W siedemdziesiątą rocznicę napaści wojsk radzieckich na Polskę publikujemy fragment dziennika kampanii wrześniowej, pisanego przez kapitana Stefana Turkowskiego, oficera wojsk łączności:
17 września
O świcie zajechaliśmy do Czortkowa. Zarządzam odprawę oficerską i zbiórkę oddziałów. Żegnam się z oficerami i zebranymi na ostatniej zbiórce żołnierzami. Nareszcie spada ze mnie brzemię dowodzenia tak dużym oddziałem w warunkach, wołających o pomstę do nieba. Pogoda piękna. Maszerujemy do koszar. Okolica cudowna. Miasto czyściutkie. Widać wiele nowych domów.
Ośrodek Łączności zostaje zakwaterowany w nowych koszarach na wzgórzu, które góruje nad miastem. Dziw, że koszar nie zbombardowano! Oddziały rozkwaterowaliśmy wygodnie. Okazało się, że prawie wszyscy dobrnęli do „portu”. Udajemy się na śniadanie do kasyna podoficerskiego. Podczas śniadania alarm lotniczy. Kilka samolotów krąży dość wysoko. Lornetujemy, jednak nie możemy rozpoznać przynależności. Do niemieckich niepodobne, tym bardziej do polskich. Sprzeczne pogłoski i domysły. Godz. 8-ma odprawa w koszarach. Płk Szafran każe być w pogotowiu do wymarszu. A więc będziemy musieli opuścić Czortów nie zagrzawszy w tym mieście miejsca Utwierdza się przekonanie, że Sowiety wkroczyły do Polski. Pospiesznie uzupełniamy umundurowanie, nie minęło nawet 20 minut, kiedy pokazały się ponownie samoloty. Widzimy i rozpoznajemy samoloty sowieckie, polskie i zdaje się niemieckie. W powietrzu strzelanina. Co się dzieje?
Na szosie ruch. Widzę ppłk Kotarbę, d-cę baonu KOP-u (Korpus Obrony Pogranicza). Jest zaaferowany, wydaje rozkazy obsadzenia granicy. Jest już pewne, że Rosjanie przekroczyli granicę. D-ca pułku KOP jedzie w charakterze parlamentariusza. My mamy się wycofać w ogólnym kierunku na zachód. Oddziały KOP mają zadanie utrzymać się na swym odcinku do czasu wycofania się naszych oddziałów.
Jesteśmy zupełnie zdezorientowani. Przygotowujemy się w pośpiechu do wymarszu. Na d-cę całości zostaje wyznaczony mjr Stanisław Dobosz. Jestem jego zastępcą. […]Tymczasem nasze oddziały, nie zdążywszy się nawet umundurować, maszerują w ogólnym kierunku na Niżniów, ażeby jak najprędzej przekroczyć rzekę Dniestr. Niektóre oddziały zostały mylnie skierowane i zapewne już ich więcej nie zobaczymy
[…] Por. Grott munduruje swoją kompanię wykorzystując sorty mundurowe pozostawione na szosie w ilości 10 tysięcy kompletów. Nikt tego bogactwa nie pilnuje, jest rozkradane przez okolicznych chłopów. Mjr Dobosz informuje nas, że jest rozkaz, aby nie walczyć z wojskiem radzieckim, ponieważ jakoby nie ma do nas złych zamiarów. Żołnierze sowieccy przybywają jako „obrońcy” przed Niemcami, bowiem na tych terenach zamieszkuje mniejszość narodowa.
Na drogach pełno samochodów, furmanek, różnych wehikułów. Wszyscy szukają dróg ucieczki, tylko dokąd? Tworzą się zatory na drogach. Widać wozy i ludzi wracających do miejsca skąd niedawno wyruszyli w nieznane. Wiele osób postanawia wracać do swoich domów, inni chcą pozostać na miejscu i czekać aż do wyjaśnienia się sytuacji.
[…] Z kierunku Buczacza widać ogromne łuny pożarów. Jedziemy na Monasterzysk. Deszcz leje jak z cebra. Ludzie przemoknięci do suchej nitki. Dobrze, że udało się dostać dla wszystkich podwody. W ten sposób oddziały nam się nie rozproszą i szybciej przekroczymy rzekę.
Przejeżdżamy koło dużej fabryki papierosów. Tam w kasynie fabrycznym goszczą nas „czym chata bogata”… Otrzymujemy papierosy w dowolnych ilościach, toteż Korczyk ładuje do wozu kilka tysięcy papierosów różnych gatunków. Żołnierze zapychają kieszenie, chlebaki, tornistry. Ruszamy w dalszą drogę na Niżniów. Chodzą słuchy, że gen. Sikorski rozkazał wysadzić w powietrze most na rzece pod Niżniowem. Deszcz leje bez przerwy. Na drodze stoją czołgi, widocznie uszkodzone. W rowach poprzewracane samochody, wozy, bryczki. Nocą wjeżdżamy na most. Zatrzymują nas i pytają jaka jednostka? Pytający jest w pelerynie przeciwdeszczowej. Widzę wężyki generalskie. A więc rzeczywiście gen. Sikorski we własnej osobie reguluje ruch na moście.
Tekst pochodzi ze zbiorów Archiwum Ośrodka "Pamięć i Przyszłość". Zachowano pisownię oryginalną.
Pełna wersja dziennika kapitana Turkowskiego w najnowszym numerze kwartalnika "Pamięć i Przyszłość"