Kiedy jeszcze bloger Sowiniec uważał, że moje teksty są bingo, i owemu przekonaniu dawał wyraz niemal za każdym razem, gdy coś tu wkleiłem, w jednym ze swoich komentarzy nieco się rozpisał i po przyjacielsku mi zasugerował, że mój tekst, przez swój złożony charakter, jest mniej nośny i lepiej by było, gdyby to były dwa wpisy, a nie jeden.
Ja nie wiedziałem za bardzo, o co Sowińcowi chodzi, jednak sobie przypomniałem, że on wcześniej już sugerował, że ja powinienem pisać krócej, więc może to o to chodziło? Żeby zamiast jednego tekstu były dwa, i on by mógł je szybciej załatwić jakimś celnym komentarzem. Ponieważ jednak ja mogę oczywiście pracować na zamówienie, no ale niekoniecznie jeśli zamawiającym jest Sowiniec, jego uwagę zlekceważyłem.
Od tego czasu piszę wciąż tak jak wcześniej, a więc dokładnie tak jak się sam tekst układa. I nawet jeśli coś mi mówi, że wpadam w niebezpieczne dygresje, to ja tym bardziej w nie wpadam i co gorsza, mam wciąż to samo wrażenie – że tak jest dobrze. Weźmy mój dzisiejszy wpis toyah.pl. On się w sposób jednoznaczny składa z dwóch tekstów, mimo że tak naprawdę dotyczy jednej rzeczy, mianowicie finansowania naszego patriotyzmu przez rosyjska mafię. Naprawdę super tekst. Polecam. W pierwszej chwili chciałem nawet go powtórzyć i tu, ale w końcu się wystraszyłem, że to miejsce jego napięcia mogłoby nie wytrzymać. A mimo to, pewne rzeczy trzeba powiedzieć. I tu i tam… Wszędzie. A zatem zaledwie mała część tego przekazu. Kto wie jednak, czy nie najważniejsza?
Oto wspomnienie. Któregoś dnia, już jakiś czas temu, w swojej „Kropce nad i”, Monika Olejnik rozmawiała z Aleksandrem Gudzowatym. Niezwykła była ta rozmowa. Jak się można było spodziewać, Gudzowaty, po raz kolejny, zwrócił uwagę na oczywistą rolę tzw. służb w naszym życiu publicznym, a że był w szczególnie dobrym nastroju, całe spotkanie skończyło się wybuchem. To było naprawdę coś. Warto to było widzieć.
Ja jednak zwróciłem uwagę na inną rzecz. Na jedno maleńkie zdanie wypowiedziane przez Gudzowatego, które na mnie osobiście zrobiło autentyczne wrażenie. Takie, że nawet poświeciłem mu osobna notkę w swoim „Elementarzu”. Zwłaszcza że padło z ust człowieka tak potężnego, że nawet sam Putin zechciał nim sobie na moment zaprzątnąć swoje radzieckie czoło. Otóż w pewnej chwili, kiedy po raz któryś już Gudzowatemu nie udało się w sposób delikatny zwrócić uwagi Monice Olejnik na to, z kim rozmawia i co z tego faktu dla niej powinno wynikać i kiedy ona nadal, jak dziecko, uważała, że przed nią siedzi jakiś niepozbierany staruszek, wypowiedział zdanie, które sobie zapamiętałem do dziś, a które zabłysło tak jasno, że mam je wciąż w uszach. Takie oto zdanie:, „Jeśli się komuś płaci 4 miliony złotych nagrody rocznej, to nie po to, żeby go karmić, ale po to by go dyscyplinować”.
Jeszcze raz. „JEŚLI SIĘ KOMUŚ PŁACI 4 MILIONY ZŁOTYCH NAGRODY ROCZNEJ, TO NIE PO TO, ŻEBY GO KARMIĆ, ALE PO TO BY GO DYSCYPLINOWAĆ”.
Jeszcze raz? Proszę uprzejmie. „Jeśli się komuś płaci 4 miliony złotych nagrody rocznej, to nie po to, żeby go karmić, ale po to, by go dyscyplinować”.
I to jest właśnie cała odpowiedź na tę zagadkę, którą się dziś zadręczają wszyscy prawdziwi polscy patrioci. Czy Lisickiemu uda się w nowym układzie zachować czystość przekazu. Otóż zapewniam wszystkich wątpiących: Uda się jak najbardziej. Z całą pewnością. Nowy tygodnik na pewno będzie równie bojowy jak to tak fatalnie utracone „Uważam Rze”. I daję słowo, że ja tu tym razem nawet nie ironizuję. Nic a nic. Życzę wszystkim Wesołych Świąt!
Inne tematy w dziale Polityka