Krzysztof Osiejuk Krzysztof Osiejuk
4201
BLOG

Wciąż lezą i wciąż rechoczą

Krzysztof Osiejuk Krzysztof Osiejuk Polityka Obserwuj notkę 99

       Miesiące, jakie upływały od Katastrofy Smoleńskiej siłą rzeczy musiały wypełniać ten blog refleksjami związanymi z tym strasznym nieszczęściem. Powiem uczciwie, że nie mam pojęcia, ile tu można podnaleźć tekstów poświęconych rozpamiętywaniu tego, co się stało w tamtą sobotę, ale jestem pewien, że gdyby je zebrać w całość, można by było stworzyć z nich osobną książkę. Czasy jednak mijały, a ja coraz bardziej widziałem, że tak naprawdę to co ja czuję, jak idzie o tą tragedię, nijak się ma do tego, co do mnie dochodzi z wszystkich stron politycznego przekazu. Im dłużej wsłuchiwałem się w te wszystkie analizy, dotyczące tego, co się ostatecznie stało, i to, broń Boże, nie ze strony jakichś czarnych komisji wydelegowanych przez System w celu skutecznego zaciemnienia obrazu, ale stąd, od nas, tym bardziej dochodziłem do wniosku, że to co można było w tej sprawie zrobić, zostało naszym zbiorowym wysiłkiem ostatecznie zaprzepaszczone, i najlepiej będzie wszystkie nasze nadzieje odstawić na jakąś samotną półkę.

       I oto dziś nagle słyszę, że na lotnisku w San Francisco schodził do lądowania któryś z samolotów, no i tak się stało, że mu się to lądowanie nie bardzo udało, i walnął o ziemię. Patrzę na zdjęcie tego samolotu, no i owszem, widzę oderwany cały tył, wypalony kawał kadłuba w samym środku, no i słyszę, że tam było ponad trzysta pasażerów, i z tego, jak się mówi, można podejrzewać, że zginęła jedna, a może dwie osoby.
        Przepraszam bardzo, ale nie mam innego wyjścia, jak wrócić do tamtego strasznego zdarzenia sprzed trzech już lat. Mamy ten samolot, to nieudane lądowanie i te szczątki szczątków, które zostały i z samolotu i z ludzi, których los skazał na to, by nim polecieć w tym akurat dniu. No i mamy tych wszystkich ludzi – i nie łudźmy się, to nie są tylko ci, którzy za to, co się stało będą w końcu musieli zapłacić życiem – którzy, z jakiegoś kosmicznego wręcz powodu, uznali za stosowne zlekceważyć to co stanowi podstawowy wyróżnik człowieka, jako gatunku, a mianowicie rozum.
        Patrzę więc na ten samolot, rozbity na lotnisku w San Francisco, czytam relację przekazywaną przez jedną z najbardziej poważnych grup medialnych w kraju o tym, jak to się fantastycznie udało uniknąć większej tragedii, i znów widzę to zdjęcie, i wspominam tamte szczątki, i powiem szczerze, że nie mogę przestać myśleć o tym, jak oni nam się śmieją w oczy. Patrzą się nam prosto w twarz i rechoczą. I tak będą się śmiać już zawsze. Ile razy dojdzie gdzieś na świecie do kolejnego lotniczego wypadku, kolejny samolot się rozbije, będą nam pokazywać te rozbite kadłuby, tych wyprowadzanych ze środka ludzi, i tłumaczyć, że przecież, jak samolot walnie, to się rozbije, prawda?
       Wygląda na to, że poziom tej bezczelności sięgnął tak wysoko, że nie bardzo mamy inne wyjście, jak im te uśmiechy z tych ust zetrzeć. W każdy dostępny sposób.
 

taki sam

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (99)

Inne tematy w dziale Polityka