Andrzej Owsiński Andrzej Owsiński
144
BLOG

Programy wyborcze 2019

Andrzej Owsiński Andrzej Owsiński Wybory Obserwuj temat Obserwuj notkę 1

Z pobieżnego przeglądu programów wyborczych, a raczej haseł, może nieco rozszerzonych w niektórych przypadkach, można wyciągnąć wniosek że właściwie tylko jeden zasługuje na miano kompleksowego programu, reszta jest po prostu zbiorowiskiem przypadkowych haseł.

Tym „jedynym” jest program PiS, ale zgodnie z opinią z „Rewizora” jak się bliżej przyjrzeć może nie jest całkiem „świnią”, nie mniej do dobrego mu jeszcze wiele brakuje.
Samo określenie „polski model dobrobytu” trochę przypomina mi gomułkowskie hasło „polskiej drogi do socjalizmu”.
Trzeba bowiem wyjaśnić że „dobrobyt” niezależnie od dosłownego znaczenia, nie jest, a przynajmniej nie powinien być celem samym w sobie.
Dobrobyt, czyli określony poziom zaspokojenia potrzeb materialnych, ma służyć narodowi w wszechstronnym  rozwijaniu jego egzystencji.
Partia polityczna ma zadanie określenia w jakim kierunku ten rozwój ma się dokonywać, jeżeli się tego zadania wyrzeka to przestaje być formacją polityczną, pozostaje jedynie mniejszym lub większym geszeftem.
Niestety znakomita większość uczestników oficjalnego życia politycznego „III RP” nosi to piętno.

Najważniejszą cechą tego systemu jest „kupowanie” elektoratu za pomocą różnorakich obietnic, których najjaskrawszym przykładem było „mieszkanie dla każdej polskiej rodziny” niejakiego Kwaśniewskiego i „300 mln zł. uczestnictwa w majątku narodowym każdego Polaka” Wałęsy.
W ślad za tym poszły inne drobniejsze obietnice rozsypywane hojnie przy okazji jakichkolwiek wyborów.
Przez ćwierćwiecze nikt nawet nie zastanowił się przez chwilę nad możliwością realizacji tych obietnic. Dopiero w 2015 roku PiS wraz z sojusznikami tworzącymi „dobrą zmianę” zaczęli realizować podjęte zobowiązania wyborcze.
Nie na wszystkie jednak starczyło sił i determinacji co jest o tyle bolesne że dotyczą one najbardziej dotkliwych potrzeb, jak np. mieszkań.  

Wszystko to o czym wspominamy stanowi jedynie fragment programu i bez właściwego kontekstu pozostaje tylko hasłem, dobrą intencją, czy jak kto woli, czymś czym jest „piekło wybrukowane”.
Jako niezbędny kontekst należy rozumieć wszystkie okoliczności uwzględnione w programie, umożliwiające realizowanie podjętych zadań.
Stworzenie takich okoliczności sprzyjających realizacji podjętych zadań wymaga posiadania znacznie większego zakresu władania aniżeli ograniczona konstytucyjnie większość sejmowa.
Najlepszym dowodem na to są niepowodzenia w próbie zmiany oblicza polskiego sądownictwa. Można oczywiście załatwić je pozytywnie, lecz wymaga to zmiany zapisów konstytucyjnych.
I od tego trzeba zacząć, przy obecnie stosowanej konstytucji nie da się dobrze rządzić nie mówiąc już o odzyskaniu niepodległego bytu.
Jeżeli zatem chce się budować państwo polskie godne wielkości narodu i zdolne do prowadzenia samodzielnej polityki to pierwszym warunkiem jest – konstytucja.



Z treści programu PiS wynika potrzeba zmiany konstytucji szczególnie w odniesieniu do charakteru państwa, jego suwerenności i roli poszczególnych organów władzy, nie jest jednak przedstawiony taki postulat.
Doświadczenie bieżącej kadencji i cały okres funkcjonowania obecnie stosowanej konstytucji wskazują wyraźnie że bez dokonania zasadniczej zmiany jej treści nie da się zrealizować najważniejszych zadań przedstawionego programu.
Staje się ten program w tych okolicznościach zestawieniem intencji w odniesieniu do których będzie można stwierdzić z ubolewaniem że: -„chcieliśmy dobrze, ale niestety uniemożliwiono to nam”.

Jedynym sposobem uniknięcia takiej żenującej sytuacji jest ogłoszenie w programie podstawowego zadania – całkowitej zmiany konstytucji.
Jaka ma być ta konstytucja?
Na to pytanie są różne odpowiedzi, a mianowicie:

- przyjęcie jedynej, legalnej polskiej konstytucji z 1935 roku wraz z odpowiednimi zapisami konstytucji z 1921 roku, a szczególnie preambułą określającą charakter państwa,

- przedstawienie własnego projektu konstytucji,

- propozycja zasadniczych tez konstytucyjnych i otwarcie narodowej debaty.

Z każdą z tych propozycji muszą być zgodne wszystkie postulaty szczegółowe zawarte w programie wyborczym.
Z wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego na konwencjach wyborczych wynika że
odpowiadają one treściom zawartym w konstytucjach wymienionych powyżej.
Niestety nie da się ich zrealizować w obecnie stosowanej.
Trzeba zatem uznać że program wyborczy PiS zawiera istotne braki, tym bardziej że jeżeli chce się przeprowadzić zmianę konstytucji w zgodzie z panującym prawem to powinno się podjąć walkę o uzyskanie stosownej przewagi w uzyskaniu mandatów
poselskich.
Z żalem trzeba jednak stwierdzić że kampania wyborcza odbywa się na warunkach narzuconych przez przeciwnika i polega na licytacji obietnic, a głównie na wzajemnych oskarżeniach personalnych i odstręczaniu ludzi od udziału w wyborach.
Totalna opozycja wie dobrze że jej elektorat nie brzydzi się świństwem i w wyborach udział weźmie, natomiast działa to zniechęcająco na tych którzy szukają pozytywnych rozwiązań.
W rezultacie obniżenie frekwencji działa na korzyść opozycji i dlatego niezależnie od zastrzeżeń do rządzącej koalicji liczne uczestnictwo może nas uchronić przed najgorszym: - długotrwałą wasalizacją Polski.
Wprawdzie i jej zarzuca się zbytnią uległość amerykańskiej presji pociągając za sobą negatywne skutki w różnych dziedzinach, są to jednak wyłącznie prognozy, natomiast zależność Polski od Niemiec i Rosji jest ciągle obecna i trzeba przyznać że jej faktyczne skutki uległy zmniejszeniu w czasie rządów „dobrej zmiany”.

Sytuacja w jakiej dokonuje się w Polsce wyborów nie jest dobra za co można w jakimś stopniu winić aktualne rządy, ale przecież jest ona wynikiem układu międzynarodowego w którym Polska nie uczestniczyła jako czynnik sprawczy.
Winą pokolenia „Solidarności” jest naiwność polityczna, która spowodowała dość znaczny wskaźnik akceptacji oczywistego oszustwa jakim był „okrągły stół” i „kontraktowe” wybory.
Wprawdzie możemy się tłumaczyć że brało w nich udział mniej niż połowa uprawnionych i nie obciąża to winą całego narodu, ale niestety ta druga „większa” połowa pozostała bierna ograniczając się do krytyki lub dosłownej i przenośnej emigracji.
Musimy zatem ponieść konsekwencje swojej własnej winy i wesprzeć tego który wprawdzie wybrał drogę przez mękę współżycia z oczywistymi sprzedawczykami, ale który jako jedyny w tej chwili ma szansę na, jeżeli nie przełamanie, to przynajmniej poważne osłabienie opresji w jakiej się znaleźliśmy.

Taka jest prawda dzisiejszego naszego położenia i nie zmienia jej znaczna poprawa warunków bytu, zwiększony zakres swobód, a szczególnie otwarcie na Europę związane ze zmianami ustrojowymi jakie przyniósł upadek Sowietów.
Niestety podobnie jak i upadek nie jest zupełny, tak i beneficja też nie są kompletne.
Otóż bowiem zamiast pełnej wolności słowa mamy monopole prasowe, radiowo telewizyjne, a nawet dominujące w Internecie.
Przebicie się przez ich blokadę stanowi trudność nawet dla rządu dysponującego siecią państwową.
Uwolnienie się od tej przemocy jest warunkiem normalizacji życia politycznego i wyłonienia takich ugrupowań które będą reprezentować naród i wnosić idee budowy niezależnego państwa polskiego.
Jak na razie mamy do czynienia z układem patologicznym, kształtowanym pod wpływem pozostałości po PRL i ingerencji zewnętrznej szczególnie w interesie naszych dawnych okupantów i agresorów.

Tylko przez pryzmat specyfiki naszego położenia można oceniać postawę działających na oficjalnej scenie politycznej partii.
Nie powiodły się próby powołania ruchu rewolucyjnego zmierzającego do obalenia obecnego ustroju narzuconego nam obcymi, a nawet wrogimi nam siłami.
Paradoksalnie, ale ten ruch wywodzi się z dziedzictwa jedynego, niepodległego państwa polskiego, niestety jednak znajdujemy się w sytuacji przypominającej okres po powstaniu styczniowym kiedy świadomie zrezygnowano z walki o wolną Polskę na rzecz ograniczenia się do uzyskania drogą pokojową czegokolwiek co byłoby przydatne narodowi, jak choćby właśnie dobrobyt czy szerzenie oświaty.

Jeżeli narzędzie w postaci wyborów parlamentarnych może tylko temu służyć to chyba nie wadzi z niego skorzystać, gdyż alternatywą są rządy przypominające saskie czyli zmierzające do likwidacji naszego państwa.
Nie wolno jednak przy tym zapomnieć że jest to tylko etap na drodze do odzyskania pełnej suwerenności i dlatego nie może nas zadowolić „polski model dobrobytu”.
Jeżeli chcemy być godnymi dziedzictwa Polski Niepodległej, a szczególnie wielkich wydarzeń ostatniego stulecia, w tym najbliższych – przesłania duchowego przywódcy narodu św. Jana Pawła i ogólnonarodowego ruchu „Solidarności” – to nie możemy zadowolić się próbami naprawiania „III RP” nawet je wspierając.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka