Krzysztof Osiejuk Krzysztof Osiejuk
2186
BLOG

O niewinnej dziecięcej pupie - ojcu Mądelowi ze współczuciem

Krzysztof Osiejuk Krzysztof Osiejuk Polityka Obserwuj notkę 79
      W związku z tym, że ojciec Krzysztof Mądel mocno się ostatnio rozpisał, i po raz kolejny zapewnia świat, że on nigdy, ani nie miał zamiaru, ani też nie ujawnił nazwiska swojego „oprawcy”, czyli księdza, który go w czasach, kiedy ojciec Mądel nie był jeszcze ojcem, ale zaledwie małym Krzysiem, seksualnie prześladował, chciałbym się podzielić pewnym wspomnieniem.
      Otóż, jak wielu z czytelników tego bloga wie, a jeśli nawet nie wiedzą, łatwo mogą sobie sprawdzić, mam 58 lat i mieszkam od dziecka w Katowicach w parafii świętych Piotra i Pawła. Wprawdzie przez całe swoje życie nie byłem seksualnie molestowany ani przez księży, ani nauczycieli, ani kolegów harcerzy, ani nawet przez funkcjonariuszy reżimu, niemniej mam pewne wspomnienia, którymi chciałem się dziś podzielić.  
      Otóż rzecz w tym, że kiedy byłem małym, niewinnym dzieckiem, na religię uczęszczałem do salki katechetycznej przy pobliskim kościele, a naszym duszpasterzem był ówczesny proboszcz, którego nazwiska, ze względu na drastyczność opisywanych scen, ale też naturalną potrzebę zachowania dyskrecji, nie wymienię. Jak czytelnicy mojej książki o biustonoszu wiedzą, szkoła podstawowa, do której byłem zapisany, była jedną z ostatnich w Polsce męskich podstawówek, a więc przez wszystkie moje szczenięce lata, dziewcząt nie znaliśmy. Chodziliśmy więc, my okoliczni chłopcy, na lekcje religii organizowane dla nas w salce katechetycznej parafialnego kościoła.
      I oto któregoś dnia, pewien mój kolega opowiedział mi, jak to, kiedy wszyscy wychodziliśmy z salki po zakończonej lekcji religii, nasz ksiądz proboszcz, którego nazwiska ze względu na moje wrodzone poczucie dyskrecji nie wymienię, chcąc rzekomo zachęcić kolegę do szybszych kroków, klepnął go w pupę. Czy moi czytelnicy to słyszą? W pupę!!! W maleńką, dziecięcą, niewinną pupę!!!! Klepnął!!!!!
      Wprawdzie kolega mój ów akt pedofilskiej agresji zniósł bardzo dzielnie, wybuchając zaledwie złośliwym śmiechem i wyrzucając z siebie jedno, krótkie słowo „pedał”, niemniej ja dziś się zastanawiam, jakie były dalsze jego losy? Czy on przypadkiem nie wstąpił do zakonu jezuitów i dziś, skutkiem owej traumy, nie jest w stanie realizować skutecznie swego powołania? A może on został menelem i musi żebrać o puszkę piwa i dwa złote na następne, bo wciąż czuje ten zły dotyk na swoim pośladku? A może jakoś potrafił zapomnieć o tym strasznym wydarzeniu i jest dziś prezesem wielkiej firmy, współpracującej z najpoważniejszymi gigantami rosyjskiego przemysłu, i tylko czasem budzi się w nocy z krzykiem? Tego oczywiście nie wiemy. Natomiast wiemy, że zły dotyk nigdy nie ginie. On jest zawsze i zawsze zostawia to straszne świadectwo.
       Wiem, że w tym momencie wielu czytelników tego bloga chciałoby żebym ujawnił nazwisko owego oprawcy małych śląskich chłopców, jednak tego nie uczynię. A nie postąpię tak, bo, podobnie jak ojciec Krzysztof Mądel, wiem, czym jest dyskrecja, czym jest odpowiedzialność, i czym jest nasz osobisty krzyż, który sam Jezus Chrystus kazał nam dźwigać.
        A zatem, niech ta moja historia skończy się w tym miejscu, a uczynki mojego  proboszcza z dzieciństwa – którego nazwiska nigdy nie ujawnię – zostaną ocenione przez Naszego Pana w dniach ostatnich. Amen.
       

taki sam

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (79)

Inne tematy w dziale Polityka