Soren Sulfur Soren Sulfur
4334
BLOG

Paliwo rządów PiS na wyczerpaniu

Soren Sulfur Soren Sulfur Polityka Obserwuj notkę 110

Słynne powiedzenie: rząd wykona zmiany w ciągu pierwszych stu dni rządzenia, lub nie wykona żadnych, sprawdza się co do joty. Na naszych oczach właśnie kończą się rządy PiS, a zaczynają biurokracji. Zasadniczy problem państw-siła inercji jego instytucji, rządy biurokracji i grup interesu dają o sobie znać.

Bez względu na to, co sądzimy o pomysłach i rządach PiS, można niezaprzeczalnie wskazać na ich dynamizm. Można krytykować poszczególne wprowadzane pomysły, ale nie dało się dotąd zaprzeczyć, że są to pomysły pochodzące z partii i jej otoczenia. Były nowe, świeże  (choć część z nich funkcjonowała od dawna w kręgach eksperckich czy świadomości opinii publicznej). Uderzały w status quo zarówno administracji jak i grup interesu. Coś zmieniały.

Wałkowana kwestia Trybunału, zmiana jeśli chodzi o służby czy prokuraturę, centralizacja urzędów podatkowych (i związane z tym zwolnienie 10-15% urzędników), czystki w spółkach skarbu państwa, audyt, oraz likwidacja ministerstwa skarbu, obcięcie głowy Służbie Cywilnej,  plan rozwoju śródlądowych dróg wodnych, przejęcie mediów publicznych i  zmiana ich finansowania,  obrona terytorialna, nowatorska polityka klimatyczna, czy wreszcie „500 złotych na dziecko” - wszystko to wprowadzane było błyskawicznie w ciągu pierwszych stu dni rządów PiS. Były to pomysły partii - pomysły programowe; oraz ruchy niezbędne do uzyskania większej kontroli nad państwem, uderzające w wiele interesów. Wszystkie wywodziły się z grupy rządzącej.

W ten schemat również wpisywał się  tzw. Plan Morawieckiego rozwoju polskiej gospodarki, zapowiedź nowych podatków i walka o uszczelnienie systemu poboru danin. Wszystko to były pomysły PiS.

Teraz jednak szuflady z pomysłami się kończą. „Sto dni” minęło i biurokracja, inercja instytucji, odzywa się i przejmuje kontrolę, wypełniając pustkę po początkowym dynamizmie.

PiS „wyprztykał się” z pomysłów co robić, a nawet jeśli miałby ich jeszcze nieco to i tak nie ma już na nie sił. Wytyczył kierunki, zaplątał się w konflikty wywołane o wprowadzenie pierwszych zmian, oraz musi teraz je przeprowadzić i wdrożyć. Będzie skoncentrowany na wprowadzeniu reform i ich obronie. Jest zbyt zajęty by myśleć, co dalej. Paliwo się skończyło. I w tym momencie łeb podnosi biurokracja.

Powyższy news dosyć entuzjastycznie odnosi się do „najnowszego” pomysłu mającego za zadanie uszczelnienie systemu podatkowego poprzez zmianę w prawie zakazującą…korzystania z legalnych sposobów obniżania należności. Pomysł kuriozalny, choć jego obrońcy będą wspierać się doświadczeniem i wzorcami państw zachodnich (a gdzie podziała się modernizacja nieimitacyjna?)  i tym, że jest to racjonalny i ograniczony zapis… Problem nie jest w samym pomyśle, ale w tym, że nie jest on nowy. Przecież to nic innego jak klauzula unikania opodatkowania, którą PiS, dziennikarze i opinia publiczna „zaorywali” nie tak dawno temu za rządów Platformy.

Wtedy był to „chory pomysł”, skok na kasę, dowód na rozpasanie PO, frywolność w zarządzaniu pieniędzmi obywateli, przykład fiskalizmu i wręcz zamordyzmu, bezprawia itd. Itp. etc., a teraz jest to „uderzanie w machloje”.  Pomysł ten nie tylko został odziedziczony po poprzedniej ekipie, co byłoby połową biedy. Tamta ekipa w ogóle go nie wygenerowała sama, próżno szukać tego w  obietnicach i wywiadach polityków, w programie partii czy nawet w wypowiedziach kuluarowych. Nie, ten horror wygenerowała biurokracja, urzędnicy zatrudnieni po ministerstwach, którzy widzą tylko swoje wąskie poletko i zadanie przed sobą, i są skuteczni w narzucaniu swojej ograniczonej wizji (teoretycznie) swoim pryncypałom gdy ci po usadzeniu się w fotelu ministerialnym i rozdaniu fruktów poplecznikom zaczynają drapać się po głowie, co tak właściwie mają tutaj robić przez następne lata. Wtedy pojawia się jakiś urzędnik i przedstawia poważnym głosem listę spraw do załatwienia, rozpoczętych prac i problemów, na które oczywiście rozwiązania już jakieś są. I w ten sposób zaczyna się kręcenie ministrem, który musi się wykazywać jakąś aktywnością, a który często nie za bardzo ma plan co właściwie chciałby na danym stanowisku zrobić ( i co może zrobić) .

Ale to nie koniec. PiS próbuje wprowadzić swoje obietnice wyborcze w sferze podatkowej, ale to są w sumie drobiazgi - podwyższenie progu podatkowego oraz wprowadzenie opodatkowania banków i sklepów wielkopowierzchniowych, co idzie jak po grudzie bo nagle się okazuje że ani ustawy nie można napisać jak się chce, ani podatków ustawić nie idzie, ani kwoty zaprowadzić jaką by się chciało. Następuje zderzenie z realiami budżetowymi i prawnymi, ale nie o to chodzi i nie to jest problemem ani specjalnie winą PiS. Problemem jest to, że zamiast prowadzić politykę faktycznego reformowania systemu podatkowego mamy coś takiego:

http://forsal.pl/artykuly/926167,jednolity-podatek-zamiast-pit-skladek-na-zus-i-nfz-rzad-szykuje-kolejna-rewolucje.html

Rząd planuje wszystkie podatki połączyć w jeden… Brzmi znajomo? Powinno, bo jest to mutacja  „idiotycznego”, „niezrozumiałego” i „chybionego” planu podatkowego PO…z czasów kampanii wyborczej:

A skąd ten plan się wziął, bo było wielkim zaskoczeniem gdy się pojawił na ustach ówczesnej pani premier? Znikąd. Nie wiadomo. Od tak. W programie go wcześniej nie ma, nie występował w słowach polityków, ich wypowiedziach, wywiadach, przemowach…nie ma też informacji by ktokolwiek prywatnie się o tym wypowiadał w kuluarach. Żadnych artykułów, konferencji. Nic, zero. To skąd się wziął?  Z biurokracji. Pomysły biurokracji zaś mają pewne cechy wspólne: poruszają się w wąskiej przestrzeni nienaruszalności interesów samej biurokracji, jej sposobu działania. Odpowiadają na wyzwania w tak mikrym stopniu, że wysiłek jaki jest związany z ich wprowadzaniem jest kompletnie nieopłacalny względem zysków. Więc nawet jeśli pomysły nie są złe same w sobie, zajmowanie się nimi jest szkodliwe ze względu na stracony czas i koszty (gdy mamy obciętą rękę, powinniśmy czym prędzej zatamować krwawienie z kikuta, a nie poprawiać dietę).

I po tym właśnie widać, że rządy PiS się wyczerpały. Nie będą już wprowadzały zasadniczych reform własnego autorstwa, a kontrolę nad państwem odzyskał „imposybilizm”- państwo wróciło na tory. Sto dni minęło, hydra podniosła głowę, co zrobiono to zrobiono, co planowano a  nie zdążono-przepadło.

Proszę nie zrozumieć mnie źle - taka jest rola biurokracji wynikając z jej struktury i obowiązków. Ale w tym właśnie jest zadanie przedstawicieli narodu, by to oni rządzili biurokracją, a nie ona nimi. Pies ma merdać ogonem a nie ogon psem. Niestety, pies był entuzjastycznie nastawiony do tej idei przez pierwsze sto dni, a teraz zapomniał jak to robić. Lewo? Prawo? A może lewo - lewo? Czy ktoś ma instrukcję? O, ten pan w garniturze co jest moim podwładnym? Ufff, jak to dobrze mieć takich odpowiedzialnych współpracowników. To co, teraz w prawo a potem lewo? Nie na odwrót? OK. Super! Dzięki wielkie! Co ja bym bez ciebie zrobił?

 

Sulfur

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka