Ponieważ na tak zwanych narodowców – od blogera Sowińca po człowieka biznesu Zawiszę – mam ciężkie uczulenie, do piłkarskich kibiców zaufanie bardzo ograniczone, prezydenta Wrocławia Dutkiewicza uważam za dupka („Każdy dupek strzela w słupek”), a do starych, stojących już nad grobem, komuchów czuję już tylko zimną pogardę, sprawa niejakiego Zygmunta Baumana i przykrości, jaka go spotkała obchodzi mnie w bardzo ograniczonym zakresie. Ot, choćby na tyle, by sobie przypomnieć postać człowieka nazwiskiem Dominique Strauss-Kahn.
Nie wiem, ilu z nas przypomina sobie, co to za jeden, ale był taki moment, kiedy, kierując tajną organizacją pod nazwą Międzynarodowy Fundusz Walutowy, i będąc jednym z najpotężniejszych ludzi na świecie, udał się Kahn do Nowego Jorku, i tam w hotelu, w którym kieszkał, zaatakował seksualnie kolorową pokojówkę. Ponieważ pokojówka była kolorowa, a samego Kahna ci, co stali tuż za nim w kolejce prawdopodobnie mieli od pewnego czasu na oku, zrobiła się z tego afera, która samego Kahna kosztowała stanowisko i jakieś grosze, które musiał na odczepnego owej kobiecie odpalić.
Cała ta sprawa jednak doprowadziła do jeszcze jednego, mogącego dziś nas bardzo zainteresować, zdarzenia. Otóż w zeszłym roku, kiedy sam Kahn nie mógł być pewien, ile go ten wybryk może kosztować, władze uniwersytetu w Cambridge zaprosiły go do siebie na wykład. Kahn – zapewne potrafiąc liczyć – zaproszenie przyjął, kiedy jednak zjawił się pod budynkiem, w którym miał się popisywać, okazało się, że czeka tam na niego 150 bardzo wrogo nastawionych studentów i bardzo jednoznacznie mówią mu, by wypieprzał. Ostatecznie, determinacja tych, co Kahna zaprosili, była tak wielka, że jakoś się go tam do środka udało przemycić, natomiast społeczny odbiór wydarzenia nie pozostawiał wątpliwości: Kahn został potraktowany tak jak na to zasłużył. Dlaczego? Za co? Otóż, zdaniem organizacji kobiecych, to, co on zrobił, a więc fakt, że się okazał męskim szowinistą, kobieciarzem i rasistą, skazuje go na wieczne potępienie.
Kiedy widzę dziś, jak z jednej strony nasi patrioci unoszą się, słusznym przecież, gniewem na elity III RP, które bez cienia wstydu honorują komunistycznych oprawców, a z drugiej patrzę na owe elity, jak coś nam tu pieprzą na temat kultury i szacunku dla autorytetów, myślę sobie, że dobrze by było, gdyby IPN, zamiast zanudzać nas wszystkich tym już do końca świata nieodpłaconym udręczeniem, poszperał w przeszłości i znalazł ten jeden dzień, kiedy to Bauman, kiedy był jeszcze młody i jurny, klepnął w tyłek tę biedną kobietę, która na kolanach ze szmatą myła posadzkę z polskiej krwi. Wtedy dopiero!
Inne tematy w dziale Polityka