Andrzej Owsiński Andrzej Owsiński
437
BLOG

Wybory "seksualne" Bidena

Andrzej Owsiński Andrzej Owsiński USA Obserwuj temat Obserwuj notkę 6

Andrzej Owsiński

Wybory „seksualne” Bidena

Trump został pozbawiony prezydentury w niezbyt dla niego, a całkiem prawdopodobne i dla świata, sprzyjającym momencie. Rozpoczął bowiem szereg przedsięwzięć z których wycofuje się albo ich nie rusza (jak na razie) Biden. Niezależnie od oceny przyjętej przez Trumpa taktyki każdą z tych spraw należy uznać za ważną nie tylko dla Stanów Zjednoczonych, lecz też i w szerszym aspekcie.

Należą do nich:

- próby ujarzmienia północnokoreańskiego reżymu wyraźnie grożącego agresją,

- dążenie do zredukowania chińskiej przewagi w światowej wymianie dóbr i wykorzystywania jej w stosunkach politycznych.

- sygnalizowanie „powrotu” USA do Europy i zredukowanie dominacji niemieckiej wspieranej przez monopolizację rosyjskich dostaw gazu dla UE,

- wycofanie się z paryskiego układu zmierzającego do radykalnych ograniczeń w używaniu surowców kopalnych dla produkcji energii,

- działania w kierunku wzmocnienia NATO i zwiększenia udziału materialnego ze strony krajów członkowskich,

- wysiłki w kierunku zmuszenia Iranu do rezygnacji z planów stworzenia własnej broni nuklearnej,

- zamiar rozszerzenia współpracy gospodarczej Ameryki z Europą,

- wzrost siły materialnej i politycznej Stanów Zjednoczonych.

Można do tej listy dopisać jeszcze wiele, ale i tego wystarczy nie tylko na jeszcze jedną, a nawet kilka kadencji. Tymczasem Biden rozpoczął urzędowanie od wycofywania się z zamierzeń poprzednika powodując tym samym niezłe zamieszanie wokół polityki amerykańskiej, mając szczególnie na względzie rolę USA w światowej skali, jak i skutki wewnętrzne. Warunkiem powodzenia chęci oddziaływania na większą skalę jest wieloletnia, a nawet wiekowa ciągłość politycznych przedsięwzięć.

Brytyjski sukces imperialny został osiągnięty zawdzięczając niezmiennemu przestrzeganiu określonych zasad: - wolności mórz i dostępności rynków, przy tolerancji stosunków wewnętrznych w „przyswajanych” krajach.

Amerykanie prowadzą misję narzucania światu swojej, najdoskonalszej w ich przekonaniu, demokracji, która właśnie przy wyborach Bidena poniosła dotkliwą klęskę w samych Stanach. Powszechne niepowodzenie tej misji nie spowodowało jednak wypracowania nowej metody współdziałania, akceptowalnej przez różne kraje.

Trump zapowiedział wyraźnie jakie wartości preferuje, wzbudził tym nadzieje na udział w ratowaniu naszej kultury, niestety Biden, mimo swego wieku, chce najwyraźniej zbliżyć się do poziomu ulicznych awanturnic domagających się prawa nieograniczonego władania swoim „brzuchem”. Popełnił w tej sprawie kompromitujące go posunięcie przez nadanie sobie uprawnień stróża „wolności aborcyjnej”. Wpisuje się to w uzurpację prawa kontroli „przestrzegania praworządności” przez przedstawicielki szefostwa UE. Pomijając fakt że tego rodzaju działania stanowią naruszenie podstawowych zasad międzynarodowej współpracy ich treść jest pozbawiona jakiejkolwiek logiki.

Przede wszystkim naruszenie praworządności czyli przestrzegania obowiązującego prawa musi być odniesione do konkretnego faktu osądzonego przez uprawnione sądy i nie wchodzi w zakres uprawnień wszelkiego rodzaju organów wykonawczych czy ustawodawczych. Nikt poza uprawnionym sądem nie ma prawa wyrokować w sprawie naruszania prawa.

Jeszcze gorzej wygląda sprawa pojęcia „aborcji”, jest to typowy przykład nazewnictwa odnoszącego się do konkretnych faktów tworzonego na fałszywych przesłankach, a ponadto ordynarne uproszczenie pojęcia skomplikowanego i subtelnego procesu poczęcia i zakończenia życia ludzkiego. Mamy bowiem do czynienia z koniecznością fizycznego i prawnego określenia początku życia ludzkiego.

Opisywałem jako przykład bardziej odpowiedzialnego podejścia do tego problemu – stanowisko rzymskiego prawa cywilnego. Według tego prawa nasciturus, a więc ten który ma być narodzony, powinien być traktowany jako już narodzony ilekroć chodzi o jego dobro. A przecież życie jest najwyższym dobrem człowieka na ziemi.

Obowiązkiem współczesnej nauki i prawa jest określenie rzeczywistej chwili poczęcia życia ludzkiego i w odniesieniu do tego momentu stosować prawo ochrony życia i zdrowia ludzkiego. Z całą pewnością jest to okres znacznie wyprzedzający fakt narodzin czyli fizycznego odłączenia dziecka od matki.

Przy takiej definicji życia ludzkiego nie ma zatem „aborcji”, jest zamach na życie i zdrowie złączonych organicznie osób, lub też niezbędna operacja ratująca zdrowie i życie kobiety w przypadku zaistnienia innych zjawisk w łonie kobiety, zagrażających jej normalnemu funkcjonowaniu (np. nowotwór). W tym przypadku o konieczności dokonania operacji decyduje opinia lekarska.

A zatem ażeby określić stosunek uczuciowy i prawny do tej sprawy należy dokonać ustalenia obowiązującej definicji początku życia ludzkiego, podobnie zresztą dotyczy to faktu śmierci, czyli zakończenia życia biologicznego.

Oba te bardzo ważne pojęcia traktowane są współcześnie nader prymitywnie i nieodpowiedzialnie, nie korzysta się ani ze zdobyczy nauki, ani ze wskazań moralnych, poprzestając na prostym uznaniu faktu narodzenia, lub braku objawów pracy serca.

Cały ten proces wymaga określonego wysiłku intelektualnego, wiedzy, a nade wszystko humanitarnego traktowania problemu jako znacznie bardziej ważnego niż tylko biologiczna definicja.

Biden, rzekomo prawnik, wpisał się w ten problem na najniższym poziomie intelektualnym, idąc śladem ciemnych i rozwydrzonych „aborcjonistek”. Obawiam się jednak że jest znacznie gorzej, nie chodzi bowiem o popieranie bezmyślnych żądań, ale o świadome działanie w kierunku obalenia naszej kultury, której podstawowym obowiązkiem jest szacunek dla życia ludzkiego w każdych okolicznościach.

Tym posunięciem Biden ujawnił swoją rolę, którą pełnił już za czasów prezydentury Obamy, za co został uznany za człowieka dyspozycyjnego i dlatego przeforsowany na urząd prezydenta.

Nie wiemy jakie będą dalsze działania obecnego prezydenta Stanów Zjednoczonych. Mając jednak na względzie znaczenie tego kraju dla całego świata, istnieje realna obawa, że znajduje się on na równi pochyłej zmierzającej do zagłady. W tej sytuacji reakcja społeczeństwa amerykańskiego, świadomego grozy sytuacji wymaga wsparcia ze strony wszystkich sojuszników Ameryki w celu powstrzymania przed katastrofą.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka