PANIKE  - Nowy Ogród PANIKE - Nowy Ogród
33
BLOG

Trawnik

PANIKE  - Nowy Ogród PANIKE - Nowy Ogród Kultura Obserwuj notkę 10
 

Co tu robić psu w mieście? Co tu robić, jeśli się jest więźniem spojrzenia pana, spod jego uwagi nie ma ucieczki - skończyły się więc swawolne biegi przez lasy i pola. Skończyło się własne terytorium. Zaczęło się za to dzielenie trawnika z innymi. Codzienny rytuał sprawdzania nosem, który sąsiad już był i co po sobie pozostawił.

+++

 - Ja to jestem spokojny człowiek - zagaduje mnie sąsiad z nienagannym akcentem warszawskim. Jego jamnik plącze się na smyczy nakrapianej cętkami leoparda. Moja Kropka za to swobodnie i bez smyczy konsumuje kulki styropianu, skarby znalezione w szczelinach między płytami chodnikowymi. - Ja jestem spokojny człowiek, tak, jak mój pies. On też jest spokojny człowiek.

I tak stoi sobie tych dwoje, spokojni ludzie na miejskim trawniku. Ja im towarzyszę z Kropką, a kulek styropianu wciąż nie brakuje, jakby szczeliny między płytami były prawdziwymi czeluściami i to kulkodajnymi. Monopolowy wciąż czynny i prędko go nie zamkną, zbyt wielu spokojnych ludzi tam jeszcze napływa. Cały czas odnajdują się złotówki w kieszeniach, bilon pod dywanem i banknoty za tapczanem. Wciąż jest za co kupować wódkę. Warszawski wieczór i warszawski trawnik.

+++

Pijactwo znane mi było od dawna i nie mam zamiaru go uwznioślać. Znałem je z rodzinnych stron i nie dziwiło mnie, że po niedzielnej mszy mężczyźni udawali się do pijalni piwa. Potem, gdy na czas jakiś zamieszkałem w Kongresówce, przestało mnie dziwić także, że w niedzielne południe niedzielni mężczyźni, po niedzielnemu ogoleni i w niedzielne garnitury odziani, odprowadzali żony i dzieci do kościoła, a sami przeżywali ofiarę w sklepie. Tam też było słychać, bo sklep zrobili blisko kościoła. Mieli więc swoje słowo, bo w milczeniu chłop nie pije, mieli też swoje podniesienie. Brakowało tylko cudu, przynajmniej nie było go w rzeczywistości, bo pijacy, prekursorzy wirtualnych wędrówek, przeżywali różne cuda wsobnie i bez ostentacji. A teraz Warszawa i spostrzeżenie, że prawdziwa Polska B, a może nawet C, jest bliżej niż kiedykolwiek myślałem.

+++

 - Ja to jestem pijak, jak mój pies - mówi jeden ze spokojnych ludzi, ten z nienagannym akcentem. - On pija wodę, a ja wódkę. No i wychodzimy przed blok dość często, łączą nas interesy.

Trawnik, warszawska wspólnota. Prawdziwy kościół międzyludzki.

 

Dużo śpię i czytam Tomasza z Akwinu.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura