Lucja Sliwa Lucja Sliwa
426
BLOG

Niech sie swieci ... 4th of July!

Lucja Sliwa Lucja Sliwa Rozmaitości Obserwuj notkę 2

I swieci sie od trzech dni, a dzisiaj bedzie kulminacja: parady, fajerwerki, pikniki. Za oknami kanonada nie ustaje. W naszej okolicy glownie petardy, chociaz sasiad za plotem co jakis czas, bez uprzedzenia puszcza serie z polautomatu.

Domyslam sie, ze to slepaki bo mimo wielogodzinnego strzelania nie zauwazylam dotad zadnego ambulansu. To znaczy owszem, ambulanse jezdza tam i z powrotem ale to chyba z powodu upalu. 

Na wszelki wypadek – tak z powodu upalu jak i sasiada, staramy sie nie wchodzic za czesto z domu. Sasiad na pewno ma nie tylko slepaki na wyposazeniu, pogoda ma byc pod psem jeszcze przez kilka dni a jesli cos na zewnatrz waznego sie wydarzy to i tak dowiemy sie z telewizji. Tylko psa szkoda. Nie dosc, ze sie boi to jeszcze nie rozumie dlaczego ukradkiem musi robic to co zawsze robil otwarcie. 

A poza tym dzisiaj u nas radosne swieto i nikomu tam w glowie czyms sie zamartwiac. U wielu lezka sie kreci w oku na wspomnienia od ktorych nie mozna sie w takiej chwili uwolnic. Te wszystkie Pierwsze Maje, Dwudzieste Drugie Lipce – i co tam jeszcze bylo nie pamietam. Nie wspominam tych swiat zbyt traumatycznie, moze dlatego ze wyemigrowano mnie zanim nabraly one w mojej pamieci innego znaczenia poza kiermaszami, pochodami, bialo-czerwonymi i czerwonymi flagami. Ci ktorych chocby musnela Polska Ludowa w doroslym zyciu, inaczej to widza. Malo kto z nich sie przyznaje, ze z dziecieca radoscia o tamtych swietach dzis mysli.

Ale ja nie o tym, ja chcialam powiedziec, ze my dzisiaj tez swietujemy. Calkiem podobnie – no moze mniej akedemii ku czci - tak jak kiedys tam swietowalismy 1 Maja, 22 Lipca i .. aha przypomnialam sobie! 7 Listopada - jak moglam zapomniec, przeciez to moje urodziny!

Zaraz ktos wyskoczy i powie, zebym sie kotkami i pieskami zajmowala, kiedy takie niestosowne porownania czynie. Po co siac zamet w glowach, w jednym szeregu klasc komunistyczne celebracje z czolowym prazdnikiem najwiekszej demokracji swiata. Ostoi wolnosci i gwaranta wiary, nadziei i milosci. Chyba mi sie pomylio – to sa przeciez imiona trzech Rosjanek.

Anyway, nasza - w dalszym ciagu jeszcze najwieksza demokracja w swiecie - gwarantuje nam oprocz innych praw, prawo do poszukiwania szczescia. A od jakiegos czasu nie poprzestajemy na tym i robimy wszystko, zeby i innym takie prawo zagwarantowac. Zwlaszcza jesli maja rope lub inne surowce przy pomocy ktorych moga nam sie za nasza troske o ich szczescie odwdzieczyc.

Czy chca tego szczescia czy nie, jesli sie kwalifikuja to my miliardy dolarow w bloto wyrzucimy jesli trzeba bedzie, a od tyrana wyzwolimy. Sluszne to i logiczne, bo jesli nie chca do szczescia dazyc, to co jeszcze innego moze im do glowy przyjsc? Jakis zamach terrorystyczny z cala pewnoscia.

No i tak od kilku dobrych lat roznosimy po swiecie te nasze idealy. Idealy, ktore nam nasi Ojcowie Zalozyciele w Konstytucji zapisali ponad dwiescie lat temu, a teraz gdyby sie o tym dowiedzieli to w grobach by sie przewracali. Ktos pomysli, zem ja komunistka naslana a jesli nie to przynajmniej za mlodu wrazymi ideami nasiaknieta zostalam.

A to nie tak, to calkiem na odwrot. Bardzo jest mi bliska moja nowa ojczyzna, z jej wszelkimi wadami, bledami i krzywdami jakie sobie i innym czyni. Z wielu powodow, ale glownie dlatego, ze moge o tym mowic co mi sie nie podoba i nikt mnie za to do psychuszki nie posle. Co wiecej, beda mnie uwazac za swiadoma swoich praw i obowiazkow obywatelke, ktorej nie jest wszystko jedno co sie z tym krajem stanie. To jest Ameryka, tu w dalszym ciagu jeszcze mozemy mowic wszystko co w innych krajach za kalanie wlasnego gniazda, jesli juz nie za zbrodnie poczytywuja.

Dlatego bez wzgledu na to czy jestesmy za Obama (ja jestem), czy za wojnami i awanturami na drugim koncu swiata (jestem przeciw), czy pro life (jestem za) czy pro choice(nie jestem) - jestesmy dzisiaj wszyscy jak te dzieci cieszace sie na pikniku, na paradzie, w ogrodku lub gdziekolwiek indziej jestesmy. I tam gdzie jestesmy wywieszamy nasza gwiazdzista flage. Niektorzy z nas wywieszaja przy okazji rowniez inna flage. Ja bialo-czerwona. Moj sasiad z lewej strony - niemiecka, z naprzeciwka - hinduska. Ten ktory strzela - wywiesil konfederacka. 

Oprocz tego, ze jest kolorowo, wesolo, swiatecznie – nawet kiedy z domu nie da sie wyjsc, wszedzie gdzie nie popatrzec jest troche inaczej. Kazda spolecznosc, miasteczko, wies ma swoje tradycje, ktorymi obrosla i ktorym od wielu lat w tym dniu daje wyraz. Inaczej mowiac, pielegnuje. 

Trudno byloby wyliczac co gdzie sie dzieje, raz ze za duzo by bylo tego wyliczania, a dwa ze po prostu nie wiem co gdzie sie dzieje. Dlatego opowiem tylko o moim Naperville, malym (dopiero co przekroczylismy sto tysiecy) miasteczku lezacym tuz obok polskiego Chicago. Zreszta Naperville tez robi sie z roku na rok bardziej polskie. Dwadziescia lat temu, kiedy spotkalam tu Polaka, bylo to wydarzenie. Dzisiaj na ulicy, czy w tramwaju (gdyby takie byly) mozna co dnia uslyszec polska mowe. No wiec my w tym Naperville co roku o tej porze mamy cos co sie nazywa Ribfest. Chicago ma Taste of Chicago. W tych dniach nad jeziorem Michigan mozna sprobowac tego co je sie w dowolnym miejscu na swiecie, czyli w ktorejs z restauracji w Chicago. 

My nie Chicago, znamy swoje miejsce i przez to ambicje nasze nie az tak wygorowane. W czasie Ribfest mozna sprobowac, nawet jesli nie wszystkich, to z pewnoscia wszystkich najlepszych zeberek na swiecie. W okolicach 4 lipca zjezdzaja do nas kucharze ozdobieni wieloma medalami i orderami za osiagniecia na polu przygotowywania rozmaitych sosow i pieczenia zeberek.  A przy okazji ma miejsce cos w rodzaju megapikniku rodzinnego. Jest tam cos dla dzieci, dla wyrostkow i dla rodzicow. A nawet dla dziadkow. Wieczorem jak zwykle fajerwerki. 

Jak co rok tak i w tym, jedno z nas trojga – wszystkich nie wpuszcza, to nie Kalifornia i psy w dalszym ciagu nie wszedzie sa mile widziane - wybralo sie z ogromna torba i zakupilo zapas zeberkowego jedzenia na caly tydzien. Niby na jeden tydzien, a wystarczy na rok. Sama pamiec o zeberkach na sniadanie, na lunch i na kolacje przez kilka dni z rzedu wystarczy na caly rok, zeby od zeberek trzymac sie z daleka. 

A za rok zobaczymy. Kazda trauma w koncu mija, czasem nawet potrafi zamienic sie w nostalgie. Jak wspomnienie pochodow pierwszomajowych. 

Zobacz galerię zdjęć:

Lucja Sliwa
O mnie Lucja Sliwa

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości