej, ona nie byłaby tak beznadziejnie pusta i pozbawiona celu.
Wszyscy strasznie się dziś oburzają, że Ziemkiewicz w wywiadzie dla Onetu tak niesprawiedliwie potraktował Jarosława Kaczyńskiego, i to jeszcze w momencie, kiedy ten, jak mało kiedy, potrzebuje uczciwego wsparcia. A ja sobie przypominam swój pierwszy tekst, jaki kiedykolwiek opublikowałem w Salonie. Był luty roku 2008, a ja w Rzeczypospolitej znalazłem tekst Ziemkiewicza właśnie, w którym on przekonuje, że to iż Kaczyński i jego polityczny projekt mają tak niskie publiczne notowania, w najmniejszym stopniu nie jest spowodowane propagandową agresją Systemu, lecz zwykłym nieudacznictwem Prezesa. Że przecież za komuny propaganda była znacznie gorsza, a jakoś w końcu ten komunizm obaliliśmy. Ja nie żartuję – Ziemkiewicz dokładnie tak wówczas argumentował. Oczywiście, od tego czasu minęły już grubo ponad cztery lata, i przez ten czas Ziemkiewicz miał różne momenty, jednak on nigdy intelektualnie nie wyszedł poza tamto stwierdzenie z lutego 2008. Wszystko, dosłownie wszystko, co on od tamtego czasu wygłosił, miało dokładnie ten sam ładunek przenikliwości. I to niezależnie od tego, czy on coś gadał o tym, że niebieskie koszule dobrze wypadają w telewizji, czy że Polacy są mentalnie dramatycznie wobec reszty Europy zapóźnieni, czy że rząd Donalda Tuska jest nieudolny, czy wreszcie, że feministkom śmierdzi z majtek. I proszę zwrócić uwagę, że ja ani jednym słowem nie sugeruję, że to co głosi Ziemkiewicz to nieprawda. Mnie chodzi wyłącznie o to, że to wszystko jest tak płytkie, że – przepraszam bardzo, ale po lewej stronie naszej sceny publicystycznej – do tego typu upadku zwykle jednak nie dochodzi. O jakiej więc pasji my tu mówimy?
Wspomniany wywiad Ziemkiewicza dla Onetu jest zaledwie jednym ze zdarzeń, które powoli, krok za krokiem, niszczą jego dość powszechnie dotychczas uznawaną reputację. Wcześniej media doniosły, że nie wiedzieć czemu, udał się Ziemkiewicz z Ryszardem Kaliszem na grilla do Romana Giertycha. Później on sam, zapewne po to, by wyprzedzić atak, wyznał, że jest umówiony na wódkę z Kamilem Durczokiem. Jeszcze później, doniósł Dominice Wielowieyskiej na kilku tak zwanych prawicowych blogerów i ich niebezpieczny bardzo radykalizm, wreszcie dziś, szczególnie tu w Salonie24, wielu jego dotychczasowych przyjaciół oburza się, że on wkleja te swoje teksty i nawet nie ma ochoty odpowiadać na to, co do niego mówią czytelnicy. Że to już Jarosław Kaczyński – człowiek niewątpliwie znacznie bardziej od Ziemkiewicza zapracowany – przynajmniej zachowywał pozory jakiejś rozmowy, poświęcając osobne notki odpowiedziom na wybrane komentarze.
A ja uważam, że w tym wszystkim nie ma za grosz tajemnicy. To wszystko, zaczynając od tamtego kretyńskiego grilla, a kończąc na tych nieszczęsnych dzisiejszych komentarzach, jest siebie wzajemnie warte. I powtórzę jeszcze raz – jeśli za tym się ma kryć jakaś pasja, to ja już wybieram swoją gnuśność.
Niedługo ukaże się moja kolejna książka, w której jednak o polityce nie będzie nic, albo prawie nic, ale która, w moim prywatnym odczuciu, powinna być czymś, co stanowi moje największe dotychczas osiągnięcie. To jednak dopiero po Świętach. Dziś zapraszam do kupowania książek poprzednich. Można je zamawiać u Gabriela na blogu pod adresem www.coryllus.pl , u mnie na blogu pod adresemwww.toyah.pl, ale też w dowolnej księgarni na terenie całego kraju. Polecam gorąco i szczerze.
Inne tematy w dziale Polityka