Natenczas Wojski... Natenczas Wojski...
151
BLOG

Cisza wyborcza, czy świetlicowa gra w "Małpę Zieloną"

Natenczas Wojski... Natenczas Wojski... Kultura Obserwuj notkę 4

Cisza wyborcza. Hmm...

Było przedszkole i był przedszkolak i była pani przedszkolanka, któregoś dnia w ramach zajęć zaproponowała rozwrzeszczanej  dzieciarni grę w Małpę Zieloną. Polegała ona na tym, że wszystkie dzieci miały grzecznie milczeć, a jeśli któreś niesforne jako pierwsze się odezwało, otrzymywało "szlachetny" tytuł Małpy Zielonej. Zawsze okazywało się, że już po ogłoszeniu czas - start, pewien przedszkolak, etatowa można powiedzieć Małpa Zielona, całą serią pytań w kwestii formalnej nie dawał szans na tytuł pozostałym przedszkolakom i cała "zabawa" zaczynała się od nowa, by  naszemu przedszkolakowi znowu, niejako z automatu, przypadł kolejny zaszczytny tytuł.  Długo to trwać nie mogło, więc nastąpił przełom. Nie, nie relegowano przedszkolaka z przedszkola, a ująłbym to raczej jako rozstanie za porozumieniem stron wskutek communication beakdown. Następstwa taktownie przemilczmy.

Zbulwersowanemu Czytelnikowi załamującemu ręce nad systemem wychowawczym i oświatowym należy się wyjaśnienie:

1. Czas akcji: to okres młodego socjalizmu, gdy to Dziadek Mróz (w tym przypadku Wujaszek Mróz) przynosił dzieciarni prezenty pod postacią lalki szmacianej dla dziewczynek, zaś chłopcy pękali z radości i dumy, gdy dostawali trzeciego drewnianego konika na kółkach, oprócz łakoci z cukru i herbatników w skarpecie znalezionej rano na parapecie.

2. Miejsce akcji: to kraj nieodległy nadmiernie, a przy tym przyjazny. Nie rzucajmy więc kamieniami w kierunku prześwietnej polskiej ministerki oświaty i jej koleżanek.

Cisza wyborcza. Hmm...

Gdy przed każdymi wyborami w Polsce nastaje czas gry w Małpę Zieloną, chyba ze starczego sentymentu dawny (tygodniowy!) przedszkolak znów widzi tamto przedszkole i tamtą przedszkolankę. Zwłaszcza, że sentyment i nostalgię za dawno minionymi latami wywoła czasem i wzmocni jakiś niesforny, nadmiernie pobudzony wyrośnięty przedszkolak, typowa Małpa Zielona, jak choćby oblubieniec obywatelki słynnej z worka ziemniaków donatorki, wrażliwej na niedolę ludzi starych, pamiętającej o głodujących pensjonariuszach DPS, czy hospicjów w trudnych czasach rządów obecnej koalicji.

Byłem zawiedziony, gdy przepraszając, wiceminister sprawiedliwości tłumaczył swoją nadmierną gadatliwość przed pierwszą turą głosowania gapiostwem, że on niby z tych gap, którze wstając z sedesu, zapinają pasek u spodni i ze zdumieniem odkrywają, że zużyty kawałek papieru toaletowego nadal trzymają w ręce. Wciąż pozostaję w przekonaniu, że on jednak jakimś niezrozumiałym zrządzeniem losu grał jednak w Małpę Zieloną.


Cisza wyborcza. Hmm...

Posłuchajcie wiec, potencjalne Małpy Zielone, jako że zbliżamy się do brzegu, okolicznościowej opowieści słowno - muzycznej.

Przypuszczam, że większość Szanownych chciałaby posłuchać po raz nie wiadomo który słów banalnych, które każdy w swoim czasie mówi dziewczynie, a później tego żałuje, zawartych w piosence "Dziewczyna o perłowych włosach". ( Gyöngyhajú lány)

Oszczędzę Wam tej przykrości, zwłaszcza, że dziewczyna mocno posunęła się już w latach, włos się przerzedził i zmienił kolor,  wdowiego garba nabyła, plamy wątrobowe wlazły na mleczną kiedyś skórę dłoni do całowania i w kolanach strzyka.

Poznajmy inny szlagier węgierskiego zespołu. Warto, gdyż piosenka, oprócz niewątpliwych walorów artystycznych, posiada walory zdrowotno - edukacyjne. Myślę tu o tytułowej piosence "Tízezer lépés", zamieszczonej na drugim albumie zespołu z 1969 roku - co ciekawe - z tego albumu pochodzi również znana całej ludzkości wspomniana opowieść o dziewczynie z perłowymi włosami, ale ta pierwsza jakoś się nie wybiła.

Ciekawostką jest to, że w zamyśle autorów utworu, poetki Anny Adamis i G. Pressera, miała to być poetycka opowieść o trudach do pokonania wielu krokach, ileż to człowiek musi się nałazić, aby osiągnąć cel w skrócie rzecz ujmując, a tymczasem w Polsce mogłaby zostać hymnem pacjentów gabinetów kardiologicznych, zalecających seniorom codzienne przebycie dziesięciu tysięcy kroków. Jeśli nie w całości tekstu, to samym tytułem na pewno, gdyż węgierski tytuł Tízezer lépés w tłumaczeniu na nasze brzmi właśnie "Dziesięć tysięcy kroków". A gdzie tu mowa o edukacji ktoś zapyta. No jak to gdzie? Poznaliście dwa nowe słowa z bogatego katalogu wielu pięknych węgierskich słów!

Cisza wyborcza. Hmm...



Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Kultura