Paweł K. Janowski Paweł K. Janowski
1500
BLOG

Lichwa rządzi, czyli banksterzy w akcji

Paweł K. Janowski Paweł K. Janowski Polityka Obserwuj notkę 33

Przypomnijmy sobie czym jest lichwa, przed którą Kościół katolicki ostrzega od setek lat i której praktykowanie jest równoznaczne z popadaniem w stan grzechu ciężkiego. A był czas, że i ekskomuniki.

Lichwa jest formą wyzysku, obejmującą różne działania ekonomiczne, gospodarcze i prawne, mającą u swych korzeni pragnienie wykorzystania trudnej sytuacji materialnej lub niewiedzy bliźniego w celu wymuszenia na nim niegodnych i bezzasadnych korzyści materialnych.

Tak rozumiana lichwa narusza podstawową zasadę prawa naturalnego - zasadę jedności ludzkiej natury i podstawowej równości wszystkich ludzi. Pożyczanie pieniędzy motywowane osiągnięciem niegodnego i nieuzasadnionego ekonomicznie zysku sprzeciwia się ewangelicznej zasadzie miłości bliźniego. Podkreślam słowa – niegodnego i nieuzasadnionego.

Ktoś zapyta: Jak to udzielanie pożyczki na procent, to grzech ciężki? Odpowiem w ten sposób. Samo udzielanie pożyczki nie jest grzechem, ale w sposób oczywisty przekroczeniem prawa Bożego jest oszukiwanie potencjalnego pożyczkobiorcy, zatajanie rzeczywistych kosztów tej pożyczki, ukrywanie wszelkich potencjalnych zagrożeń związanych z takim kredytem. Takie działanie, czyli oszustwo, przemilczanie, ukrywanie ważnych z punktu widzenia klienta informacji, te praktyki wskazują przede wszystkim na jedno z przykazań Bożych. To przykazanie brzmi - Nie kradnij!

Innymi słowy nie wyciągaj rąk po pieniądze bliźniego swego. Oczywiście taki bankster, czy kłamca kredytowy, niekiedy nazywany doradcą, nie rujnuje człowieka w jednej chwili. O nie, nie. Krew będzie upuszczał przez kilkanaście miesięcy, rok, może dwa - jak to się dzieje przy wpychaniu ludziom tzw. chwilówek. Albo też przez dziesięć, dwadzieścia, a bywa, że i trzydzieści i więcej lat. Wówczas praktycznie przez całe dorosłe życie człowiek zmiażdżony lichwą będzie krwawił powoli. Będzie krwawił długo. Będzie krwawił przez całe życie. A ten ból i ciężar dźwigać będzie jego żona, dzieci, cała jego rodzina.

Tyle słowem opisu lichwy na płaszczyźnie moralnej, niestety współcześnie często pomijanej przy analizie tego typu działań. Przejdźmy do wydarzeń ostatnich lat i miesięcy, jakie miały miejsce w naszej ojczyźnie.

Przyjrzyjmy się, jak kurs franka szwajcarskiego, a w gruncie rzeczy także innych zachodnich walut, kształtował się przez ok. 10 lat poprzedzających wybuch kryzysu z 2008 roku. Właściciel banków doprowadzili do tego, że kurs sięgnął 1,98 zł. za franka w lipcu 2008 roku. Czyż nie wykonali pięknej pracy. Zawodowcy. Może nawet mistrzowie w swoim fachu. Przez dobrych kilka lat usypiali opinię publiczną, czyli potencjalnych kredytobiorców, i sztucznie zaniżali wartość kluczowych walut.

Przyjrzyjmy się dokładnie tym działaniom. I co widzimy? Kurs franka szwajcarskiego z marca 2002 roku wynosił 2,44 zł, w 2004 roku dochodził do 3,08 zł. Od tego czasu już tylko spadał. Banksterzy pracowali na obniżenie kursu franka szwajcarskiego przez całe 4 lata. Zaciskali pasa sumiennie. Na pewno musieli wówczas podejmować wiele wyrzeczeń. To jakiś milioner nie kupił sobie siódmego już jachtu, zrezygnował z zakupu wyspy greckiej, to ktoś nie postawił ósmego domu na zatoką w egzotycznym kraju i musiał zadowolić się o zgrozo dwuletnim mercedesem. Przecież to wstyd i upokorzenie. Ale milionerzy znosili cierpliwie te "upokożenia", przetrwali trudne, chude lata. Szampan lał się, lecz nie strumieniami. Czas smuty dobiegał końca. Oni wiedzieli, że dobiegnie końca. Trzymali "lejce kursu".

I nadszedł ten wspaniały wrzesień 2008 roku. To był czas rozpoczęcia zbiorów, czas procentów. Szampany strzelały w gabinetach na 110 piętrach, na konta drzwiami i oknami wpychały się procenty od cierpliwie wyciskanego kłamstwa milionom ludzi w całej Europie środkowo-wschodniej. Warto było. Oj warto. Przybyło miliarderów na świecie. To był czas radości. Ktoś powie, że tyle ich, co wtedy zarobili. Nic bardziej błędnego.

Ten czas radosnej lichwy nie skończył się do dzisiejszego dnia. Kolejne wejście, czyli skokowy wyspy zysków od bandyckiej lichwy, miał miejsce w sierpniu 2011 roku. Frank szwajcarski finansowi oszuści ustawili na poziomie 4,09 zł. - tysiące ludzi oblał zimny pot. Drgawki przeszyły miliony chudziutkich kont wielu ludzi na dorobku. Zabolało. Mocno zabolało, ale nie przewróciło.

Nie zapominajmy, że mamy do czynienia z mistrzami w swoim fachu. Oczywiście „Ukochany Rynek”, czyli koledzy z jednej i drugiej strony Oceanu Atlantyckiego, zareagował i łaskawie kurs waluty "spadł" do poziomu 3,40-3,60 - w zależności o tego, czy żona miliardera planowała kupić sobie wyspę jedną, czy dwie. Wiemy jak kobietami z bywa. No przecież taki miliarder kocha swoją żonę i nie odmówi jej tego drobiażdżku ;-)

Tymczasem "nabici we franka" odetchnęli z ulgą. Ufff! Od jesieni 2011 na wspomnianym poziomie plus minus 3,50. Już zapomnieli, że jeszcze kilka miesięcy wcześniej płacili ok. 3 zł. Szybko zapomnieli, ale zaczęli powoli pojękiwać, postękiwać, gdzieś ktoś upuścił krwi. Z bólem, ale płacili regularnie lichwiarskie raty tak zwanych kredytów.

Mijają kolejne lata i tym razem w marzeniach innego miliardera pojawiły się nowe samolociki, wille na każdym kontynencie, oczywiście w ustronnym miejscu, podbicie nowych rynków. I kto by odmówił zrealizowania takich pięknych marze?

Miliarder wziął się do pracy. Raz, dwa, trzy i mamy akurat dzień 15 stycznia 2015 roku. Nazywano go "czarnym". Ale jaki on tam czarny. Miliarderzy zadowoleni, żony też zadowolone. Przecież to piękny dzień dla "Wolnego Rynku". Inwestycje rosną, rynek reaguje z umiarem. Orkiestra kłamców rozpoczyna turnee po świecie z premierowym wykonaniem Symfonii Lichwiarskiej opus 3. Frank po 5,20 zł. Kto dziś pamięta, że przed tym dniem kosztował ok. 3,50 zł. Dziś jest za 3,80-4,20 zł. i dziękujemy szczodrym banksterom, że mają litość nad kredytobiorcami.

Widać, że banksterzy cierpliwi są. W tej materii nie mam wątpliwości. Potrafią przyczaić się jak lis w krzakach. Wytrwale i bezszelestnie rozsiewają kłamstwa, zaniżają kursy, pozorują inwestycje, przejmują fabryki. W tym czasie rynki małych krajów Europy środkowej "rozwijały" w atmosferze ciepłego dobrobytu. Banksterzy w otoczeniu opinii "ekonomicznych fachowców" usypiali, a zarazem pobudzali do brania złodziejskich kredytów zwykłych ludzi. Ale kto ma odwagę powiedzieć złodziejskie. No nie. To takie nieeleganckie. To przecież są nowoczesne instrumenty finansowe. Zapamiętaj Polaku drogi - to są instrumenty, produkty itd. Nowomowa lepsza niż u Orwella.

A z czym nam się instrumenty kojarzą? Przede wszystkim z muzyką. Czyś to nie piękne. Symfonia oszustów. Lichwiarska symfonia  rozpisana na orkiestrę i na chór, instrumenty dęte i smyczkowe, czterdziestoletnie i krótkoterminowe. Na skrzypce pierwsze, drugie i ukryte, na "malutkie" procenciki od najstabilniejszej waluty na świecie i naturalnie ubezpieczone. Ach, wzruszam się pisząc o ubezpieczeniach.

Jak ci oszuści chcą bardzo nas zabezpieczyć, ubezpieczyć, uchronić, ochronić, no po prostu troszczą się o klientów bardziej niż rodzona mama. Ale o nich innym razem. Wróćmy do miłosiernych i szczodrych banksterów.

Muzyka gra. Kłamstwa rozlewają się po oszołomionych rynkach wschodzących. Zakłamanie wschodzi razem z nimi. Uczestnicy jednego z większych przekrętów w historii wspinają się na szczyty hipokryzji. Orkiestra skorumpowanych banksterów różnej maści i chór głaskanych konformistów ekonomicznych, a niekiedy pożytecznych idiotów - jak mawiał klasyk, jeden z największych kłamców w historii - Lenin. Orkiestra gra nadal.

Jednak kompozytor nie przewidział jednego. Publiczność powoli zaczyna opuszczać teatr. Nie chcą już słuchać tak fałszywych tonów, boją się o życie swoich dzieci, swoich rodzin. Ludzie powoli wychodzą z tego „teatru”. Wychodzą na ulice. Wyszli. Dokąd  zaprowadzi ich strach przed jutrem tego dowiemy się niebawem. Już jesienią.

Tymczasem strzeżmy się lichwy i oszustów ubranych w drogie garnitury, schowanych za maską sztuczek marketingowych, obrysowanych kłamliwą życzliwością i uśmiechem pożądania rzeczy bliźniego swego.

Obecnie w Polsce jest ok. 800 tys. osób oszukanych na tzw. "kredyt hipoteczny". Ale nazwijmy go po imieniu - na lichwiarski kredyt. Lekko licząc z rodzinami daje nam to ok. 3 mln ludzi. Tak trzeba to powtórzyć - 3 mln Polaków ugina się każdego dnia pod ciężarem wieloletniej lichwy. I tak będzie się działo dopóty, dopóki rząd i sądy w Polsce nie staną po stronie obywateli.

Ale czy ktoś dziś wierzy w niezawisłość sądów? Władca każe, a sąd mówi. Władca każe, a rząd robi. A kto jest władcą? To nie jest "niewidzialna ręka rynku", jak to wmawiano Polakom w latach dziewięćdziesiątych. To nie jakieś abstrakcyjne, nieuchwytne prawa dziejowe. Nie. To po prostu miliarderzy różnych narodowości, różnych profesji, różnych apetytów.

Jedno jednak ich łączy. To jest opętańczy kult pieniądza i porządanie władzy. Im wszystko podporządkowują, im wszystko poświęcają, dla nich żyją i dla nich umierają. Bo trzeba przyznać, że są to ludzie głęboko wierzący, wierni, oddani, pracowici. Można powiedzieć fachowcy. Jednak fachowcy oddani na służbę Mamonie. Pożądający pieniędzy i władzy ponad wszystko. Dla nich nie ma Boga prawdziwego, nie ma człowieka - bliźniego, rozumianego jako stworzenie Boże. Jest pycha władzy i pycha posiadania.

A rząd mówi: takie mamy prawo! A ja powiem: takie mamy bezprawie! I dodam - nie mamy rządu! Mamy chłopców i dziewczynki na posyłki milionerów i różnych grup interesów. To nie jest rząd, który broni swojego narodu. On broni tylko swoich małych interesików kosztem dobra całego narodu. Dał im przykład Tusk. Dla prywatnej kariery poświęcił interesy wielu grup zawodowych i społecznych, w  tym stoczniowców, górników, nauczycieli, właścicieli małych firm, itd. Lista okłamanych i zniszczonych przez pana Tuska i jego watahę jest długa. I końca jej nie widać.

A może to są lobbyści? Wolne żarty. Panowie z rządu Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego są na posyłki wpływowych środowisk finansowych, przeróżnych grup interesów, wszelkich interesów, ale nie interesów zwykłych Polaków, polskich rodzin. Nie tylko kłamią na każdym kroku o rzeczywistych przyczynach zadłużenia Polaków, ale jeszcze wmawiają, że to wynik chciwości zwykłych ludzi. A to heca! Lichwiarze i chciwcy zarzucają chciwość tym, którzy chcieli jedynie zapewnić dach nad głową swojej rodzinie, dzieciom, bliskim.

Diabeł złapał za ogon i na mszę dzwoni. Oszuści wmawiają wszystkim, że oni chcieli dobrobytu i taniego kredytu :-) Dobre sobie. Chętnie przeprowadzę wywiad z takim dobroczyńcą. Ciekawe co nam powie.

Na koniec przypomnę, że lichwa jest w sposób oczywisty przekroczeniem prawa Bożego, gdyż bazuje na zatajeniu rzeczywistych kosztów pożyczki, ukrywaniu wszelkich potencjalnych zagrożeń związanych z takim kredytem. Takie działanie jest w czystej postaci oszustwem, przemilczaniem, ukrywaniem ważnych z punktu widzenia klienta informacji.

Takie działanie wskazuje przede wszystkim na jedno z przykazań Bożych. To przykazanie brzmi - Nie kradnij!

dr Paweł Janowski

"Przegląd Oświatowy"

https://pl.wikipedia.org/wiki/Pawe%C5%82_Janowski

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka