Kłopot z partiami polega na przywództwie: nikt nie chce być zastępcą właściciela kanapy. Czyli: możemy się zjednoczyć, ale to ja będę PREZESEM. A choć tak jeden, jak drugi WÓDZ, bredzą o ISTOTNYCH ODRĘBNOŚCIACH programowych swoich partii, mimo że wiedzą, że ich programy różnią się tylko ilością przecinków i rozmiarem czcionki statutu, nikt z nich nie chce być "tym drugim", bo każdy uczestnik ugrupowania chce nosić berło, nie chce natomiast nosić halabardy; pragnie być niemalowanym szefem kuchni, a w rezultacie jest zaledwie pomniejszym WODZEM NACZELNYM WŁASNEGO ZMYWAKA.
Inne tematy w dziale Polityka