Oszołom 404 Oszołom 404
307
BLOG

Po co komu pluralizm?

Oszołom 404 Oszołom 404 Sejm i Senat Obserwuj temat Obserwuj notkę 13

Po ostatniej notce, w której skrótowo opisałem stan chorobowy w polskich mediach - duopol medialny, w którym jest miejsce tylko na światopogląd pro-pis, lub anty-pis i nie ma miejsca na inne światopoglądy różne od tych dwóch, a kto próbuje z takim "wyjść do ludzi" to będzie spacyfikowany przez obie strony. 

W komentarzach blogger surpresor zadał mi trudne pytanie: "Ale po co ten rozszerzony pluralizm? Komu, na co i kto miałby go tworzyć, do tego w tv, której coraz mniej ogląda?"

Pytanie było dla mnie trudne, bo uświadomiłem sobie, że przyjąłem wcześniej w ciemno, że pluralizm jest dobry. Mój aksjomat wynikał z tego, że wcześniej działałem na rzecz pewnego małego ugrupowania, które właśnie było bite z obu stron i nie dopuszczane do jakichkolwiek mediów, albo w nich linczowane. W dniu dzisiejszym  wiem, że zmarnowałem czas na to ugrupowanie, ale aksjomat o tym, że "pluralizm jest dobrem" pozostał. Postanowiłem więc to jeszcze raz na chłodno przeanalizować z nowej perspektywy.


Dla kogo pluralizm?

Kwestia małych ugrupowań i jednostek niezależnych (od wszystkich łącznie z PiS. PiS ukradł słowo "niezależny" i nazywa tak własne media propagandowe, ale o tym już kiedyś pisałem) 

Niewątpliwie pluralizm sprzyjałby mniejszym pozaparlamentarnym ugrupowaniom. Miałyby szansę zaprezentować swoje poglądy. W chwili obecnej o grupach takich wspomina się w mediach tylko w 2 przypadkach:

1) Zrobią coś głupiego i można ich łatwo "zaorać" przez ośmieszenie

2) Robią coś zgodnie z ideologią jednej, lub drugiej strony i są używani jako podpórka tezy i robią za darmowych klakierów.


Plankton polityczny, a pluralizm medialny

W wyniku braku pluralizmu kandydaci mniejszych ugrupowań mają mniejsze szanse w wyborach. Pamiętam kilka akcji z wyborów prezydenckich w roku 2010. Media na podstawie sondaży zadecydowały jeszcze przed wyborami, kto będzie się pojawiał w debatach i kogo mają promować. Promowanych było tylko 2 kandydatów i debaty w TV publicznej odbywały się tylko pomiędzy nimi. 

Padły wtedy pamiętne słowa Komorowskiego: "Ja będę debatował z panem Kaczyńskim, a pozostałych 8 kandydatów może sobie debatować, ale w jakby innej lidze". Wściekły na te słowa założyłem wtedy stronę InnaLiga (już nie istnieje), w której podawałem informacje medialne na temat wszystkich kandydatów prócz tych 2 głównych, Łatwo nie było. Napisałem maile z propozycją współpracy do sztabów wszystkich 8 kandydatów i przez wszystkich zostałem olany. Wrzucałem więc tylko to, co było publicznie dostępne, ale serwis nie cieszył się zbytnią popularnością.  

W tym też czasie na salonie24, a potem w jakimś serwisie społecznościowym nie odpuściliśmy i zarządaliśmy debaty wszystkich 10 kandydatów. W końcu debata ta została zorganizowana na Uniwersytecie Warszawskim. Pojawiło się 9 kandydatów (wszyscy prócz Kaczyńskiego). Debata się odbyła, ale praktycznie nikt o niej nie usłyszał, bo pomimo tego, że telewizje z kamerami tam były, to nikt ani tego nie transmitował, ani nie wspomniał o tym wydarzeniu w dziennikach - bo i po co? Transmisja odbyła się przez stream na jakimś portalu, ale dowiedziały się o tym tylko osoby najbardziej zainteresowane bieżącą polityką, czyli może ze 100 tyś, czyli tyle co nic.


Na dzień dzisiejszy po pytaniu zadanym w komentarzu - po co pluralizm, musiałem to ponownie przemyśleć. 

Pierwsze pytanie, które sobie zadałem. Czy należy w mediach należy "promować" różnych "przegrywów", którzy nie są w stanie niczego dokonać poza parlamentem i niezależnie od światopoglądu cała ich motywacja nie brzmi "jak coś w Polsce mogę zmienić na lepsze?" tylko "jak to zrobić żeby się dostać do parlamentu?". Oni też przyjęli bezsensowne założenie, że nie będąc w parlamencie nic się nie da zrobić.


Korwińczycy

Czy chciałbym w mediach "dzieci Korwina", które od 28 lat kręcą się w kółko udając, że są poważną partią wydają internetowe oświadczenia w różnych sprawach, otwierają jakieś swoje portaliki i organizują pikniki wolnościowe na których sobie nawzajem robią różne wykłady na temat tego "co by było gdyby" i upewniając się nawzajem, że mają rację. Czują się oświeceni ideą wolnego rynku i uważają, że "lewactwo należy zaorać" (najlepiej memem w Internecie). A tak naprawdę Ci "geniusze" od lat 90-ych nie byli w stanie zrobić ani jednej rzeczy, która miałaby jakikolwiek realny wpływ na rzeczywistość, nie wspominając już o wejściu do Sejmu. Po ogłoszeniu ankiety "czego realnego dokonali korwiniści przez ostatnie 20 lat" (ankieta wśród post-korwinistów) usłyszałem odpowiedź: 1) Pomoc Dudzie w wygraniu wyborów przez rozpowszechnianie memów Komorowskiego w Japonii i akcji "atak krzesłem" 2) Korwin spłodził dziecko po siedemdziesiątce 3) Trudno powiedzieć.  Po opublikowaniu tej ankiety dostałem nawet zarzut, że jestem zdrajcą i chcę zaorać całe środowisko wolnościowe jedną ankietą.

Czy ludzie, którzy przez 20 lat nie potrafili niczego dokonać powinni być promowani w mediach i wejść do Sejmu?


Narodowcy

Kolejnymi organizacjami, które pluralizm mógłby wpuścić do mediów byłyby różne organizacje narodowców i nacjonalistów. Czy chciałbym w mediach Mariana Kowalskiego i Chojeckiego?

Czy chciałbym w telewizji widzieć przegrywy, które w istocie są tylko pisowskimi "cichodajkami". Jak się ma ta ich duma i siła do tego, że dają się wykorzystywać pisowi jako pożyteczni idioci - darmowa bojówka, która jest gotowa iść bić demonstrantów zamiast policji, podpalić tęczę, albo internetowo "tępić lewactwo" rozsiewając po necie informacje uderzające w przeciwników PiS. A dlaczego nazwałem narodowców "cichodajkami"? Bo prostytutka za swoje usługi przynajmniej bierze pieniądze.


Komuniści

Z istniejących obecnie ruchów i partii mamy jeszcze Razem. Czy chciałbym, żeby w telewizji Adrian Zandberg opowiadał, że należy wprowadzić podatek 75%, albo jakieś urojone pomysły rodem z poprzedniego ustroju, albo piosenki "Imagine" Lennona?


Gdyby w mediach był pluralizm, a nie duopol zapewne wszystkie te planktonowe partie miałyby większe szanse. Ale czy należy dawać szanse "przegrywom"? Przecież to myślenie "socjalistyczne", a socjalizm to zło. 


A może by planktonu nie było?

Przed stwierdzeniem, że pluralizm sprzyjałby planktonowi trzeba sobie zadać pytanie:  Czy gdyby w Polsce był pluralizm, to powyższy plankton miał by rację bytu i wogóle by istniał? Przecież gdyby jednostki ponadprzeciętne były wcześniej dopuszczane do głosu, to jest duża szansa, że stałyby się częścią poważnych organizacji, które są w stanie czegoś realnie dokonać. Bez tych jednostek "kierowniczych" plankton by najprawdopodobniej nie powstał wcale.


Pluralizm, a poziom rządzących i opozycji. 

Obecny od lat duopol medialny (wespół zespół ze złą ordynacją) wykreował nam partie, w których jest jakiś wódz i cała masa idiotów, którymi się otoczył. Idioci są bezpieczniejsi, bo nie przejmą władzy od wodza. Na dzień dzisiejszy wódz może wykopać dowolnego zagrażającego mu polityka, a sprzyjające mu media wgniotą go w ziemię i zadepczą. Polityk ten - pomimo, że był bliski światopoglądowo nie ma innego wyboru jak sprzedać się stronie przeciwnej. Gdyby nadal pozostał przy pierwotnych poglądach to zniknąłby całkiem. Dlaczego Giertych, Dorn, Michał Kamiński są w TVN? Dlaczego Sikorski i Kluzik-Rostkowska jest w PO? Dlaczego Kowal i Migalski są już tylko na twitterze?  A gdzie by niby mieli być? Przed każdym z nich stanęło pytanie: sprzedać się dotychczasowym wrogom, albo zniknąć. Innej alternatywy nie było. 

A co by było, gdyby media były pluralistyczne? Wyrzucanie rozpoznawalnych ludzi przez liderów partyjnych nie byłoby już takie łatwe. Mogliby znaleźć niszę, w której mogliby wypromować swoje poglądy i stać się zagrożeniem dla wodza tworząc własną partię. 

Brak pluralizmu w mediach doprowadził do tego, że rządzą nami kompletni idioci. Rozmowa w studio TV pomiędzy politykami PiS i PO wygląda obecnie tak, że jeden kretyn mówi kompletny idiotyzm, a przeciwny kretyn nie jest w stanie tego idiotyzmu zripostować więc odwetowo rzuca własnym idiotyzmem, którego ten pierwszy kretyn nie umie skontrować. I tak się to kręci.


Pluralizm, a ciemny lud

Prawdą jest, że lud jest ciemny. Może nie cały, ale większość. Może nawet jakieś 95%. Politycy odkryli już dawno, że ciemnym ludem można łatwo manipulować i z premedytacją wykorzystuje ten fakt. Ciemny lud jest w stanie łyknąć każdy kit, jak choćby wczorajszy o rzekomej "inwigilacji" Petru, na której "dowód" jest nagranie z rozmowy zwykłych policjantów zabezpieczających manifestację. Jakim trzeba być ciemniakiem, żeby to kupić prawda? Parę dni wcześniej ciemniaki drugiej strony barykady łyknęły kit #astroturfing. Jedni i drudzy nie myślą samodzielnie, albo co gorsza wiedząc, że to jest "bullshit" dalej go rozpowszechniają, Bo cel uświęca środki i należy "dokopać"przeciwnikowi za pomocą każdego dostępnego narzędzia.


Skąd się wzięły "ciemniaki" w Polsce? 

W każdym społeczeństwie - nie tylko w Polsce - jest pewna grupa ludzi zdolna do wypracowania własnych osądów. Jest też grupa ludzi, która jest zdolna do lekkiego przetworzenia  tego, czego się dowiedziała od tych pierwszych i rozbudowania jakiejś teorii, czy idei. I duża grupa ludzi, która "łyka wszystko jak leci" i nie jest w stanie nic samemu wypracować. 

Czy wszystkie polityczne ciemniaki to menele ze zdegenerowanym mózgiem? Otóż nie! Wszystko wynika z wysokiej specjalizacji we współczesnej cywilizacji. Ktoś może być światowej klasy specjalistą od budowy konstrukcji stalowych, neurochirurgiem, a jednocześnie być politycznym "ciemniakiem" tylko dlatego, że poświęca się pracy zawodowej i nie ma czasu na dogłębną analizę polityczną i bieżące śledzenie tego, co się dzieje w kraju. To nie renesans i nie można być specjalistą od wszystkiego. Dlatego ten neurochirurg zaufał jakiemuś politykowi, że będzie go reprezentował w Sejmie - tylko niestety musiał wybrać spośród dostępnych na liście idiotów kierowany przez media w których panuje nowotwór w ostatnim stadium. Ufa też mediom. Nie jest on zatem kretynem, ale z punktu marketingowego jest łatwo sterowalnym "ciemnym ludem". Z drugiej strony znaleźć można człowieka, który całe życie tyrał w fabryce, ale przebywając całe lata w dużej grupie ludzi nabrał tzw. mądrości życiowej i umie odróżnić szuję, oszusta i dobrego człowieka i jest mniej naiwny - mniej wykształcony, ale bardziej odporny sterowanie, bo "na oko" umie wyczuć złe intencje i gdy ktoś kłamie.

Społeczeństwa cywilizowane rozwiązały problem swoich "ciemniaków" w ten sposób, że ... mają  pluralizm. One też wiedziały, że wygodniej ludźmi sterować, ale w celu zabezpieczenia się przed wykorzystaniem tego samego przez przeciwników (a nie daj boże jakiegoś nieprzewidywalnego dyktatora) wypracowały pluralizm. I w USA i w Niemczech i w Wielkiej Brytanii jest taka sama grupa łatwo sterowalnych ciemniaków, co w Polsce. Tylko tam istnieją mechanizmy zabezpieczające przed tym - pluralizm powoduje automatyczną kontrolę nad przejawami idiotyzmu i gdy takowy się pojawi, to krytyka padnie nie z jednej przeciwnej strony, co łatwo można "skontrować" mówiąc, że "to krytyka motywowana politycznie", ale z 20 różnych kierunków. Innymi słowy pluralizm pozwala szybko odsiać idiotów, od ludzi myślących. 


Pluralizm oznacza zmniejszenie liczby idiotów w Sejmie, przekładające się na zwiększenie poziomu zarówno debaty, jak też jakości produkowanych tam ustaw. (Ale idioci w Sejmie tego nie chcą bo staną się bezrobotnymi)

Ale ja jestem za.

Jeśli dostałeś banana, to najprawdopodobniej za chamstwo, wulgaryzmy, atak ad personam, lub stosowanie jednej z wymienionych tu sztuczek: Erystyka Erystycznych nie obsługujemy

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka