Toczy się burzliwa dyskusja nad przebiegiem tegorocznego Marszu Niepodległości. Lewactwo sprowadziło ją do oceny chuligańskich wybryków, które przesłoniły główny cel i sens tej manifestacji. To często stosowana przez nich manipulacja, polegająca na eksponowaniu pojedynczego zdarzenia, które ma być podstawą tworzenia uogólnień i oceny szerszych zjawisk. Słyszałem już o szykowanej inicjatywie ustawodawczej mającej delegalizować Marsz Niepodległości. Głównym argumentem za likwidacją tego marszu ma być pożar mieszkania zapalonego od rzuconej racy.
Nie rozmawiamy o potrzebie świętowania rocznicy odzyskania niepodległości. Nie radujemy się tym świętem. A przecież, przy odrobinie dobrej woli, można to robić pomimo panującej pandemii.
Nie dajmy narzucić sobie lewackiej narracji. Nie ulegajmy ich prowokacjom. Nie ma sensu wchodzenie w szczegóły i zastanawianie się nad tym, czym była sytuacja z płonącym mieszkaniem.
Ja wiem, że to była lewacka prowokacja. Tą prowokacją było wywieszenie na sąsiednich balkonach transparentów Strajku Kobiet.
Na tych balkonach, w taki dzień powinna wisieć biało-czerwona flaga. To jest flaga, która łączy wszystkich Polaków.
Wywieszone transparenty Strajku Kobiet - Polaków głęboko dzielą. Dla ludzi, którym hasło BÓG HONOR OJCZYZNA jest bliskie, są jak wycelowany w nich i odbezpieczony karabin.
Te transparenty są skuteczną i dobrze zaplanowaną lewacką prowokacją, a płonące mieszkanie tylko jej efektem.