paweł solski paweł solski
360
BLOG

Fałszywa legenda II Rzeczpospolitej

paweł solski paweł solski Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 20

W trakcie trwania okupacji sowieckiej ( lata 1945 – 1990) w PRL wytworzyła się fałszywa wizja IIRP w ramach oporu wobec oficjalnej propagandy narzucanej przez sowietów i ich pachołków. Propaganda sowiecka biegła dwutorowo.
Z jednej strony miała chwalić PRL, w kontrze do zaniedbań i braków IIRP wmawiając Polakom, iż postęp cywilizacyjny, który był wynikiem obiektywnego rozwoju technologicznego świata, jest zasługą sowietów. Gomułka uwielbiał fascynować się na przykład liczbą telewizorów przypadających na statystycznego Polaka, gdy przed 1939 nie było żadnych telewizorów. Co zresztą nie było prawdą, bo na przełomie sierpnia i września rozdano tysiąc telewizorów, gdyż od października 1939 roku miała ruszyć próbna emisja państwowej telewizji.
Z drugiej strony ( tej ważniejszej, ale nie werbalizowanej w przekazie bezpośrednim, by nie budzić oporu Polaków) jej zadaniem było terroryzowanie Polaków (pedagogika wstydu) i ukształtowanie polskiej świadomości, jako akceptującej podrzędność, podległość, małość, prowincjonalizm i przedmiotowość Polaków wobec Moskwy oraz jej popleczników.
 Aby tę postawę łatwiej było przełknąć, Polacy mieli zaakceptować wizję Polski odtworzonej przez W. Wilsona, jako państwa głęboko ułomnego, pozbawionego szans na trwałe istnienie. Tak zwanego państwa sezonowego.
W takiej sytuacji społeczeństwu polskiemu, dla ochrony tożsamości narodowej, pozostało tylko zmitologizować obraz II Polski i uczynić z niej Arkadię, lub Pola Elizejskie, po których przechadzali się mityczni Polacy i ich wielcy wodzowie. Ta mitologizacja została zapoczątkowana, jak zawsze w takich sytuacjach, przez artystów, w tym wypadku ze względów cenzuralnych … kabaretowych. Na zupełnie niespotykaną skalę rozwinęła się subkultura „przedwojennego kabaretu”. W latach sześćdziesiątych XX wieku można było odnieść wrażenie, że w polskiej kulturze w pierwszej połowie XX wieku jedynym liczącym dorobkiem kulturalnym II RP była estrada. Tekściarze, specjaliści od grepsów, szmoncesów z tychże kabaretów awansowali do rangi poetów, a nawet wieszczów narodowych – Julian Tuwim, Antoni Słonimski.
Dużą rolę w propagowaniu II Rzeczpospolitej miał Stanisław Janicki ze swoją cykliczną audycją telewizyjną o polskiej przedwojennej kinematografii. Stanisław Janicki, wybitny historyk przedwojennego filmu polskiego oraz krytyk filmowy, bardzo inteligentnie przemycając do oficjalnego krwioobiegu propagandy PRL filmowy obraz dawnej, wielkiej Polski, tym samym podsycał ducha tożsamości polskiej i niwelował za pomocą piktografii filmowej zamierzenia oficjalnej propagandy - utworzenia z II RP krainy zacofanej i odległej dla „nowoczesnego” społeczeństwa polskiego o całe lata świetlne.
Równocześnie, na fali postmodernizmu opanowującego cały świat sztuki XX wieku, musiano sięgać do najwybitniejszych osiągnięć literatury polskiej po 1918 roku: Witkacego, Gombrowicza, Schultza. Równocześnie, polscy pisarze i dramatopisarze chcąc wejść w równoprawny dyskurs ze światem kontynuowali największe osiągnięcia prozy i dramatu przedwojennego, co widoczne stało się w twórczości Mrożka, Krasińskiego, Iredyńskiego. Podobne procesy zachodziły w sztukach plastycznych, w których wpływy i myśl Strzemińskiego, Norblina, Łempickiej, a później Szukalskiego znajdowały swój zasadniczy wyraz. Przy czym prace tego amerykańsko – polskiego geniusza szczególnie zainspirowały plastyków tworzących w kręgu sztuki nakierowanej na szeroko rozumiany nurt SF.
Podobnie rzecz się miała z muzyką zarówno poważną, jak i popularną. Muzyka stała się azylem wielkości Polski, zaś popularna muzyka przeistoczyła się w rodzaj „partyzantki”, jaką młode pokolenia Polaków uprawiały wobec sowietów. 
Za artystami zaczęli kroczyć historycy i publicyści historyczni, którzy starali się, na ile to było możliwe pod cenzurą moskiewską, odkłamywać czarną legendę II RP. Szczególnie aktywną rolę w tym procesie miał Leszek Moczulski, który zarówno w tygodniku „Stolica” w latach sześćdziesiątych, jak i w pracach wydawanych drukiem zwartym, zdejmował z II RP odium opluskwień sowieckich.
To tsunami obrony i ochrony pamięci II RP zaowocowało, niestety, całkowitą mitologizacją II RP, i w efekcie w wolnej Polsce popadliśmy w kompletną mistyfikację Polski powersalskiej. Zaczęły powracać upiory resentymentów do wschodnich rubieży Polski odebranych nam na mocy zmowy najpierw Stalina z Hitlerem, a później Stalina z dwoma anglosaskimi zdrajcami.
W dużych odłamach społeczeństwa polskiego, które przecież utraciło za sprawą zmowy jałtańskiej ogromne majątki, zaczęło tworzyć się poczucie potrzeby zadośćuczynienia.
Na marginesie ustawy 447 Kongresu USA, należałoby zapytać - jak nasz sojusznik chce załatwić kwestię odszkodowań dla Polaków i ich spadkobierców, którzy w wyniku zdrady jałtańskiej zostali ograbieni z ogromnego majątku. Skoro mówimy o jakimś wyimaginowanym majątku Polaków wyznania mojżeszowego, to co z majątkiem Polaków innych wyznań, zagrabionym im przez zmowę jałtańską?
Niemniej w społeczeństwie polskim zaczął tworzyć się fałszywy obraz Polski międzywojennej. Doszło do tego, że to antydemokratyczne i przez to ułomne państwo, które zaprzepaściło swoje szanse na egzystencję za sprawą junty J. Piłsudskiego, zaczęło być postrzegane, jako opozycja do III RP, która trwa już 27 lat i jest trwałym elementem najważniejszego na świecie sojuszu wojskowego doby nowożytnej – NATO. A ostatnio Amerykanie uświadomili sobie w końcu, iż bez Europy Centralnej i najważniejszego państwa w tej części Europy – Polski, są na prostej drodze do przegrania ze smokiem chińskim, który został wykreowany za sprawa tego samego osobnika, który nas Polaków zdradził w Jałcie.
III RP, mimo zawirowań wewnętrznych i zewnętrznych, płynie stałym kursem w grupie krajów UE i tylko od nas Polaków zależy, czy pozwolimy zepchnąć się z drogi rozwoju i dobrobytu przez - żądnych ukradzenia nam Polski - wrogów wewnętrznych, owych neobolszewików.
Dlatego musimy mieć świadomość, że II RP zaprzepaściła na 48 lat istnienie państwa polskiego, gdyż rządza - J. Piłsudskiego i jego kamaryli - zawłaszczenia Polski zepchnęła nas w odmęty niewoli moskiewskiej. Oczywiście zawłaszczenie - przez juntę socjalisty z Wilna - Polski było możliwe z powodu tego, że odbudowując państwo podarowane nam przez Prezydenta USA, ówczesne elity Polski odeszły od istoty polskości i tworząc nową państwowość polską postawiły na tak zwane silne państwo, a zapomniały o fakcie, że państwa stają się silne tylko poprzez podmiotowość jednostek. Gdy podmiotowość jednostki zostanie podeptana, wówczas takie państwo szybko stanie się łupem międzynarodowych drapieżników, zaś elity państwowe pogrążą się w używaniu państwa, jako swojego folwarku. II RP od 1925 roku (zamach majowy) stała się takim właśnie folwarkiem, w którym kumotry polityczne socjalisty wileńskiego pasły się, jak na swoim wygonie. Piłsudski cynicznie mówił o Mościckim, ówczesnym figurancie na stanowisku Prezydenta Polski, iż jest „złodziejem, ale naszym złodziejem”. Armię traktowano woluntarystycznie. Gdy wszyscy w świecie rozwijali bronie pancerne, lotnictwo, siły specjalne i szybkiego reagowania, sanacja stawiała na „kunie, bo kuniem panie to wiadomo, a taki czołg, to un się panie zagrzebie i tyle ich”. Takie bałamuctwa rozsiewano, wśród ludu. Polska generalicja była zainteresowana życiem i użyciem, gdy doszło do wojny to jedyne, co realizowali szybko, to odwroty, aż w końcu pozostawili Polskę i Polaków, jak wyeksploatowaną ziemię jałową i wiali, niczym stado kur, za granicę państwa. Uciekł nie tylko rząd, ale cały ten „patriotyczny aparat” sanacji. Wiali razem z rodzinami, aż im z tyłka iskry leciały najwyżsi wojskowi, włącznie z Wodzem Naczelnym, Prezydentem, Premierem i innymi kreaturami rządowymi. Za nimi pędzili: wysocy rangą policjanci, sędziowie, prokuratorzy oraz – uwaga! - komornicy. Całe to robactwo po skonsumowaniu II RP, niczym pasożyty, pierzchało na złamanie karku byle dalej od skonsumowanego trupa Polski.
Najgorszym jest to, że z powodu zdrady jałtańskiej tych osobników i ich rodzin Polacy nie rozliczyli, a dziś dają sobie wmawiać różne brednie na temat II RP.
Dużo się mówi o konieczności scalenia po 1918 roku ziem polskich okupowanych przez 126 lat przez trzy mocarstwa, które w wyniku decyzji USA przestały istnieć. Owo scalanie odbywało się właśnie w sposób wręcz urągający rozsądkowi. Typowym przykładem jest tu prawo. Otóż od każdego okupanta wzięto to, co było w prawodawstwie tych mocarstw najgorsze i wymieszano tworząc prawo II RP. Nie porzucono myśli prawnej Napoleona, na rzecz anglosaskiego prawa, tylko zmałpowano chore prawo cywilne i karne nieistniejących mocarstw i w ten sposób ulepiono Golema prawnego, który zatruwał swoimi smrodami polskie życie.
Prawo promowało nie - obywatela, a - państwo. Konsekwencją tej sytuacji były szerzące się jak pożar na prerii: woluntaryzm, komunitaryzm, etatyzm. Wbrew temu, co głoszą niedouczeni z ekonomii historycy, polski przemysł właśnie za sprawą etatyzmu i woluntaryzmu był całkowicie niewydolny i ogromny potencjał był marnowany bezpowrotnie. Zaś damy z towarzystwa zbierały środki, aby zakupić dla wojska taczankę. Po prostu parodia.
Witold Gombrowicz już w 1936 pytał posłów – „Jak długo jeszcze tej Polski”, gdyż ten genialny twórca widział, że kraj stacza się po równi pochyłej, ponieważ za sprawą swojego taty miał wgląd w ten karnawał nieudolności, jakim był polski przemysł ciężki. Tenże Gombrowicz, gdy w 1937 ostrzegał, że w wyniku wojny Polska straci wolność na trudny do przewidzenia czas, a wcześniej nasza ojczyzna zamieni się w piekło na ziemi, był uznawany za wielce oryginalnego dziwaka, gdyż wiedziano, że polska konnica w proch i pył rozniesie agresora.
Kiedy 1 stycznia 1939 roku na przyjęciu zapytano wojewodę wileńskiego, co przyjdzie - w wypadku wojny z nazistami - ze wschodu, mądraliński wojewoda odpowiedział, że… pomoc. Takich debili miała sanacja. Zresztą później nie było lepiej, gdyż w 1944 żołnierze AK wyzwalali Wilno wspólnie z sowietami, a za chwilę w bydlęcych wagonach wywiezieni zostali do GUŁAGU. Zachowali się tak, jakby nie wiedzieli, co to są sowiety. Było to oczywiście pokłosie myślenia o polityce, jakie obowiązywało w IIRP. Myślenie pozbawione refleksji historycznej, a nawet ahistoryczne. Wyzute z wszelkiej wyobraźni politycznej. Mierzące siły na zamiary. Odrzucające zdroworozsądkowy osąd rzeczywistości. Przykładowo: ładowano wielkie kwoty w rozwój wschodnich terenów ówczesnej Polski, gdy Polacy stanowili tam 40%, a miejscami nawet mniej, ludności. Topiono fundusze państwowe i prywatne w mrzonki, miast inwestować je w Polskę centralną.
Kiedy sowieci przyszli na te tereny, najpierw oczyścili je z miejscowego żywiołu tak, aby zmniejszyć ilość rdzennej ludności. Następnie rozpętali na niespotykaną skalę terror, co zaowocowało błyskawicznym podporządkowaniem się miejscowej ludności agresorowi i odwrotnie niż wobec Polaków, którym ciągle robiono wbrew, miejscowy żywioł zaczął chodzić Moskwie, jak to się mówi, jak po sznurku.
Polska międzywojenna posiadała ogromne zasoby ludzkie, które można było wykorzystać, jako defensywę przeciw Berlinowi i Moskwie. Od 1918 roku do 1933 roku Niemcy były jednym wielkim kotłem, w którym ciągle bulgotało i wrzało. W 1925 roku komórki partyjne NSDAP otrzymały okólnik, w którym władze partii nakazywały, aby w wypadku agresji Polski na Niemcy lokalne struktury NSDAP podjęły natychmiastową współpracę z Armią Polską wkraczającą na teren Niemiec.
Tymczasem Warszawa ani myślała atakować Niemcy, czy też mieszać w kotle szwabskim. W Niemczech nie wychodziła ani jedna gazeta codzienna, która by w interesie Polski manipulowała opinią publiczną Niemiec. W partiach niemieckich polska defensywa nie prowadziła żadnej działalności sabotażowej, czy inspirującej. Polska, za sprawą obowiązującego w Polsce prawa obyczajowego, była oazą dla mniejszości seksualnych. Również tego atutu Warszawa nie umiała przekuć na swój sukces, jak to potrafiła Moskwa montując słyną pederastyczną piątkę w UK, mimo że prawo sowieckie w zakresie obyczajowym było szalenie restrykcyjne wobec mniejszości seksualnych. W Niemczech na przełomie lat dwudziestych i trzydziestych 38% mężczyzn między 25 a 45 rokiem życia deklarowało się, jako homoseksualiści, Polacy nie umieli wykorzystać tej sytuacji. Polska zarówno wobec Niemców, jak i Sowietów, prowadziła typowy wywiad wojskowy, a nie ofensywny, destabilizujący, sabotażowy. Nie przeprowadzono ani jednej akcji specjalnej na terenie Niemiec, czy Sowietów.
W istocie Polska międzywojenna zachowywała się tak, jakby przyjęła za fakt twierdzenie jej wrogów, iż jest państwem sezonowym. W gruncie rzeczy prowadzono politykę wewnętrzną i zewnętrzną w głębokiej defensywie. Polityka ekonomiczna była patologicznie zachowawcza; gdy Niemcy i Sowiety wręcz ekstatycznie się rozwijały, w Polsce bredzono o zrównoważonym rozwoju. Społeczeństwo polskie było pogrążone w oparach religii, a zacofanie w miastach i wsi było wręcz wołające o pomstę do Boga. Tymczasem episkopat, który zaznawał wszelkiego dobrobytu, gdy przyszedł 1939 rok i 1 września tego roku, razem z rządem zbiegł z Polski zostawiając wiernych i szeregowych księży na pastwę nazistów i sowietów.
Dlatego dziś, w wolnej Polsce, musimy umieć prawidłowo ocenić Polskę międzywojenną - jej plusy i minusy, aby umieć korzystać z jej dorobku odrzucając to, co było złe. Zwłaszcza ową postawę swoistego „sobkostwa”, czyli braku umiejętności poruszania się w większej zbiorowości międzynarodowej.
Dziś musimy położyć jak największy nacisk na trwałość i spójność UE, a tym samym zrozumieć, że Polska tylko poprzez Europę zachowa swoją podmiotowość. Podmiotowość, której nie potrafiła zachować IIRP.                             

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura