Andrzej Owsiński Andrzej Owsiński
133
BLOG

Prawo "smrodzenia" do kupienia

Andrzej Owsiński Andrzej Owsiński Gospodarka Obserwuj notkę 2

Andrzej Owsiński

Prawo “smrodzenia” do kupienia

Czy jest to miara zidiocenia czy perfidia? Wg zdania redaktora Łukasza Warzechy czeka nas katastrofa gospodarcza wynikająca ze zobowiązań rządu w zakresie programu przebudowy przemysłu energetycznego w myśl poleceń UE. Prawie 70% produkcji energii elektrycznej w Polsce pochodzi ze spalania węgla i jak na razie, nie widać możliwości natychmiastowego zastąpienia jej z innych źródeł. Inwestycje w produkcję odnawialną są kosztowne, a także długotrwałe. Określanie dziś konkretnych dat zamiany jest bardzo ryzykowne. Najpewniejszym rozwiązaniem jest stopniowe wprowadzanie tych zmian w ciągłej kontroli ich efektywności pod każdym względem z kosztami produkcji włącznie. Efekty takiej taktyki możemy zaobserwować w Niemczech, które już przepraszają się z węglem. Liczymy wprawdzie na postęp techniczny w energetyce cieplnej z wykorzystaniem wodoru włącznie, może to nastąpić znacznie szybciej aniżeli wprowadzanie drakońskich i kosztownych zmian na rzecz słońca i wiatru. Zresztą może się okazać wkrótce że wiatrownie też są szkodliwe dla kształtowania naszego otoczenia. Większą wagę przywiązywałbym do postępu w oszczędnościach zużycia energii i nowatorskich form jej wykorzystywania.

Stanowczo zbyt wolno i zbyt wąskim zakresie prowadzone są prace nad wprowadzeniem niedrogiej i kompaktowej akumulacji energii, umożliwiającej skuteczne zastąpienie silników spalinowych w pojazdach różnego typu. Nie wykluczone, że palce w tym macza potężne lobby naftowe operujące dziś na skalę od 8 – 10 bln dolarów rocznie. Zastąpienie napędem elektrycznym silników spalinowych daje w efekcie znacznie większe korzyści, aniżeli likwidacja kilku elektrowni, spalamy przecież w skali światowej już ponad 4 mld ton ropy naftowej rocznie. W tym kierunku jednak działania nie znajdują takiego zawziętego poparcia jak zamierzenia likwidacyjne elektrowni węglowych.

Trzeba zaznaczyć, że zainteresowania UE problemem “efektu cieplarnianego” nosi wyraźnie cechy cząstkowego załatwiania sprawy nie dla służby ludzkości, ale dla partykularnych interesów. Trump przejrzał te zamiary i postanowił wycofać się ze zobowiązań paryskich. Jego następca, jakby służący tym samym siłom, co administracja unijna powrócił na drogę niszczącą amerykańską gospodarkę.

A przecież nie chodzi tylko o emisję CO2 i to w dodatku wyłącznie w odniesieniu do działalności przemysłowej, ale o całość problematyki zanieczyszczeń ziemi, wody i powietrza wszystkimi środkami. Ponadto nie może być ona rozwiązywana wyłącznie na określonych obszarach, ale musi obejmować całą ziemię w zakresie ochrony wód i atmosfery.

Według oceny pani Merkel podstawowym kryterium jest odniesienie do stanu zaludnienia, co stoi w sprzeczności z naukowym i logicznym kryterium powierzchni ziemi. Pisałem o tym już kilkakrotnie, a nawet zwróciłem się do ówczesnego ministra energetyki Krzysztofa Tchórzewskiego w sprawie obowiązku polskiego rządu wystąpienia o zmianę kryterium.

Tak się bowiem składa że niemieckie zużycie węgla jest dwukrotnie większe od polskiego, ale w przeliczeniu na ludność staje się mniejsze. Równocześnie niezbędne jest uwzględnienie czynnika historycznego, gdyż jest to zjawisko będące wynikiem wieloletniego działania, a nie tylko bieżących emisji. Okaże się wtedy, że Niemcy i uprzemysłowiona część Europy mają najwięcej na sumieniu i powinny ponosić największy ciężar kosztów odtrucia.

W tej formie, w jakiej ją dziś prezentuje, jeszcze ciągle pani kanclerka i posłuszne jej paniusie z administracji (sądów też) UE tego problemu nie rozwiąże się, a tylko poczyni nieodwracalne szkody. Podobnie jak w całej polityce UE niezbędne jest tworzenie opcji sprzeciwiającej się jej w celu uratowania Europy, jest to zadanie dla Polski podstawowe, bowiem we wszystkich problemach forsowanych przez Brukselę pod dyktando berlińskie, a także globalnych sił niszczycielskich, Polska znajduje się na czołowym miejscu ataku. Dotyczy to jednak nie tylko nas lecz całej Europy, a nawet całej ludzkości.

Jeżeli chcemy realnie uratować skórę, nie tylko naszą, wymagane jest ostre i stanowcze wystąpienie o zaprzestanie opresyjnej polityki, wyrażającej się między innymi “handlem emisjami” na rzecz powszechnego programu w ramach ONZ określającego kompleksowy stan zagrożenia życia na ziemi, a także odpowiedzialności poszczególnych krajów z uwzględnieniem “historycznych” dokonań.

Z takiej analizy będą wynikały obowiązki w dziedzinie redukowania wszelkiego rodzaju zanieczyszczeń, a nie tylko wybranych elementów.

Sprawa jest na tyle pilna że wymaga ustanowienia światowego reżymu bezwzględnie egzekwowanego, ale bez niszczenia światowej gospodarki, a szczególnie zamierzonego obecnymi warunkami paryskimi doprowadzenia do bankructwa niektórych państw.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka