Paweł K. Janowski Paweł K. Janowski
518
BLOG

Spieszmy się protestować, bo rząd zaraz zniknie

Paweł K. Janowski Paweł K. Janowski Polityka Obserwuj notkę 4

Zostały już tylko niecałe dwa miesiące skompromitowanych „na metr w głąb” rządów Ewy Kopacz. Dlatego zachęcam wszystkie grupy społeczne, które jeszcze mają coś do załatwienia, do ekspresowego wysyłania grup protestu do Warszawy. Jednak, żeby osiągnąć właściwy efekt, należy się odpowiednio przygotować, ponieważ rząd utracił umiejętność czytania ze zrozumieniem. Utracił bezpowrotnie. Skąd taki wniosek?

Proszę przeanalizować ostatnie wystąpienia i decyzje premier i jej ministrów. Nie docierają do nich jakiekolwiek racjonalne argumenty, rzeczowe opracowanie i analizy. Sześć milionów głosów? Przecież to nic. A nic, to zero. I kto jest to zero?

Jedynym sposobem dotarcia do decyzyjnych pozostałości po szarych komórkach rządu jest wykrzyczenie swoich żądań, najlepiej przez megafon. Najlepiej na ulicy. Oczywiście wykrzyczane żądania muszą zostać nagrane i upublicznione, oraz odpowiednio opakowane. Bez tego nie da rady. Jeżeli jakimś cudem informacja zostanie nagłośniona przez reżimowe telewizornie, to sukces wydaje się murowany. Mamy przykład sprzed kilku dni.

Kobiety prowadzące swoje firmy, a jednocześnie będące w stanie błogosławionym, przyjechały z całej Polski pod kancelarię premiera i zorganizowały w dniu 2 września 2015 roku pikietę. Wszyscy wiedzą co prawda, że kancelaria ostatnimi tygodniami stoi pusta, no ale gdzieś krzyczeć trzeba. Trudno, żeby robić protesty na dworcach kolejowych, bo choć tylko tam można spotkać przedstawicieli rządu, to nie wiadomo, gdzie obecnie się rząd znajduje. Czy w Kocku, czy w Wąchocku, na peronie, czy może na stadionie, w poczekalni, czy w dworcowym barze? Na pewno widzimy panią premier w okienku telewizora. Od rana do wieczora. Ale jak tu krzyczeć do telewizora? Rodzina pomyśli, że zwariowaliśmy. Dlatego kobiety wybrały najbardziej racjonalny sposób, żeby dotrzeć do nieracjonalnie działającego rządu. Przyjechały do stolicy z megafonami i transparentami.

Jak podała Polska Agencja Prasowa przedstawicielki ruchu „Matki na Działalności Gospodarczej”, domagały się zmian w ustawie dotyczącej zasiłków macierzyńskich.

Co było przyczyną zamieszania? W lipcu prezydent Bronisław Komorowski podpisał nowelizację ustawy „o świadczeniach pieniężnych z ubezpieczenia społecznego w razie choroby i macierzyństwa”. Ustawa powyższa wprowadziła zmiany w sposobie obliczania podstawy wymiaru zasiłku w przypadku krótszego niż 12 miesięcy podlegania ubezpieczeniu chorobowemu osób prowadzących działalność gospodarczą oraz innych osób, dla których podstawę wymiaru składek stanowi kwota zadeklarowana. Jak widać urzędowym bełkotem wszystko powiedziane jak należy.

Kobiety wykrzyczały i o dziwo… przyszedł minister, a nie sekretarka. Ktoś nie wierzy, że uzyskały zapewnienie? Matki krzyczały i minister Kosiniak-Kamysz usłyszał. Powiedział nawet, że umie rozmawiać. On umie, panie też umieją, więc wszyscy umiemy rozmawiać. A o czym to rozmawiali w Alejach Ujazdowskich?

Wiele matek, oczekując już na narodziny dziecka, zostało postawionych przed niespodziewaną, niekorzystną sytuacją, na którą nie miały szansy w jakikolwiek sposób się przygotować. Domagają się albo wydłużenia vacatio legis ustawy o 12 miesięcy lub wykreślenia z niej art. 22 ust. 3, by prawo nie działało wstecz. Pan Kamysz z uśmiechem wysłuchał. I obiecał. Minister zapewnił, że ustawa wejdzie z życie nie w dniu 1 listopada (jak było planowane), a dopiero 1 stycznia 2016 roku oraz że osoby, których zasiłek nie będzie przekraczał 1 tys. zł, nie będą musiały płacić składki zdrowotnej.

Tak też, jeśli przedsiębiorca opłacający składki na ubezpieczenie chorobowe krócej niż rok, opłaca je od podstawy wyższej niż zasadnicza (wynosząca 60 proc. przeciętnego wynagrodzenia), to dostanie zasiłek naliczany od podstawy 60 proc. przeciętnego wynagrodzenia i za każdy miesiąc opłacania składki od wyższej podstawy, otrzyma po 1/12 różnicy między zadeklarowaną podstawą a 60 proc. przeciętnego wynagrodzenia. Co miesiąc zasiłek będzie większy, a po roku - proporcjonalny do zadeklarowanej podstawy. Dobroczyńca z tego ministra, swój chłop po prostu. I jakie ma dobre serce. Brawo. Jan Bury będzie zadowolony, że takiego następcę „rekomendował”. Bo on tylko fachowców rekomenduje. Dla dobra Polski i Polaków rekomenduje.

Porozmawiali więc. To dobrze, bo czytać już nikt w rządzie nie umie. Czytać ze zrozumieniem. „Na 100 proc. a może na 99 proc., art. 22 zostanie z tej ustawy wykreślony. To znaczy, że jeżeli ktoś jest ubezpieczony po staremu, to nie zostanie mu wypłacone po nowemu” – powiedziała Małgorzata Borowska z ruchu „Matki na DG”. I dodała, że udało się przekonać ministra pracy i posłankę Mrzygłocką do tej zmiany, bo propozycja 12-miesięcznego vacatio legis była dla rządu zbyt kosztowna i mogła nie znaleźć w parlamencie poparcia.

Czyż to nie piękne – przekonać na ulicy ministra i posłankę i załatwione. A co na to pani Ewa, premier Kopacz? Była na podsłuchu i przyklepała? A może nikt już jej nie słucha i ludowe stronnictwo zrobiło jej prztyczka w nos? Może…

Tymczasem pani Borowska poinformowała, że zmiany w ustawie będą wniesione projektem poselskim. Pierwsze czytanie ma się odbyć w przyszłym tygodniu podczas posiedzenia sejmowej komisji rodziny polityki społecznej. I tu optymizm pryska… czytanie, to takie wyczerpujące zajęcie. Tu kampania wyborcza, a ktoś każe posłom platformy i stronnictwa ludowego czytać ze zrozumieniem. Litości. Przecież wiemy, że wszystkiemu winna jest opozycja.

„Nie dla finansowania rządowych obietnic przedwyborczych naszymi zasiłkami macierzyńskimi”, „Nie dla prawa wstecz”. No ale przecież takie zasady dla rządu są zbyt trudne do zrozumienia. Prawo nie działa wstecz. Kto by się przejmował. Na pewno nikt z Platformy i Ludowego. Nawet Najwyższa Izba Kontroli śmieje się z tych zasad. Pan Krzysztof Kwiatkowski z panią „Ale jaja-Bieńkowską” po prostu boki zrywają. można oszukiwać i okradać Polaków ile wlezie. Tak się rechoczą, bo to rekomendowani ludzie są. Bardzo rekomendowani przez Donalda. A z taką rekomendacją nikt nie zadziera.

Proszę państwa, kto tak wiele wymaga od rządu Ewy Kopacz? Dajmy spokój tej pani, ona się męczy. Dajmy spokój temu rządowi. On niewiele rozumie. On tylko rekomenduje i pochyla się. Dajmy im spokój. Niech odpoczną w dniu 25 października. I niech im ziemia lekką będzie.

A tymczasem przyjeżdżajmy do Warszawy i protestujmy. Na maksa. Jeszcze kilka tygodni promocji.Obietnice w pakiecie z „cudami na kiju”. Kto nie skorzysta, tego strata.

Dr Paweł Janowski, KUL

Przegląd Oświatowy

Felieton ukazał się w najnowszym wydaniu "Tygodnika Solidarność"

https://pl.wikipedia.org/wiki/Pawe%C5%82_Janowski

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Polityka