Z Warszawy nie widać morza. Nie widzą morza ani politycy, ani urzędnicy, ani chyba nikt inny.
Stocznie - wiadomo: syfiasty, polityczny biznes, do którego trzeba dokładać, generalnie wrzód na zdrowym ciele. Do tego wiadomo: stocznie są trzy, z tego dwie ukatrupione (Gdynia i Szczecin) i jedna, kolebka, wiecznie żywa.
Nieprawda.
Stoczni jest dużo więcej, niektóre z nich umarły po cichu, niektóre odrodziły się jak feniks z popiołów, niektóre świetnie prosperują od urodzenia. Gdy TV pokazuje relację pt. "ostatnie wodowanie w Stoczni Gdynia", nikt nie wpada na pomysł, żeby pokazać kolejne wodowanie w Stoczni Północnej. Zobaczcie sobie tutaj, jeśli ktoś ma ochotę.
A o Stoczni Marynarki Wojennej to chyba w ogóle mało kto słyszał.
"Dziennika" w Polsce się nie czyta, ale to świetna gazeta, od wielu, wielu lat dobrze prowadzona. Politycznie się nie wychyla, po prostu relacjonuje. I mamy oto relację z 26 czerwca (żeby nie było, że coś zmyślam, to powołuję się na gazetę): "Stocznia nie płaci pensji" - to ze strony tytułowej. Diagnoza jest prosta: w Stoczni Marynarki Wojennej zabrakło na wypłaty, bo:
a) stocznia spóźnia się z budową,
b) kontrahent nie chce płacić za opóźnienia.
Niby wszystko w porządku. Ale... Opóźniona budowa to okręt podwodny dla Marynarki Wojennej RP, kontrahent to Skarb Państwa (występujący pod którąś ze swoich nazw). Stocznia nie jest już nadzorowana przez MON (czyli Państwo Polskie), lecz przez Skarb Państwa (czyli Państwo Polskie).
Jeśli dobrze myślę (jestem osobnikiem, który zajmuje się zawodowo i naukowo zarządzaniem przedsiębiorstwami) to widzę sytuację następująco: Skarb Państwa nie płaci Skarbowi Państwa, bo Skarb Państwa opóźnia się w realizacji zobowiązań wobec Skarbu Państwa. W rezultacie: Skarb Państwa może ewentualnie udzielić Skarbowi Państwa pomocy publicznej (znamy to pojęcie z branży stoczniowej), która to pomoc nie zostanie Skarbowi Państwa zwrócona przez Skarb Państwa, co znacząco obniży wartość spółki Skarbu Państwa, w efekcie będzie kłopot z prywatyzacją. Albo Skarb Państwa nie skończy zlecenia dla Skarbu Państwa i zbankrutuje. W tej sytuacji należy rozpocząć roztropną restrukturyzację.
Na razie pieniędzy na wypłaty nie ma, a stocznia wystawiła na sprzedaż część majątku (więcej o przetargu: tutaj).
Nie chcę mówić tutaj o odpowiedzialności politycznej. To że obecny rząd nie chce zarządzać gospodarką jest wiadome, tak samo jak to, że poprzednich kilka nie umiało tego robić. Możliwe scenariusze? Jeśli sięgnąć do niedawnej historii - można zaproponować trzy:
SLD - osadzić swoich ludzi, przepchnąć problem do następnego rządu i - na wszelki wypadek - nasłać prokuratorów na (odwołany) zarząd.
PiS - zrobić taki transfer, żeby ocalić stocznię. Ale tylko Stocznię Gdańską (tam przecież mamy swoich ludzi). Prokurator też się przyda.
PO - słowami superministra Sławomira Nowaka: „jak to, co będzie. Nic nie będzie. Będzie upadłość” (więcej: tutaj). Prokuraturę naśle kolejny rząd. Ale Sławomir Nowak może uzupełnić: "przecież to my wygramy wybory" :)
Inne tematy w dziale Gospodarka