Skutki władztwa ludu pracującego miast i wsi nadal jednak widać. Państwowy moloch, władający energetyczną siecią (strategiczna wszak rzecz) nie zadbał o właściwe połączenia i pokaźna część Zachodniopomorskiego, ze Szczecinem, została pozbawiona prądu przez kwietniowy opad śniegu. Na połowę doby z górą. Od wczoraj do dzisiaj. “Prywaciarz” nie naraziłby się na podobne straty ale on pracuje dla zysku. Nie dla zysku pracujący w państwowych firmach strategicznych śwagrowie o nic nie muszą dbać. Może zresztą i dobrze. Ich “kwalifikacje” niezawodnie doprowadziłyby do zapaści każdego “zadbanego” przez nich obszaru niezależnie od śniegu.
Miasto nie tylko zostało pozbawione energii ale także łączności, ogrzewania, wody, komunikacji, pieniędzy, handlu, szkół, przedszkoli, usług. Sprowadzono je do poziomu zapadłej osady, odciętej od cywilizacji w górach. Przez kwietniowy śnieżek. Do Szczecina i okolic prowadzi jedna linia energetyczna od południa, zbudowana w 1974 roku i jedna od północy z 1984 roku. Obydwie zasypało i nikt nie był w stanie niczego o nich powiedzieć. Po szesnastu godzinach pojawił się dopiero prąd, ogrzewanie zapowiadają po następnych dziesięciu.
Okazuje się, że są bardzo nowoczesne ustawy, mające zapobiegać takim zdarzeniom. Brak jednak aktów wykonawczych do nich i dlatego nic się nie da zrobić. Śwagry nie mają pojęcia jak zrobić to, co “światły” prawodawca rozwiązał. Powiedział był bowiem, że “ma być nowocześnie i dobrze”. I jest w porządku. I polecą pewnie głowy jakichś tym razem akurat Bogu ducha winnych podrzędnych dyletantów. My zaś będziemy bałamuceni tym, że władza chciała dobrze, tylko ludzie zawiedli.
A polityczni i moralni mocodawcy zawiadujących państwowymi firmami baranów działają, jak potrafią. Przed objazdem remontowanej drogi w Pomorskiem stała pikieta PiSu. Obok samego prezesa jaśniała radością twarz czołowego obecnie propagandysty partii, Jacka Kurskiego. Lud pracujący miast i wsi mógł dostrzec, że jego jedyna polityczna reprezentacja sejmowa istnieje i walczy. Że się nie rozpadła w bratobójczych bojach o zaprzeczenie ratyfikacji swego sukcesu. A jej eksponent, pomawiany o doświadczanie skutków prezydenckiej niełaski, nie trafia w niebyt. Wszystko jest w porządku. Lepperiada trwa. Przeciwko prywatyzacji przede wszystkim.
Marek Jurek, Andrzej Leppper, Mirosław Orzechowski, Krzysztof Rutkowski będą prawdopodobnie zabiegać o wybór na senatora z podkarpackiego okręgu wyborczego. Otworzyło się tam miejsce po zmarłym parlamentarzyście PiSu. Człowiek idei ochrony poczęcia stanie w mateczniku PiSu do konkurencji o rząd dusz z prekursorem pikiet i kreacjonistą a także nieco już zapomnianym detektywem. Wszyscy oni mają do zaoferowania to samo. Zniszczą oto zło. Zło jakie nas toczy poprzez aborcję, toczy w ogóle, występuje w postaci bezbożnego (w religii narodowej) uznawania ewolucji, w postaci złodziejstwa. Po zniszczeniu tegoż, każdego według zapowiedzi, staniemy się szczęśliwi i będziemy opływać.
Spaliśmy przez jakiś czas i głosiciele istnienia powszechnego zagrożenia nami owładnęli. Zgodziliśmy się na konieczność zwalczenia komuny - ucieleśnienie niebezpieczeństwa. Przedtem marksistowska ideologia władała nami bezpośrednio, teraz zaś za pośrednictwem strachu przed nią. Przede wszystkim jednak poprzez obsesje rzekomych jej pogromców, dopuszczonych przez nas na dwa lata do władzy. W rzeczywistości bowiem udawali łącznie tych właśnie prawych i sprawiedliwych, co reprezentuje osobno każdy z pretendentów do podkarpackiego senatorstwa. Udawali tylko, bo marksizm, przebrany w solidarne szatki zaczęli wdrażać bez ogródek. Przede wszystkim poprzez wstrzymanie prywatyzacji, powstrzymywanie kapitalizmu.
A w Podkarpackiem otworzyła się szczelina. Może się przedstawiciele ludu znowu przez nią na polityczną scenę przecisną. Czyli nie raz jeszcze bez prądu i pochodnych zostaniemy. Może jednak tym razem na Podkarpaciu.
Nie chce mi się zmyślać, nic więc nie napiszę, bo w rzeczywistości jestem antypatycznym typem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka