Z zabytkowymi budowlami, zwłaszcza znajdującymi się w biznesowo atrakcyjnym punkcie miasta, jest ten problem, że albo zachowamy zabytek, ale nie zbudujemy tam wieżowca, centrum handlowego itp., albo odwrotnie. W przypadku, gdy obiekt przedstawia znaczną wartość historyczną, preferujemy pierwszy wariant, a dopilnowanie sprawy powierzamy urzędnikowi zwanemu konserwatorem zabytków. Działa on w sposób następujący - obiekty warte zachowania wpisuje na listę, zwaną rejestrem zabytków: takich obiektów nie wolno burzyć. Kto zburzy - podlega karze. Z kolei, jeśli konserwator nie wpisze do rejestru czegoś, co powinno było się tam znaleźć - odpowiedzialność spada na niego.
Brzmi nieźle? Hmmm... Lokomotywy parowe też kiedyś były niezłe, podobnie jak czarno-biała telewizja. Ale dziś, w dobie kolei TGV? W dobie rzeczywistości wirtualnej? W dobie gofrów z cukrem, śmietaną, malinami i polewą czekoladową?
Otóż właśnie, dziś to już przeżytek. Dziś budowla może być jednocześnie w rejestrze zabytków, być rozebrana, a przy tym nikomu nie dzieje się krzywda i wszyscy są zadowoleni. Rezultat taki osiąga się dzięki następującej technologii: obiekt wpisuje się do rejestru zabytków po rozpoczęciu rozbiórki, w momencie, gdy każdy widzi, że takiej ruiny to już nie ma po co zostawiać, następnie przez kilka dni powtarza się taką oto procedurę - kategoryczne żądanie przerwania rozbiórki, włącznie z interwencją policji, połączone z dalszymi pracami ekipy budowlanej, aż do pozamiatania terenu przez woźnego.
Oto doskonały przykład zastosowania tej techniki przy z a b e z p i e c z e n i u zabytkowej fabryki Kamlera przy ul. Dzielnej w Warszawie:
http://wiadomosci.onet.pl/2682,2171307,zamiast_zabezpieczenia_rozbiorka_zabytkowej_fabryki_kamlera,wydarzenie_lokalne.html
Proszę nie przeoczyć ostatniego akapitu, który pokazuje, że ta nowoczesna metodologia kryje w sobie dodatkowe możliwości. Oto bowiem inwestor (burzący) zapowiada proces o odszkodowanie za wstrzymanie prac. Jeśli wygra, pula ogólnych korzyści powiększy się o niespodziewany zarobek inwestora, pokryty pewnie z jakichś pieniędzy budżetowych, czyli niczyich.
PS. Tak jak przypuszczałem, czujny administrator nie dał się nabrać i dał do "Kultury" (może do "Historii"? "Wspomnień"?), choć chciałem go oszukać i przemycić notkę do "Polityki". Oczywiście administrator ma rację, wszak nie ma tu nic o Kaczyńskim, zwierzętach futerkowych, ani nawet o Janie Pospieszalskim.
Inne tematy w dziale Polityka