PaniDubito PaniDubito
3045
BLOG

Nie chcem, ale muszem, czyli dlaczego zwracam honor posłance Lichockiej

PaniDubito PaniDubito Polityka Obserwuj notkę 53

Kiedy nie tak dawno rozpętała się afera z odwoływaniem i przywoływaniem Jacka Kurskiego jako szefa telewizji publicznej, stanęłam – jak zwykle – po stronie „poszkodowanego”, uznając, że posłance Lichockiej, inicjatorce odwoływania, woda sodowa uderza do głowy.

Teraz muszę odszczekiwać. Tak to jest, gdy się zabiera głos w sprawach, na których się nie zna. A na telewizji publicznej się nie znam, bo telewizor oglądam z raz na miesiąc, przy okazji wizyt na starych śmieciach. Przy poprzednich wizytach uznałam, że zmiany idą w dobrym kierunku. Oglądam prawie wyłącznie TVP Info, i to wieczorem, więc zestaw gości ze wszystkich opcji politycznych, przepytywany przez Michała Rachonia, a później też przez Adriana Klarenbacha, bywał ciekawy do słuchania i jakoś przyćmiewał w mojej percepcji inne programy.

Parę dni temu znów znalazłam się w sąsiedztwie telewizora – i tym razem wrażenia mizerii nie zatarł nawet Michał Rachoń ze swoimi gośćmi.

 

Wiadomości do kitu

Siedząc w domu, oderwana od telewizora, za to przyssana do Twittera, oglądam świat z lotu ptaka. Putin, Ukraina, Turcja, Iran, Bliski Wschód, Afryka, USA, kryzys w Europie – bomby, tortury, egzekucje, rzezie, moralny upadek USA, nieoczekiwane, a groźne dla nas sojusze. Czego dowiedziałam się z telewizji w ciągu dnia rozłąki z Twitterem? Że spór o TK nadal trwa (jakbym nie wiedziała), że Ziobro wznowił śledztwo w sprawie zabójstwa Jolanty Brzeskiej (ważne – ale żeby news dnia?) oraz że jakiś pan przejechał na pasach niemowlę w wózku (2 tygodnie temu w szpitalnej umieralni zmarł mój sąsiad w sile wieku, któremu szpital nie udzielił pomocy – dlaczego TVP o tym nie poinformowało?). Aha, i że na kolejnej plaży we Francji zakazano burkini. Więcej wiadomości nie pomnę, raczej żadnych istotnych nie było.

 

Tuba propagandowa

Nawiasem pisząc, w paru programach przewijała się Danuta Holecka, istny omnibus telewizyjny. Dzięki tak eksponowanej obecności miałam okazję utwierdzić się we wcześniejszych wrażeniach – pani Holecka prowadząc rozmowy zachowuje się nie jak dziennikarka, ale raczej jak propagandzistka. Wyższość Moniki Olejnik przejawia się w tym, że ona przynajmniej zadaje pytania, nawet jeśli z tezą. Redaktor Holecka z góry przygotowane tezy wygłasza w trybie oznajmującym, a od rozmówcy oczekuje powtórzenia ich własnymi słowami. Być może tak właśnie ma być i o to właśnie PiS-owi chodzi. Więc nie, żebym się czepiała.

Podobnie jak nie będę się czepiać miesięcznic smoleńskich – o jedną z których przypadkiem raz się potknęłam podczas programu Minęła dwudziesta. Adrian Klarenbach z nieomal przerażoną miną przerwał nagle interesującemu rozmówcy, posiłkując się niezbitym argumentem: rozpoczyna się miesięcznica i niedługo przemówi Jarosław Kaczyński. Rozmówca potulnie zamilkł, na ekranie rozległy się śpiewy – a ja wyłączyłam program, przyczyniając się do narodowego oszczędzania prądu. Może o to właśnie PiS-owi chodzi?

 

W tyle wizji mało śmiesznie

W tyle wizji regularnie włączamy sobie do obiadu. Czy raczej włączaliśmy, bo coraz ciężej to zdzierżyć. Nudy, nuuuudy. Nudy na pudy. Szanowni Państwo ględzą na wizji – czy nie moglibyście sobie poględzić sami w domu za własne pieniądze? Trybunał, Rzepliński, KOD, kto z kim i kto jak wyglądał. Niegdyś Marcin Wolski umiał nadawać rozmowie bardziej potoczysty tok (może właśnie kabareciarza w niej ostatnio brakuje? – Szkło kontaktowe zna jego wartość), ale ostatnio najwyraźniej upodobał sobie rolę wierszoklety (sorry, panie Marcinie, nigdy tych rymów nie słuchamy dłużej niż przez strofkę).

Czy program rozrywkowy ma oznaczać program nudny? Jak rozumiem, istotą tej zrzynki ze Szkła kontaktowego jest dostrzeganie żartobliwej strony poważnych wydarzeń. Ale z drugiej strony jeśli Państwo czerpią tematykę z serwisów informacyjnych TVP, wypranych z istotniejszych informacji, to nic dziwnego, że trudno żartować z czegoś bez treści.

 

 Nie chcem, ale muszem...

...wspomnieć o manierze wodzowskiej w co poniektórych partiach. Jarosław Kaczyński kaleczy piękny język polski, pozbawiając go samogłosek ą i ę. Poszedł w ślady Lecha Wałęsy – ładnie to tak? Nie stać PiS-u na opłacenie szefowi zajęć ze specjalistą od dykcji? Co to za patriota, który w ojczystym języku mówić nie umie?

Co gorsza zły przykład spływa z góry w dół – a może po prostu posłowie chcą podlizać się prezesowi? U Michała Rachonia wystąpił m.in. Łukasz Schreiber, który jak się okazało, również nie uznaje ą i ę: niebywałom, som, lekarskom. Może PiS zorganizuje swoim politykom zajęcia zbiorowe z prawidłowej wymowy?

Maniera wodzowska sprawiła, że przestaliśmy w ogóle słuchać Janusza Korwin-Mikkego, a ostatnio telewizyjną rozmowę z Konradem Berkowiczem wyłączyliśmy w połowie. JKM staje się karykaturą samego siebie – może wydaje mu się, że ma 16 lat? Mruczy coś pod nosem, mówi zachłystując się, co rusz śmieje się z własnych dowcipów (zrozumiałych tylko dla niego), pominę już co bardziej kontrowersyjne tezy i narastający tik antyżydowski, co w ogóle nie nadaje się do komentowania. Najwyraźniej chce mówić sam do siebie, dajemy mu więc ostatnio tę wolność i nie podsłuchujemy intymnych zwierzeń.

Elementy tej maniery (soczyste metafory, mówienie „na śmiechu”) podejrzałam ostatnio u Konrada Berkowicza w głośnej rozmowie o tajskiej prostytutce, mam jednak nadzieję, że był to pierwszy i ostatni ich przypadek.

 

Ratunek w Kolonce?

Mariusz Max Kolonko prezentuje się ostatnio jako jedyny zdolny uratować telewizję publiczną. Ani mnie to wprawdzie ziębi, ani grzeje, ale sądząc po jego ostatnich programach, nie wróżę dobrze tej koncepcji. Poświęcanie całego odcinka na opis przebiegu rozmowy z dziennikarką „Wprost” na temat jego koncepcji telewizji publicznej tudzież odczytanie owego wywiadu w całości (a krótki nie był) – to się zdaje się nazywa wybujałe ego. I niczym się nie różni od obecnego ględzenia na antenach TVP.

Ostatnio zaczęliśmy słuchać do obiadu pogadanek Eliego Barbura każda trwa po niespełna minutę, a człowiek jest po niej mądrzejszy niż po półgodzinnym serwisie. Ludzie, tj. dziennikarze, nie nadymajcie się, tylko się uczcie warsztatu!

 

No ale cóż, w dzisiejszych czasach nie jesteśmy na szczęście przykuci do telewizora. Przykuci do stołków między Scyllą Kurskiego a Charybdą Kolonki są za to członkowie Rady Mediów Narodowych i tego im nie zazdroszczę. Wprawdzie nawet w TVP można jeszcze wypatrzyć dziennikarzy z prawdziwego zdarzenia. Tylko czy partiom rządzącym na takich zależy?

PaniDubito
O mnie PaniDubito

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka