Wprawdzie wszystko wskazuje na to, że sprawa, którą przez dwa, czy może nawet i trzy dni żyła cała Polska, a więc Jan Rokita i rzekoma ruina, do jakiej doprowadził go System, była od początku dmuchana, a to, że ona się w ogóle pojawiła, stanowiło zwykłą – którą to już z kolei – prowokację, której ani sensu, ani celu, najpewniej i tak nigdy do końca nie zrozumiemy, mimo to wydaje mi się, że nie zaszkodzi się troszeczkę nad tym wszystkim, na co pozwolono nam zerknąć, zastanowić.
Aby jednak jakoś te krótkie refleksje zacząć, warto chyba najpierw odpowiedzieć sobie na pytanie, co z tego wszystkiego, co nam powiedziano, jest prawdą. Otóż prawdą jest z całą pewnością to, że Rokita swego czasu – w ramach zorganizowanej przez Platforme Obywatelską nagonkę na rząd Prawa i Sprawiedliwości – zarzucił Konradowi Kornatowskiemu współudział w mordzie sądowym, że Kornatowski go za to postawił przed sądem i sąd kazał Rokicie – chyba w całej najnowszej historii, tylko jemu w tak drastycznej wysokości – opublikować za własne pieniądze oświadczenia, w których Kornatowskiego przeprosi. To wydaje się być niepodważalne. Cała reszta natomiast, to już czysta zgadywanka. Czy Rokitę stać na te ogłoszenia, czy nie; czy on musi je publikować, czy mu je może po cichu już dawno darowano; czy wreszcie oni go w tym całym cyrku traktują, jako zwykłe popychadło, czy może coś tam dla niego ciekawego szykują?
I tu znów, jak się zdaje, jedno możemy stwierdzić na pewno: Jan Maria Rokita to ktoś, komu włos z głowy nie spadnie, a już z całą pewnością nie do czasu, gdy z jego aktywności System będzie czerpał korzyści. Nawet jeśli ten sąd faktycznie zażądał od niego tych absurdalnych pieniędzy, i od strony formalnej nic się tam nie zmieniło, to nawet jeśli jakiś komornik wybierze się do Rokity, żeby mu zabrać cokolwiek, to prędzej go zrzucą ze schodów nieznani sprawcy, niż on przekroczy próg jego domu, czy to w Krakowie, czy gdzie on teraz się bawi w tych Włoszech. Kto będzie zmieniał konia, który wygrywa?
Co nam zatem pozostaje? Tylko właściwie jedno. Z całą pewnością byłoby dobrze wiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi? Po ciężką cholerę System rozkręcił całą tę historię, angażując w to całą scenę polityczną, każąc każdemu – dosłownie każdemu – politykowi, od jakichś durnych palikotowców i samego Leszka Millera z jednej strony, po Jarosława Kaczyńskiego z drugiej, deklarować finansową pomoc dla bezlitośnie pozbawionego przez ów System środków do życia Rokity?
Jak mówię, pewności pewnie nigdy mieć nie będziemy, natomiast ja uważam, że to, czego jesteśmy świadkami, to dalszy ciąg akcji odsuwania od władzy Platformy Obywatelskiej. To jest dokładnie to samo, co się działo na początku lat 2000, kiedy to nagle postanowiono zamknąć rozdział pod tytułem „Premier Leszek Miller” i otworzyć drogę do jak najszybszej wymiany władzy. Wtedy podobnie, nie było dnia, kiedy SLD nie traciło kolejnych procentów, a naród otrzymywał kolejne doniesienia na temat kolejnych skandali, afer i kompromitacji poszczególnych polityków rządzącej partii.
To samo mamy dziś. Każdy dzień przybliża nas do momentu, gdy już niemal każdy Polak, z wyjątkiem tych może tylko, których owa straszna choroba, którą nam w roku 2007 przyniósł Donald Tusk i jego ekipa, już tak zniszczyła, że oni pomrą w tym szaleństwie, będzie wiedział, że nic ich gorszego w życiu nie spotkało, jak te 8 lat, kiedy w Polsce rządziło PO. Mam bardzo silne wrażenie, że jeśli nagle wyciągnięto nam tego Rokitę, to tylko po to, by jeszcze paręset, czy parę tysięcy kolejnych obywateli pomyślało sobie, że ten Tusk to nie dość, że bałwan, to jeszcze sukinsyn bez serca.
A my? Cóż my? Stoimy tu i mamy naprawdę bardzo poważne zmartwienie. No bo jeśli faktycznie System szykuje tę zmianę, a na jej końcu – co wydaje się być oczywiste – znajduje się porażające wręcz zwycięstwo PiS-u, to ja bym chciał znać ich dalsze plany. Obawiam się jednak, że jedyne co nam pozostaje, to działać zgodnie z rozpisanym już scenariuszem, mieć oczy i uszy szeroko otwarte, no i trzymać się mocno foteli, bo już za ułamek chwili może zacząć tak trząść, że kto się odpowiednio nie przygotuje, spadnie na mordę tak boleśnie, że z tego zwyczajnie już nie wyjdzie.
Inne tematy w dziale Polityka