Andrzej Owsiński Andrzej Owsiński
1246
BLOG

Biję na alarm

Andrzej Owsiński Andrzej Owsiński Budownictwo Obserwuj temat Obserwuj notkę 39

Andrzej Owsiński

Biję na alarm w sprawie wymierania polskiego narodu

Spotkałem się z dość ograniczoną reakcją na moją publikację „Największe niebezpieczeństwo” w której odniosłem się do procesu wymierania polskiego narodu.

Pragnę podkreślić że na tę klęskę zwracam uwagę już od początku procesu „transformacji”, a szczególnie dałem temu wyraz w opracowanym przeze mnie programie AWS zatwierdzonym przez Radę Krajową AWS jako program obowiązujący dla rządu przez nią wyłonionego.

Zwróciłem wówczas uwagę na dramatyczną sytuację mieszkaniową i ze znalezieniem pracy dla młodych ludzi zakładających rodziny.

Zaproponowałem jako skuteczne remedium wprowadzenie powszechnego budownictwa mieszkaniowego, które zapewni mieszkania dla młodych rodzin, a równocześnie będzie kołem napędowym gospodarki i spowoduje radykalne zmniejszenie bezrobocia.

Osobiście zwróciłem uwagę ówczesnemu premierowi Buzkowi o wadze tego zadania. Obiecał że zwoła w tej sprawie specjalne spotkanie szefów decydujących resortów, ale do tego spotkania nigdy nie doszło podobno z racji sprzeciwu Balcerowicza.

W powodzi enuncjacji na „śmieciowe” problemy sprawa jakby utonęła, ale ostatnio ukazała się publikacja „ Polska wymiera” traktująca problem jako signum temporis na które żadne wydatki finansowe nie poradzą.

Przypomina mi to anegdotę o generale Dragomirowie –Serbie w carskiej służbie, który był inspektorem kawalerii w carskiej armii. Dokonując inspekcji w jakimś pułku zwrócił uwagę na to że konie są chude, na to mu tłumaczono że zastosowano różne kuracje ale bez skutku. Dragomirow zapytał: „ A awsom wy ich nie probowali leczyt?”

To ja mam pytanie: dlaczego dotąd nie spróbowano zaradzić narodowej klęsce dostarczając młodym małżeństwom niezbędnych mieszkań.

Pisać to można różne rzeczy, ale tylko praktyczne doświadczenie może udzielić niezbędnych i prawdziwych informacji na temat określonego zjawiska.

Nikt dotąd na serio tą sprawą w Polsce się nie zajął, a tymczasem jesteśmy bezspornie na ostatnim miejscu pod względem warunków mieszkaniowych, bowiem mamy zaległości jeszcze odziedziczone po PRL.

Równocześnie relatywnie do dochodów mamy mieszkania najdroższe w Europie, w Warszawie dochodzi już do 12 tys. zł/m2.

Triumfują tylko developerzy utrzymujący przy niskiej podaży wysokie ceny i budujący piękne i obszerne mieszkania /ponad 110 m2 przeciętnie/ wyłącznie dla bogatych.

Pisałem wielokrotnie, że próby załatwienia problemu przez biurokrację z pewnością się nie powiodą i że dobrze byłoby sięgnąć do doświadczeń przedwojennego boomu w budownictwie mieszkaniowym.

Wystarczy spojrzeć na Warszawę: dzielnice – Mokotów, Ochota, Bemowo, Żoliborz i kilka innych powstały z budownictwa mieszkaniowego w różnych formach, ale dostępnego dla ludzi o umiarkowanych dochodach. Jedynie może Saska Kępa była zastrzeżona dla bogaczy.

W tej chwili już nie czas na deliberowanie i prowadzenie wieloletnich studiów zagadnienia. Trzeba zmusić samorządy z warszawskim na czele do udostępnienia działek budowlanych z zasobów miejskich i różnego rodzaju instytucji z działkami „pracowniczymi” włącznie.

Ponadto umożliwić budownictwo różnym formom bezpośredniego zaangażowania zainteresowanych.

Budownictwo samorządowe „na wynajem” najwyraźniej nie wypaliło, niezależnie od wielu zastrzeżeń jakie wywołuje ta metoda, trzeba najwyraźniej postawić na inicjatywę ludzką zachęcając do aktywności młodych ludzi przyzwyczajonych do otrzymywania mieszkań w „darze”.

Tylko, że nie ma komu tego rozdawać i dlatego ponad jedna trzecia młodych małżeństw gnieździ się w Polsce razem z rodzicami, co bywa też przyczyną rozpadu wielu z nich i wstrzymywania się z posiadaniem dzieci.

Szukanie rozwiązania problemu przyrostu naturalnego w imigracji obserwujemy w Europie zachodniej ze skutkami katastrofalnymi dla egzystencji naszej kultury.

Imigrację należy traktować jako zjawisko rzadkie, ale uzasadnione konkretnymi potrzebami i nie musi być to połączone z asymilacją narodową.

Zdrowy naród rozwija się własnymi siłami i wnosi do wspólnej kultury niezbędny dorobek. Nie wierzę że naród polski zatracił te cechy kiedy je zachował w najcięższych czasach, niestety zamiast pomocy w tym względzie otrzymał od twórców „transformacji” wygnanie z kraju ojczystego.

Dramat demograficzny jest między innymi rezultatem tej polityki, obawiam się że realizowanej celowo na polecenie sił zainteresowanych w redukcji Polski.

Również usiłowanie obarczenia tzw „zmian kulturowych” winą za wymieranie narodu uważam za nieuprawnione. Wprawdzie usiłuje się za pomocą szkolnictwa, stanowiącego najmocniej, obok sądownictwa i kilku innych dziedzin, tkwiącej w PRL spuścizny, wykorzenić polską młodzież z tradycyjnej, polskiej kultury, ale skutki są powierzchowne i dadzą się usunąć przy objawieniu dobrej woli.

Wystarczy wprowadzić „bony szkolne”, a problem z wychowaniem młodzieży nabierze innych barw – jestem przekonany że narodowych.

Jest jeszcze jeden problem traktowany przez jednych jako wstydliwy, a przez innych jako marginalny, jest to problem samotnych rodziców powstały niezależnie od przyczyn. Wymaga szczególnej opieki i społecznego szacunku w znacznie większym stopniu niż nagłaśniane natrętnie uznanie różnorakich związków.

Mój alarm kieruję do obecnego układu rządzącego mając nadzieję że jego deklaracje w dziedzinie odrodzenia narodowego mają pokrycie w woli działania.

Szczególnie zaś mam na uwadze Forum Młodych PiS / przydałoby się jakieś bardziej wyraziste hasło nawiązujące do przyszłości narodu/.

Brakuje nam ogólnopolskiego ruchu młodzieży w kierunku rozwoju polskiej kultury narodowej w duchu naszych największych osiągnięć historycznych z równoczesnym przygotowaniem do wyzwań współczesności, a szczególnie zagrożenia zniszczeniem chrześcijańskich podstaw moralnych wspólnej kultury europejskiej.

Przekształcenie promowanej obecnie biernej postawy konsumenckiej w aktywne zaangażowanie na rzecz przyszłości Polski powinno ogarnąć całą polską młodzież.


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka